krew na rękach

967 124 36
                                    

Rozdział 47

Harry obudził się rankiem przed drugim zadaniem spokojny. Eliksir jaki uważył był idealny, nie był wcale trudny, a rodzice Grahama załatwili mu do niego składniki. Spotkał się z Montaguem w Pokoju Wspólnym.

- Adrien zniknął - mruknął zaniepokojony - Nie widziałem go od wczoraj.

- Poszukasz go po zadaniu - rzucił Harry bez zastanowienia.

Szli szybkim tempem przez błonia, aż dotarli do namiotu reprezentantów. Harry wręczył Grahamowi fiolkę z elikisirem. Bagman od razu pokierował Harry'ego do części gdzie siedzieli sędziowie, to tam właśnie miał stać. Przywitał się grzecznie z sędziami i usiadł na swoim miejscu montując specjalne urządzenie w uchu. Bagman wyszedł z namiotu i po chwili było już słychać jego czysty głos, wzmocniony zaklęciem.

- Zatem reprezentanci są już gotowi do drugiego zadania! Zapraszam ich nad brzeg jeziora!

Zawodnicy wyszli w akompaniamencie burzliwych oklasków, a Harry zobaczył kątem oka Freda i George'a Weasley'ów zbierających zakłady na trybunach.

- Mają dokładnie godzinę na odzyskanie tego, co stracili. Na raz, dwa, trzy!

Rozległy się ponowne oklaski. Graham, Fleur i Viktor weszli do wody, kasztanowłosy wypił eliksir krzywiąc się strasznie. Zanurzył się cały w wodzie, Harry słyszał jakieś nieokreślone szmery. W końcu ustały, słyszał tylko spokojny oddech. 

- Udało się - z urządzenia zaczął wydobywać się głos Grahama - Są skrzela, mogę swobodnie patrzeć i lepiej pływać.

- To płyń - opowiedział mu Harry.

Sama idea oglądania tego zadania była bezsensowna, widzieli w końcu tylko tafle wody, Zaczęło mu się nudzić słysząc jedynie co jakiś czas głos Grahama informujący, że jest z nim wszystko dobrze. W końcu usłyszał jakiś szmer i krzyk Grahama. 

- Duro!

Krzyknął zawodnik. 

- Druzgotek mnie zaatakował, ale uciekli - poinformował.

Płynął dalej aż nagle Harry w słuchawce usłyszał. śpiew. Taki sam jak w jaju. Wiedział, że Graham płynie w jego stronę, stawał się coraz głośniejszy i wyraźniejszy. 

...pół czasu minęło, z szukaniem nie zwlekaj,
bo to czego szukasz, właśnie tutaj czeka...

Rozpoznał urywek zdania. Graham przyśpieszył, aż wpłynął do wioski trytonów, tak przynajmniej mu się wydawało. Montague opisywał mu, że trytony otaczały jakiś kamienny posąg, do którego były przywiązane trzy osoby. Adrien Pucey był pomiędzy Hermioną Granger, a jakąś małą dziewczynką. Trytony wystawiły w jego stronę trójzęby, wyraźnie informując go, że tak łatwo nie przejdzie.

- Incancerous! Incancerous!

Zaczął intonować Graham wiążąc je jeden po drugim. Harry zaczął mu podpowiadać wszelkie znane mu zaklęcia.

- Relashio! Drętwota! Expulso!

Strumień wrzątku poparzył kilkanaście trytonów, jeden został oszołomiony, Harry słyszał też echo małej eksplozji. Słyszał jak Graham przecina linę i zaczyna płynąć z Adrienem na powierzchnie. Słyszał, że eliksir kończył swoje działanie. W końcu zauważył kasztanowłosego w towarzystwie brązowowłosego przyjaciela. Tłum zaczął gorliwie klaskać, a po kilku sekundach wypłynął Krum. Pucey zaczął mocno kasłać, przez wodę. Harry podbiegł do brzegu jeziora i zaprowadził ich do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfey wręczyła im po grubym ręczniku i mamrotała pod nosem o głupocie turnieju, cóż trudno było nie przyznać jej racji, szczególnie, że był właściwie koniec lutego. Obok nich przeszedł Dumbledore, a z wody wynurzyła się trytonka, wyrzuciła na brzeg blondwłosą dziewczynkę. Dumbledore, pogrążony w skrzekliwej rozmowie z trytonką nie zauważył jej, zrobiła to dopiero pani Pomfey. Potem przyszła jej siostra, Fleur i ją zabrała. Na trybunach zagrzmiał głos Bagmana.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz