ślepnąca

879 108 10
                                    

Rozdział 60

Powrót do szkół nadszedł szybciej niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Harry wrócił do Hogwartu niepocieszony, został przywitany nawałem najróżniejszych prac i esejów mającymi przygotować ich do Sumów. W między czasie Umbridge umacniała swoje rządy w szkole, a Armia Dumbledore'a działa coraz prężniej i bardziej bezczelnie, przynajmniej bliźniacy Weasley za jego radą nie wpakowali się w to. Harry spotkał się z Ginny, by ta przekazała mu raporty z przerwy świątecznej.

- Zakon ciągle coś mówił o Departamencie Tajemnic i ochronie czegoś przed nim - powiedziała mu - Hermiona twierdzi, że to musi być coś ważnego i przekopuje bibliotekę, by coś znaleźć.

Harry nie był głupi, od razu połączył fakty i wiedział, że mówili o przepowiedni. Zastanowił się chwilę.

- Nie przeszkadzaj jej, ani nie pomagaj w tym, nie pozwól jednak, by zainteresowała się za bardzo - powiedział - To jest sprawa wyższej rangi.

Ginny się już przyzwyczaiła, że mimo przysiąg Harry nie udostępniał jej zbyt wielu informacji twierdząc, że mogłyby one wpłynąć zbyt znacząco na jej zachowanie. Reszta jej informacji była raczej mało znacząca. Harry przekazał je Voldemortowi, był zadowolony, że sprawa przepowiedni rozwijała się.

Nie wszystko szło jednak tak dobrze. W Hogwarcie powstała Brygada Inkwizycyjna złożona z uczniów, której zadaniem było egzekwowanie przestrzegania dekretów edukacyjnych. Jej członkami było wielu Ślizgonów z oczywistego względu, ich rodzice pracowali w Ministerstwie Magii i członkostwo było niemal wymagane przy rosnącej pozycji Umbridge. Było tam jednak też wielu Puchonów, Krukonów i kilku Gryfonów, oni też musieli zatroszczyć się o pozycje rodziców. Pewnego dnia Umbridge zatrzymała go po lekcji.

- Zastanawiałam się, panie Potter, czy pan też nie chciałby wziąć udziału w Brygadzie Inkwizycyjnej? - zapytała swoim przesłodzonym głosem.

W takich chwilach Harry dziękował losowi za dwie rzeczy. Za to, że był Ślizgonem i za to, że miał opanowaną oklumencje.

- Wybaczy, pani profesor, ale to by wiązało się z dodatkowymi obowiązkami, a ja jestem na roku sumów. - rzekł najspokojniejszym tonem na jaki było go stać - Szczerze mówiąc, naprawdę nie mam pojęcia jak moi koledzy wyrabiają się z programem. Nauka jest dla mnie bardzo ważna.

Umbridge wyglądała jakby chciała wywęszyć jakikolwiek bunt z jego postawy.

- Oczywiście, słyszałam o pana pędzie do wiedzy... - wymamrotała - Cóż, rozumie pan, panie Potter, że jest pan postacią kluczową, zwłaszcza w świetle pewnych... informacji jakie wygłasza pan Dumbledore.

- Nie mam z nimi nic wspólnego, pani profesor, jak wielokrotnie pani powtarzałem - wyrzucił od razu Harry.

Umbridge uśmiechnęła się tak, że było widać jej zęby.

- Tak, tak... jednak mam obawę, że... społeczeństwo nie do końca ma o tym pojęcie...

Zmarszczył brwi, poprawiając lekko kosmyk czarnych włosów.

- Nie do końca rozumiem do czego pani zmierza. - przyznał.

Miał ochotę rozszarpać tą upierdliwą kobietę i był pełen podziwu dla siebie, że jeszcze tego nie zrobił. Jeśli chodziło o robienie komuś krzywdy raczej nie bywał cierpliwy.

- Myślę, że przydałoby się uświadomić społeczeństwo o tym co pan tak naprawdę myśli, panie Potter, na przykład poprzez małe oświadczenie w Proroku Codziennym.

W tym momencie Harry już poważnie rozważał wybłaganie jakiegoś mniej stabilnego psychicznie śmierciożercy o poznęcanie się nad różową ropuchą. Miał jasne wytyczne, miał grać z Dumbledorem, nie przyznawać powrotu Voldemorta, ale jednocześnie nie angażować się bezpośrednio w ruchy antydyrektorskie. 

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz