spotkanie

991 111 10
                                    

Rozdział 16

- Harry! - wykrzyknęła.

Jej brat właśnie wrócił ze stacji kolejowej, czekała na niego praktycznie cały dzień, już rankiem świstoklik przeniósł ją do sierocińca. Zlustrowała go spojrzeniem. Harry wyrósł trochę przez ten rok, choć nadal był raczej niski jak na kogoś w jego wieku. Włosy mu urosły, poczuła chęć ścięcia ich tak by powróciły do swojej standardowej długości. Nie była ona typowo męska, loki sięgały mu w końcu za uszy, ale nie wyglądał w niej też jak olbrzym Rubeus Hagrid.

- Hekate.

Potter przytulił siostrę. Zmieniła się przez ten prawie rok. Była wyższa od niego i o wiele lepiej zbudowana. Widział jej mięśnie przez bluzkę, jej sylwetka była bardziej chłopięca. Jej cera była dużo bledsza od niego, a to był pewien wyczyn.

- Muszę ci coś powiedzieć - oświadczył od razu.

Hekate uniosła brew. Cierpliwie słuchała opowieści jej brata na temat Kwiryniusza Quirrella opętanego przez Lorda Voldemorta i o schowanym na trzecim piętrze kamieniu filozofów będącym jego celem. O tym, że Voldemort w niedalekiej przyszłości odzyska ciało. O bliźnie bolącej jedynie w nocy, a nie przy Quirrellu, jak byłoby to logiczne. Harry zaznaczył, że uznał tą opowieść za nieodpowiednią na list.

- Wszędzie piszą, że Albus Dumbledore jest wielkim czarodziejem - prychnęła ironicznie Evans - Najwyraźniej niezbyt skoro nie rozpoznał opętanej osoby.

Harry rozszerzył lekko oczy siadając obok Hekate na łóżku.

- Wyobraź sobie jak wielkim czarodziejem musi być Lord Voldemort skoro go oszukał i zdobył kamień - powiedział niemal szepcząc, bił od niego podziw - Słyszałem jak Weasley opowiadał o przeszkodach chroniących Kamień i o tym jak Quirrell złapał ich w pułapkę.

Hekate zadrżała, to tylko wzbudzało jej większy niepokój.

- W takim razie jest dla ciebie podwójnie niebezpieczny, Harry - odpowiedziała - W książkach, tych, które kupiłeś na Pokątnej pisali o nim jak o kimś zupełnie szalonym. Ale... on nie może być aż tak skoro dokonał tego wszystkiego. Szaleniec w amoku popełnia błędy. Lord Voldemort najwyraźniej nie jest takim szaleńcem jak opisywano...

- On mnie tyle nauczył... kombinacje zaklęć, różne zastosowania... - mówił Harry, jego zielone oczy błyszczały - Tego nie ma w programie... Pamiętasz? Nie ma dobra i zła...

- ... jest tylko władza i potęga - dokończyła Hekate - Pamiętam. Powiedział ci też te rzeczy o tym Snapie i naszym ojcu... To musiała być jakaś gra...

- Wiem - mruknął - Tylko po co miały to robić...

Hekate wzruszyła ramionami.

- Nie wiem, Harry, ale nie daj się zwieść. Jestem pewna, że pragnie zemsty. Zobacz w końcu w do jakiego stano go dporowadziłeś, nie ma nawet własnego ciała...

Potter pokiwał głową. To wszystko było dziwne, coś ewidentnie tu nie grało, brakowało paru elementów. Miał mętlik w głowie.

- Na razie bądź po prostu ostrożny, gdybanie nic nie da - zawyrokowała Evans - Jak mi powiedziałeś o tej rozmowie twoich ulubionych Gryfonów to przejrzałam literaturę o alchemii. Te procesy są tak zawiłe i skomplikowane, w dodatku długotrwałe. Do każdej mikstury potrzeba mnóstwo składników, często też rytuałów. O kamieniu filozofów było tam raczej niewiele, ale sądzę, że przy nim działa to podobnie.

Kiwnął głową, mając nadzieję, że uda mu się przeżyć jeszcze trochę życia spokojnie, oddechu Lorda Voldemorta na karku. Hekate wyjęła nożyczki z szuflady i zaczęła starannie podcinać końce loków Harry'ego na wysokość ucha.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz