krwawa jesień

860 111 17
                                    

Rozdział 56

Okazało się, że Harry miał jak najbardziej racje jeśli chodziło o podsłuchanie Gryfonów i ich klubu obrony, bo jak inaczej można było wytłumaczyć Dekret Edukacyjny numer dwadzieścia cztery, który rozwiązywał wszystkie szkolne kluby i grupy. Harry porozmawiał o tym z Ginny.

- Spotkaliśmy się w Gospodzie Pod Świńskim Łbem - powiedziała mu w jednej z opuszczonych klas - Hermiona powiedziała, że tam jest mniej ludzi, wiec będzie trudniej nas podsłuchać...

Harry spojrzał na nią z niedowierzaniem.

- Przecież to nie ma sensu, właśnie w tłoku jest trudniej kogoś podsłuchać - prychnął z pogardą - Już pomijając fakt tego, że pewnie żadne z was nie pomyślało o zaklęciach wyciszających...

Twarz Ginny pokryła się lekkim rumieńcem.

- Znaczy ja pomyślałam o tym, ale miałam się nie wychylać - Harry skinął głową -Tonks powiedziała nam coś podobnego jak nas opieprzała. No i mamy listę członków Gwardii Dumbledore'a.

Podała mu pergamin, zapewne z takową.

- Są jeszcze tacy jak Fred i George, którzy jeszcze nie zdecydowali...

Harry zapisał sobie w głowie, by uratować swoich wspólników biznesowych z tego gówna.

- Dlaczego do cholery nazwaliście się Gwardią Dumbledore'a?

- Dla żartu.

- Gryfoni... - prychnął Harry pogardliwie - Umbridge was zniszczy kiedy to odkryje. Ale dobrze, niech się zajmie tą organizacją, może zostanie jej mniej czasu na inne rozrywki.

Weasley nie była z tego zbytnio zadowolona, ale skinęła głową. Musiała robić to co jej mówił Harry. Rozeszli się, a Harry wrócił do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Przekazał Malfoy'owi i Parkinson materiały od Remusa, dołączając jeszcze kilka notatek Hekate na tematy, które były w Durmstrangu lepiej wytłumaczone.

- Muszę przyznać, że miałeś racje, że nieźle ją wyczułeś jeśli chodzi o zorganizowane grupy - powiedziała mu Parkinson.

- To nie było zbyt skomplikowane, to typ człowieka, który chce mieć wszystko pod kontrolą. - odpowiedział tylko Harry.

Poszedł do swojego pokoju zostawiając Draco i Pansy w pustym pokoju wspólnym. Blondyn opadł na krzesło, wyglądał na... zmęczonego.

- Draco? - zagadnęła Pansy siadając na kanapie.

Malfoy milczał dłuższą chwilę zanim nie rzucił zaklęcie rozpraszającego uwagę.

- Ja go nie rozumiem - wymamrotał.

Parkinson spojrzała na niego oceniająco.

- Kogo? Pottera?

Malfoy skinął głową.

- Na pierwszym roku odrzucił moją przyjaźń. - zaczął - Na oczach wszystkich, po prostu ją odrzucił, a kilka dni później porównał mnie do Weasley'a. Na drugim roku... On tak sobie po prostu rzucił, że mój ojciec dał na przechowanie wszystkie swoje artefakty Borginowi, ja naprawdę nie wiem jak się tego dowiedział. Tak samo, wiesz Warrington, Bole i Derrick zaatakowali go w pewnym stopniu z mojej winy. On o tym wie, a i tak zaproponował mi rozejm. Potem na czwartym roku, przy tej sytuacji z Moodym... On mnie wybronił, być może przez Zabiniego, ale jednak... Potem ten turniej. Nadchodzi era ciemności... On się nawet tym nie przejął! Tak samo ja ucieczką z Azkabanu. Każdy racjonalny człowiek na jego miejscu byłby przejęty. Jeszcze ojciec powiedział, że zmanipulował Knota, by uwolnił Syriusza Blacka.  Za cholerę nie rozumiem Harry'ego Pottera

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz