niepokoje

977 117 18
                                    

Rozdział 48

Harry przez następne dni uważnie obserwował Karkarova. Wydawał się zastosować do ich małej umowy, unikał Harry'ego jak ognia i Dumbledore również zachowywał się dosyć spokojnie, Harry uznał to za dobrą oznakę. Była jednak gorsza rzecz, stracił Mapę Huncwotów. Właściwie to zrobił to Blaise. Potter czasem pożyczał mu mapę gdy Zabini na przykład zabierał gdzieś Daphne. Tym razem dokładnie tak było, tylko, że Blaise wrócił z tego spotkania pokłócony z dziewczyną i bez mapy.

- Mówię ci, Moody wyskoczył mi zza zakrętu i zaczął się drzeć o czarnej magii - mówił przepraszająco - Próbowałem mu wytłumaczyć, że to tylko taki śmieszny pergamin co obraża ludzi, do cholery, nawet mu to pokazałem, ale nie, stała czujność...

Harry z pewnym grymasem, ale poklepał go po plecach.

- To paranoik, on nawet piję tylko z własnej piersiówki - mruknął - Może jak go złapie pod koniec roku to mi ją odda. Albo po prostu mu to ukradnę.

- Ukraść coś Moody'emu... - Blaise popukał się teatralnie w czoło.

Harry tylko zachichotał. Bolała go strata mapy, ale znał paranoje nauczyciela. Tego dnia miało się odbyć wyjście do Hogsmeade. Harry szedł na nie z Blaisem, przemierzali wioskę co jakiś czas zatrzymując się w jakimś sklepie by coś kupić. Harry głównie uzupełniał swoje zapasy składników do eliksirów i kupował nowe. W księgach z Komnaty Tajemnic znalazł kilka ciekawych mikstur, które zamierzał przetestować. Wstąpili też do Zonka za namową bliźniaków Weasley, którzy akurat przechodzili obok.

- Myślimy nad założeniem czegoś takiego - wyznał Fred - Prowadziliśmy sprzedaż wysyłkową, ale matka nas nakryła i spaliła większość formularzy i prototypów.

- A potem założyliśmy się z Bagmanem o wynik meczu, ale zapłacił nam złotem Leprokonusów i wyparowało - dodał George.

Harry zmarszczył brwi. Bagman wydawał się człowiekiem, który zrobiłby dokładnie coś takiego.

- Naprawdę wasza matka nie było choć trochę zadowolona, że nie wiem... zarabiacie coś? Chcecie się usamodzielnić finansowo? - pytał zdziwiony Harry.

Bliźniacy posłali mu wymowne spojrzenia.

- Matka dostała szału, ona chce żebyśmy dostali posady w ministerstwie jak ojciec czy Percy... - prychnął Fred.

Blaise zachichotał. Usiedli w kącie sklepu na dwóch kanapach, by chwilę porozmawiać.

- Sorry, ale nie jestem w stanie sobie was wyobrazić pracujących w Ministerstwie Magii - rzekł z uśmiechem - W dodatku... bez obrazy, ale lepiej dla was byście nie mieli takiej pracy jak wasz ojciec.

- My to wiemy - mruknął George - Ale on jest po prostu pierdolnięty na punkcie tych mugoli. I to nawet nie jest tak, że jakoś bardzo się na tym zna, nawet Granger stwierdziła, że nie wie nic o mugolach.

- Jego wydział jest mniej więcej tak potrzebny jak mózg Ronaldowi, i tak nie ma z niego pożytku -dodał Fred

Harry i Blaise prychnęli śmiechem.

- Percy... on musi być w życiu po prostu pod butem - ciągnął George z złośliwą miną - Wiesz, po tym co stało się Ginny zwątpił w Dumbledore'a, z resztą słusznie, ale on nie przeżyje bez autorytetu.

- Teraz ma Croucha - wtrącił Fred - Merlinie, on mu tak wylizuję dupę, że robi mi się niedobrze.

- Kombinujemy teraz jak zmusić Bagmana do oddania nam pieniędzy. To raczej nie wypali, on ma niemal wszędzie długi, nawet u goblinów.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz