niespodziewane

1.1K 109 22
                                    

Rozdział 9

Pokój wspólny Slytherinu by całkowicie wyludniały, a Harry spał w swoim dormitorium całkowicie sam. Nie przeszkadzało mu to jakoś bardzo, choć musiał przyznać, że jednej osoby mu brakowało. Hekate. Nie widział jej od kilku miesięcy, a listy to nie było to samo. Pocieszał się tym, że spędzą razem wakacje i bardzo dbał, by ich kontakt był częsty. Przez lata wytworzyli z Hekate unikalną więź, której zdecydowanie żadne z nich nie chciało zatracić mimo przeciwności losu. 

Dwudziestego piątego grudnia rankiem w święto zwane przez czarodziejów Yul, a w Hogwarcie i w świecie mugoli Bożym Narodzeniem powlókł się rankiem na śniadanie. Przyleciały do niego dwie brązowe sowy. Zabrał od nich listy i paczki, nie otworzył ich jednak w Wielkiej Sali, poczekał aż wróci do dormitorium i to okazało się bardzo dobrym pomysłem. Pierwszy prezent był od Blaise'a, uparł się, że skoro wyjeżdża do domu to przyśle przynajmniej Harry'emu paczkę czarodziejskich słodyczy, nie oczekiwał prezentu w zamian. Drugi prezent był jednak całkiem inny, na liście widniała pieczęć, którą skojarzył z Bankiem Gringotta i faktycznie właśnie od tej instytucji dostał korespondencje.

Szanowny panie Potter,

Zgodnie z wolą pana zmarłego ojca Jamesa Fleamonta Pottera wyrażoną w testamencie przesyłamy jego własność w wyznaczoną przez niego odpowiednią datę. Została ona panu przekazana z zaleceniem, by zrobił pan z niej dobry użytek i bacznie pilnował, gdyż jest to obiekt bezcenny i wyjątkowo ważny, przekazywany w rodzinie Potterów z pokolenia na pokolenie od czasów średniowiecznych.

Z wyrazami szacunku,

Gryfek, goblin mający pod pieczą krypty rodziny Potter

Harry zmarszczył brwi. To była kolejna cegiełka do ich rozważań z Hekate. W końcu dlaczego ich rodzice byli tak zapobiegliwi... Lily Potter w swoim liście żywiła nadzieję, że udało jej się zabezpieczyć ich życia, tylko co to oznaczało? Ani on, ani jego siostra tego nie wiedzieli, wyglądało jednak, że ich rodzice zdążyli nawet spisać testament. Otworzył paczkę dołączoną do tego listu, była bardzo lekka. W środku znajdował się wiotki i srebrnoszary materiał. Był naprawdę spory i dziwny w dotyku, jakby jego dłoń sunęła po tafli wody. Rozłożył ją i wtedy zauważył, że jego ręka po prostu zniknęła. Przeszedł do łazienki i nakrył się cały materiałem. Zniknął, nie było go zupełnie widać. Zrzucił z siebie materiał i przypomniał sobie jak Blaise kiedyś wspominał mu o niewidzialności w świecie czarodziejów, gdy Harry głośno rozważał zrobienie czegoś Ronowi Weasley'owi.

- Jest kilka sposobów - stwierdził rzeczowo - Jest elikisir niewidzialności, podobno jest koszmarnie drogi i trudny, raczej niepopularny. Jest zaklęcie niewidzialności, też mało, który czarodziej potrafi je rzucić. Jest też zaklęcie Kameleona, najpopularniejsze. No są jeszcze peleryny - niewidki, ale je okropnie trudno dostać.

To co trzymał w rękach musiało być peleryną - niewidką. Należącą do jego ojca, należącą właściwie do rodziny Potterów. To była pierwsza rzecz w jego życiu, którą mógł nazwać rodzinną pamiątką. Było w tym coś w pewien sposób poruszającego.

Te święta były dla Harry'ego raczej ponure prócz prezentu, w Hogwarcie nie został nikt, z którym co najmniej zamienił, by w życiu pozytywne słowo. Przeznaczył ten czas na naukę i tak nudził się okrutnie, a poznawanie różnych zaklęć, by potem wymienić się nimi z Hekate było fascynujące. Nie wszystkie potrafili rzucić, ale nie zniechęcało ich to ani trochę. I tak miał spędzić całą przerwę świąteczną, jednak stało się coś zupełnie nie do przewidzenia, a sam Potter wspominał jeszcze ten moment przez lata.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz