obfite owoce

997 118 36
                                    

Rozdział 52

Ich urodziny przebiegły całkiem spokojnie, podobnie jak rok wcześniej. Flacylla Zabini wyprawiła im skromną imprezę, dostali prezenty. Lyall i Inga wysłali jej swoje za pomocą sów, właściwie oboje również wysłali prezenty dla Harry'ego. Fred i George Weasley'owie również dołożyli co nie co, sprawiając Harry'emu zestaw ich najnowszych wynalazków. Hekate i Harry nadal nie byli do końca przyzwyczajeni do takiego traktowania, zawsze mieli tylko siebie, a od sierocińca jako prezent mogli dostać może pół tabliczki czekolady, najtańszej dostępnej w sklepie.

Następnego dnia za pomocą kominka przenieśli się do domu Tonksów leżącego w górzystej Walii. Był raczej skromny, w niczym nie przypominał Grimmauld Place 12, był dziwnie ciepły. Hekate przypominał trochę dom rodziny Sibrów. Przywitała ich całą rodzina, Andromeda, jej mąż Edward i córka Nimfadora. Regulus w tym czasie załatwiał swoje sprawy na Nokturnie.

- Mówcie mi Tonks - powiedziała młoda aurorka z uśmiechem - Mama strasznie mnie skrzywdziła tym imieniem - dodała szepcząc.

- Nimfadoro! - zwróciła jej uwagę Andromeda.

Włosy Tonks, które były do tej pory koloru gumy balonowej stały się niemal natychmiast czerwone.

- Mamo!

Ted Tonks jedynie parsknął śmiechem.

- Chodźcie, ziarna już są przygotowane.

To był pierwszy raz gdy Hekate świętowała Lughnasadh, to było pierwsze święto czarodziejów jakie mógł świętować Harry, a co najważniejsze to było pierwsze święto, które mogli świętować razem. Wyszli więc do ogrodu gdzie faktycznie przygotowane były doniczki z ziemią. Założyli rękawiczki.

- W tym roku będziemy sadzić piołun - oznajmiła Andromeda - Niestety nie mogę go ostatnio znaleźć w okolicy...

Tak też zrobili dokładnie zakopując w ziemi ziarenka. Nimfadora prawie wywróciła doniczkę, według swoich rodziców niezdarność była jej domeną. Pani Tonks uroczyście uniosła różdżkę.

- Jako gospodarz tego domu proszę magię, by wasza ziemia była płodna, plony obfite, a owoce najadające. Bądźcie płodni jak ta ziemia, przekażcie swą magię dalej i w waszym imieniu proszę, by magia wynagrodziła cierpienia wydawania potomków na świat. Finis prandium.

Podlali swoje doniczki.

- Finis prandium.

Odpowiedzieli chórem, a po ich skórze przebiegła magia. Harry prawie się przewrócił, Hekate pamiętając swoje pierwsze czarodziejskie święto szybko go podtrzymała.

- Zdecydowanie moje ulubione święto - stwierdziła Nimfadora - Jest takie radosne. No może jeszcze Litha mu dorównuje, ale mało kto ją obchodzi...

- Bo to przesilenie letnie, święto światła, a jasność już dawno porzuciła swoje rytuały - odpowiedziała Hekate tym, czego nauczyła się u Nadjeżdy Belkin - Podobnie jak Ostara, równonoc wiosenna.

Ted Tonks spojrzał się na nią smutno.

- To zawsze wydawało mi się bezsensowne - przyznał - Ja mam silne skłonności ku magii światła, naprawdę podczas Samhain włos jeży mi się na głowie i nigdy nie potrafiłem zrozumieć dlaczego rody światła nie kultywują swoich tradycji. Rozmawiałem o tym z Arturem Weasley'em, on powiedział mi tylko, że wszystkie rytuały świąt są ciemne i barbarzyńskie.

Pani domu pokręciła głową z rozczarowaniem jednocześnie prowadząc ich do środka domu. Sadzenie nasion było bardzo barbarzyńskie. Stół był przykryty białym obrusem, gdzieniegdzie leżały kłosy zboża. Każdy miał kieliszek wina, Harry i Hekate odrobinę rozcieńczone, mimo, że mieli już piętnaście lat. Na stole stały potrawy głównie zbożowe, były świeże chleby i makarony, oraz tarta z dżemem jagodowym.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz