triumf

924 113 61
                                    

Rozdział 39

Kolejna lekcja z profesorem Moodym była jeszcze dziwniejsza niż poprzednia. Ślizgoni ogółem byli dość sceptyczni względem samego profesora, nawet ci z neutralnych rodzin. 

- Ojciec mówi, że on jest zdrowo pierdolnięty - powiedział mu Graham Montague - Miał z nim do czynienia co nie co, w końcu jest prawnikiem i twierdzi, że Dumbledore'a już do reszty powaliło, że go zatrudnił.

- Dumbledore ogółem nie zatrudnia zbyt kompetentnych ludzi do obrony, jedynie Remus był dobry.

- Bo nikt praktycznie nie chce na tym stanowisku pracować, podobno ktoś rzucić na nie klątwę.

Prawdopodobnie tak było. Graham ogółem był całkiem dobrym źródłem wiedzy, Albert Montague dbał, by jego syn wiedział dużo.

Moody oświadczył im na tej lekcji, że będzie rzucał na każdego po kolei zaklęcie Imperius, by każdy poznał jego moc i spróbował pokonać.

- Ale... pan powiedział, że to niezgodne z prawem... - wybąknęła Granger - Mówił pan, że za to idzie się do Azkabanu...

- Dumbledore chce byście poznali jak człowiek się wtedy czuje - powiedział Moody - Chyba, że wolisz by rzucił je na ciebie ktoś inny i zrobił z tobą cokolwiek chce. W takim razie zapraszam za drzwi.

Granger spłonęła rumieńcem i zamilkła.

Moody zaczął wywoływać uczniów po kolei. Żadne nie było w stanie się oprzeć, Longbottom stał się zaciętym gimnastykiem, Blaise udawał kurczaka, Lavender Brown udawała wiewiórkę, a Dracon Malfoy, cóż za zaskoczenie, fretkę. Wolna wola wracała im dopiero, gdy Moody cofał zaklęcie.

- Potter - zagrzmiał - Teraz ty.

Stanął więc na środku klasy i postanowił podejść do tego inaczej. Od wakacji ćwiczył podstawy oklumencji i to tym postanowił się posłużyć. Moody wycelował w niego różdżką.

- Imperio

Zobaczył lecące w jego stronę zaklęcie, a potem poczuł błogość i lekkość. Jakby wszystkie problemy zniknęły.

Wskocz na biurko...

Przyjemny głos, tak jakby go skądś znał. Jakby powinien ufać temu głosowi. Prawie ugiął nogi. Wtedy jednak wziął głęboki oddech i zaczął oczyszczać umysł z emocji.

To idiotyczne...

Podpowiedział sobie w głowie i choć ten głos nie był tak przyjemny to posłuchał się go i stał wyprostowany jak struna

Wskocz na biurko!

Przyjemny głos rozkazywał, jednak z czułością. Jego nogi lekko się ugięły.

- Przestań... - wychrypiał, nie zdawając sobie sprawy, że powiedział to na głos.

Uczucie zniknęło, otworzył oczy, miał je zaciśnięte.

- No proszę, to jest dopiero coś! - zagrzmiał głos Moody'ego - Popatrzcie wszyscy! Walczył do samego końca i się nie dał! Bardzo dobrze, Potter, ciebie nie łatwo im będzie opanować! Jeszcze raz!

Stał prosto z małą, wyzywającą iskrą w oczach. Gdy kolejny raz trafiało w niego zaklęcie, od razu zaczął stosować metody oklumencji.

Wbiegnij w ścianę...

Znów ten przyjemny głos. Był uzależniający. Noga mu drgnęła, jednak tylko tyle. Oczyścił emocje, przyjemność zniknęła, została tylko pustka.

WBIEGNIJ W NIĄ JUŻ!

Wrzask. Rozrywający wrzask rozległ się w jego głowie i Harry wiedział, że nie musi go posłuchać.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz