hojność księcia

686 104 32
                                    

Rozdział 78

Harry na swoje szczęście zdołał wytłumaczyć Lordowi Voldemortowi, że kontuzja Rona Weasley'a wynikała głównie z jego głupoty i nie została dokonana jedną z jego trucizn, dostał jednak karę za nieuważność, w końcu on zostawił tam ten kociołek. To mogło wzbudzić podejrzenie w aurorach kręcących się po szkole. Harry po prostu pogodził się z karą, którą był tępy ból głowy przez następne kilka dni. Uważał ją za zbyt wysoką, ale nic, z czym nie mógł sobie poradzić. Przeżywał gorsze rzeczy.

Kilka dni był wewnętrznie rozdrażniony, chociaż starał się tego zupełnie nie okazywać. Musiał nie wzbudzać podejrzeń. Jego wewnętrzny stan pogorszył Severus Snape, który zatrzymał go po zajęciach, rzucił zaklęcie prywatności i wprost zapytał, czy stan Weasley'a był jego winą. Harry po krótce wytłumaczył mu sytuacje nie wspominając wprost o Komnacie Tajemnic.

- Nie przyszło ci do głowy, że z racji... celu twoich badań mógłbyś to robić w przeznaczonym do tego laboratorium? - warknął Snape - Nie doprowadzając przy okazji do takich sytuacji?

Harry zmierzył go spojrzeniem.

- Zważając na to, że pan uczy obrony, nienawidzi mnie, a korytarze są pełne szpiegujących portretów, to nie, panie profesorze. - jego słowa były przesiąknięte sarkazmem.

Snape wpatrywał się w niego przez chwilę.

- Nadal warzę część eliksirów do Skrzydła Szpitalnego, Potter - powiedział sucho - I jestem przekonany, że masz sposób, by portrety cię nie widziały. Od dzisiaj wszystkie eksperymenty robisz w moim laboratorium. Dyrektor wie, że czasem muszę zrobić parę mniej legalnych dla Czarnego Pana. W laboratorium nie ma portretów, a kominek jest zablokowany.

Harry milczał przez chwilę. Wiedział, że Snape nie mógł go zdradzić, wprost zabraniała mu tego przysięga wieczysta

- Rozumiem, dziękuje.

Snape podsunął mu pod nos kartkę, na której była napisana lokalizacja i hasło. 

- Będziesz miał wydzielone swoje stanowisko i tylko z niego masz korzystać. Nie wysadź mojego laboratorium.

Harry skinął mu głową i wyszedł. Nie umknęło jego uwadze, że profesor koncertowo zignorował kwestie jego nienawiści do Harry'ego. Naprawdę nie rozumiał tego człowieka, mimo tego, ze miał pewien wgląd w jego przeszłość.

. . .

Hekate nie mogła powiedzieć, że nie bawiło jej jak bardzo Anatole Avery ze swoją grupą unikał jej od kiedy pokazała im mroczny znak. Jego pewność siebie drastycznie spadła. Nie to by mu się dziwiła, prawdopodobnie myślał, że Hekate jest po prostu manipulowanym dzieckiem, a nie prawdziwym śmierciożercą, który w dodatku złapał Dołohova i Karkarova. Do tego dochodziła jeszcze zazdrość, nawet dzieci śmierciożerców musiały sobie zasłużyć na takowy, nic nie było przyznawane z automatu, a tu przychodzi półszlama, której nienawidził przez większość szkolnego życia, która go miała. Jedna grupa wrogów Hekate zniknęła, a przynajmniej przeszła do uśpienia. Była jeszcze druga, a przynajmniej część.

Joseph Beville nadal nie wybaczył jej tego, że ukradła mu stanowisko starosty, Ivura Sibru, który nadal wierzył, że to jego siostra go zaatakowała, a jego mrzonki były podsycane przez Eliasa Korhonena, któremu Evans zniszczyła życie, a razem z nim szedł Alger Rottmann, półkrwi ze zbyt słabym kręgosłupem by cokolwiek zmienić. Byli też Vazul Egyled i Gert Levandi, oni byli jej rażąco obojętni. Wiedziała, że prędzej czy później z tego wynikną kłopoty, szczególnie, że Lyall mieszkał z Egyledem i Levandim w pokoju i czasem słyszał różne rzeczy, choć próbowali się z tym kryć. Nie pomagało im też to, że Lyall często włamywał się do losowych umysłów praktykując sztukę legilimencji. Nie było to najbardziej moralne działanie, ale Edlund nie przejmował się tym zbytnio. Moralność nie była jego najlepszą stroną.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz