wspierająca dłoń

761 112 25
                                    

Rozdział 66

- Moja krew! - wykrzyknął Syriusz klepiąc Harry'ego po ramieniu.

Opowiedział właśnie rodzinie Black jak zdemolował gabinet dyrektorski. Zgodnie z przewidywaniami Syriusz był bardzo dumny, Remus wyglądał jakby miał zejść na zawał, Hekate wyglądała na zrezygnowaną, a kot Horus, który jak zwykle przymilał się do Syriusza miał podobne emocje do swojej quasi chrześniaczki. Nie mogli się o tym dowiedzieć od portretu Fineasa Blacka, ponieważ jedną z pierwszych rzeczy jakie zrobili było przeniesienie go do zamkniętego pokoju w piwnicy i zablokowanie każdej próby stworzenia przejścia pomiędzy obrazami. Na wszelki wypadek, nie było wiadome co wymyśli Dumbledore.

- Przynajmniej mógł uwierzyć, że jest we mnie więcej Gryfona niż się spodziewał - mruknął Harry.

- Nadal nie wierze, że ten starzec miał czelność coś takiego powiedzieć - mamrotał Black - Chyba się do niego przejdę i wybije mu te głupoty z głowy.

- Łapo, nie zrobisz tego - rozkazał Remus.

Wyjął z kieszeni dwa czarne, identyczne pudełka i dał po jednym Hearry'emu i Hekate.

- To od... - zatrzymał się na chwilę - Czarnego Pana. Spotkałem go ostatniej pełni. Powiedział, że to dla ochrony. Wspiera tarcze oklumencji, rozgrzeje się gdy zostanie wam podane Veritaserum, lub innym elikisir naginający wole, oraz jest awaryjnym świstoklikiem do kwatery śmierciożerców. Hasło aktywujące to Auxilium. Powiedział, że możecie uznać je za wczesny prezent urodzinowy, to przez spotkanie Hekate z Dumbledorem, jak sądzę. I macie je nosić cały czas.

Otworzyli pudełka. Znajdowały się tam dwa srebrne wisiorki. Były raczej skromne, nie rzucające się w oczy. Harry miał węża oplatającego ptasie pióro.

- To chyba nawiązanie do mojego patronusa - mruknął - W sumie sprytne, zawsze mogę powiedzieć, że to od ciebie Remus.

Hekate miała runę Othala, która jak bardzo dobrze wiedziała miała znaczenie rodziny.

- Moją też mogę wytłumaczyć tym, że jest od was. Runy nordyckie są też znane w mugolskim świecie.

Założyli je na szyje.

- A i tu masz wytyczne co do rozmowy z Dumbledorem - powiedział Lupin podając jej kartkę - Sądzę, że pokłada naprawdę wielkie nadzieję w tym, że uda ci się go skutecznie oszukać.

Hekate skinęła głową. To była jedna z ważniejszych rozmów w jej życiu i miała nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Nie mogła się bardziej mylić, jeszcze nie wiedziała co ją czekało.

. . .

Założyła najbardziej mugolskie rzeczy jakie miała w szafie, czarne, szerokie spodnie, fioletową, luźną bluzkę i czarny płaszcz, gdyż w Londynie padało. Jej sylwetka była charakterystyczna, umięśniona, a jednak z wcięciem w talii i kobiecymi kształtami i nie chciała, by Dumbledore ją widział. Jej wszystkie tatuaże zostały ukryte, wisiorek akolitów zdjęty, został tylko ten od Voldemorta. Spięła włosy z tyłu spinką i pomalowała się dość mocno jak na to co wykonywała na co dzień, a to wszystko po to, by jak najmniej przypominać zwykłą siebie.

- Chyba bym cię na ulicy nie poznał - prychnął Harry widząc ją.

Uznała to za raczej dobry znak. Wzięła torebkę, wpakowała nam kota Horusa i kilka bibelotów. Remus aportował ją kilka przecznic dalej od kawiarni, stąd miała dojść sama. Tak też zrobiła sądząc, że wygląda jak idiotka idąc w wielkiej ulewie przez puste ulice, ale na to już nawet nie zwracała uwagi. Kawiarnia jaką wybrał Dumbledore wyglądała na raczej obskurną, ale miała najwyraźniej jakiś atut.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz