zakazane miejsce

1.2K 95 36
                                    

Rozdział 22

- Po co to zrobiłaś, Evans, co? - usłyszała pytanie z ust Anatole'a Avery'ego.

Osaczył ją w pokoju wspólnym, w czasie gdy praktycznie wszyscy uczniowie Durmstrangu pakowali swoje rzeczy na przerwę świąteczną.

- Co zrobiłam? - zapytała Hekate gładko.

Avery jedynie zgromił ją wzrokiem. Jak ona nienawidziła tego człowieka...

- Wrobiłaś w szlaban Rottmanna - prychnął pogardliwie - Sibru w życiu by czegoś takiego nie zrobiła...

Hekate nie spodziewała się takiego pytania od Avery'ego szczerze powiedziawszy. Zlustrowała go wzrokiem, raczej pogardliwym. W jej dość pociągłych, kocich oczach nigdy nie pojawiało się żadne inne uczucie w stosunku do tego człowieka.

- Szlabany są formą nauki, Avery. - odparła z lekkim uśmiechem, przy okazji cytując Dołohova.

Wyminęła go zgrabnie. Prawdopodobnie nie powinna tego robić, nie powinna tak jawnie mścić się na grupce ulubieńców czystokrwistej elity szkoły. Jednak okazja jaką wypatrzyła była zbyt kusząca.

Następnego dnia obchodzili w szkole święto Yul, obchody wyglądały bardzo podobnie jak rok wcześniej, jednak były tak samo fascynujące pod względem magicznym. Harry jej tego bardzo zazdrościł i uważał za kompletnych idiotów tych, którzy tego zakazali. 

Boże Narodzenie w Hogwarcie jest takie... puste. Przecież oni nawet śpiewają kolędy! Nie praktykując w żaden sposób religii, po prostu wykonują te puste gesty i tradycje nie będąc świadomym, że stoją one w sprzeczności z magią.

Tak jej pisał i coś w tym było. Jeszcze tuż po zakończeniu obchodów Hekate wręczyła Indze jeszcze figurkę smoka na jej urodziny, które obchodziła w tym terminie. Evans znów zostawała sama na święta, nie przeszkadzało jej to za bardzo.

- Rodzice prawie się zgodzili, byście przyjechali do nas, ale wtrącił się Ivura - mruknęła niezadowolona brązowowłosa Sibru - Napuszczę na niego Vergin, by w końcu odpuścił.

- Nie czuj się zobligowana - odpowiedziała jej Hekate.

- O matko, ty znów swoje... - jęknęła zrezygnowana dziewczyna - Ja chce, żebyście przyjechali, i ty i Lyall. Musze wam pokazać hodowle, co prawda będzie zima, ale to nie szkodzi.

Hekate nie dyskutowała z tym, szczególnie, że hodowla smoków brzmiała naprawdę ciekawie.

. . .

Harry razem z Blaisem uznali, że czas po obiedzie świątecznym jest idealny do odnalezienia Komnaty Tajemnic. Zdawali sobie sprawę z ryzyka tego przedsięwzięcia, jednak uznali, że jest one warte wyjaśnienia, czy to Komnata Tajemnic została faktycznie otwarta. Szkoła była opustoszała, wszyscy, którzy w ogóle w niej zostali odpowiednio się najedli i myśleli raczej o cieszeniu się prezentami. Harry swoimi zamierzał pocieszyć się później. Dostał właściwie dwa, pierwszy od matki Blaise'a, która jak się okazało przebywała w Paryżu wysłała mu ichniejsze kosmetyki do pielęgnacji włosów.

Blaise wspominał mi, że masz dość długie i gęste loki dlatego uznałam, że przyda się im pielęgnacja najwyższej jakości. Na oddzielnej kartce masz instrukcje, mój drogi, mam nadzieję, że ten razent trafił w twoje gusta.

- Cała moja matka - skomentował to wtedy Zabini.

Faktycznie jego włosy były całkiem długie jak na chłopaka i było ich ponadprzeciętnie dużo, chociaż Hekate biła go na głowę w tej materii. Napisał list z podziękowaniami dla Flacylli Zabini. Drugim prezentem była książka od Theodora Notta, nosząca tytuł 'Magia rodów magicznych w ostatnim tysiącleciu' i była okropnie gruba. Był też dołączony krótki list.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz