Rozdział 92
Suchość w gardle, potworny ból głowy i dłonie trzymające jego ciało, to było pierwsze co poczuł od nie wiedział kiedy. Gdy otworzył oczy zalała go nagła ostrość światła. Nie wiedział gdzie był i co się stało, ostatnie co pamiętał to jego wąż Apollo rozerwany klątwą. Skrzywił się i syknął.
- Obudził się! - usłyszał kobiecy głos.
- Musisz spróbować nawiązać z nim kontakt, dopiero potem możemy kontynuować. - powiedziała stanowczo inna kobieta.
Zamrugał ospale próbując dostosować się do jasności pomieszczenia. Zakon, porwanie, rytuał, słowa pojawiły się w jego umyśle po kolei, przypominając jak znalazł się w tej sytacji.
- Harry, słyszysz mnie? Jesteś bezpieczny, to ja, Ginny.
Ginny. Ginny Weasley to była i trzymała go w ramionach. Został uratowany.
- Tak. - wycharczał, głos miał zachrypiały od nieużywania - Wody, proszę.
Znajdowali się w czymś co wyglądało na salon, był trochę obskurny, ale nie jakoś bardzo, widział w swoim życiu gorsze. Rudowłosa podała mu szklankę z wodą.
- Jest sobota, ktoś się pod ciebie podszywał w szkole od czasu zniknięcia, ale Blaise i reszta go zdemaskowali. - Ginny przemawiała wolno i wyraźnie - Aktualnie Ministerstwo i Sam - Wiesz - Kto szykują szturm na Hogwart. Obok mnie jest Hermiona Granger, nie wyjaśniłam jej wszystkiego, ale sporą część. Dzięki niej się tu dostałyśmy.
- I nadal jestem zła Gin, ale to nie jest moment - powiedziała dziewczyna z burzą brązowych loków na głowie - To jest jedna z kryjówek zakonu, obezwładniłyśmy wszystkich i zabrałyśmy im różdżki. Na dworze jest jakiś krąg rytualny, a ty byłeś pod wpływem Wywaru Żywej Śmierci.
- Kurwa mać - to było jedyne co Harry zdołał powiedzieć pod takim natłokiem informacji - Boli mnie głowa.
- Profesor Snape dał nam eliksiry dla ciebie - poinformowała Hermiona - Za chwilę dam ci odpowiednie. Miałeś wstrząs mózgu, uleczyłam większość urazów, ale potem będziesz musiał i tak skonsultować się z uzdrowicielem.
- Dzięki, Granger, Ginny.
Nie sądził, że kiedyś to powie, szczególnie do tej irytującej mugolaczki.
- To głównie Luna, obwiniała się o to, że nie zdołała cię ostrzec - przyznała Weasley.
Harry wypił wszystkie elikisiry, nie były truciznami, potrafił je rozpoznać. Z minuty na minutę czuł się coraz lepiej, myślał jaśniej i bardziej logicznie.
- Będę musiał jej podziękować i wybić z głowy poczucie winy - wymamrotał - Musimy zniszczyć krąg rytualny i najlepiej by było zabrać tych zakonników, ale nie damy rady. Trzeba ich trwale spetryfikować. Nie tak jak wzrok bazyliszka, ale trwalej niż zwykle.
- My nie znamy...
- Ja znam zaklęcie, gdzie jest moja różdżka?
- Ja ją mam - odezwała się Ginny - Ale na razie nie będziesz wykonywał magii, musisz odpocząć.
- Wiesz co chcieli ci zrobić? - zapytała Hermiona.
Harry spróbował podnieść się i udało mu się usiąść na kanapie o własnych siłach.
- Zniszczyć Voldemorta - mruknął z małym uśmiechem - Tylko, by zniszczyć Voldemorta należy zabić mnie i oczywiście wykonać jeszcze kilka innych rzeczy.
Mugolaczka wyglądała przez chwilę jak ryba wyjęta z wody.
- To dlatego nie chciałeś walczyć... musiałbyś zginąć.
CZYTASZ
gods of magic • potter twins
FanfictionBliźniakom o imionach Harry i Hekate, dwójce pociech Lily oraz Jamesa Potterów od zawsze były pisane wielkie rzeczy. Harry, który rzekomo pokonał najpotężniejszego czarnoksiężnika wszech czasów, miał już swój mały moment sławy, potem jednak czekało...