Rozdział 19
Od tej pory Harry był obdarzany w Slytherinie pogardliwymi spojrzeniami, jednak nawet Malfoy ograniczył swoje odzywki jedynie do takowego. To Harry mógł przeżyć, choć i tak obiecywał sobie w głębi ducha, że zetrze z twarzy współdomowników tę pogardę. Na razie brak większych kłótni musiał wystarczyć, to było na tyle wygodne, że Potter mógł to zaakceptować jako stan pośredni.
Draco Malfoy w drużynie Quiddicha, to była zaskakująca informacja i Harry zaczął się zastanawiać, czy nie miał nic wspólnego z atakiem na niego. Zostawił tą myśl, to był jedynie luźny domysł. Domysłem bardziej uzasadnionym było to, że po prostu wkupił się do drużyny, a niezaprzeczalnym faktem było jednak to, że nazwał Granger szlamą, a Weasley chcąc bronić swojej przyjaciółki sam trafił się klątwą. O ile to drugie było po prostu typowym Ronem Weasley'em, to to pierwsze w pewnym sensie go ruszyło. W Hogwarcie słyszał to słowo może kilka razy od starszych Ślizgonów, wiedział, że Hekate była tak nazywana nawet przez nauczycieli, a szczególnie Nikołaja Dołohova. Nie lubił Hermiony Granger, owszem, ale nie za krew.
- Musisz przyznać, Potter, że jej niezrozumienie czarodziejskiego świata jest denerwujące - powiedział do niego Theodor Nott.
Harry skinął mu głową. Siedzieli wieczorem we własnym dormiutorum, a Blaise przysłuchiwał się ich dyskusji.
- Tylko to jest wina jej charakteru, a nie krwi - argumentował Potter - Mnie też wychowali mugole, a nie zachowuje się jak ona i to nie jest z pewnością kwestia tego, że miałem ojca czystej krwi.
Nott uśmiechnął się lekko.
- Niektóre rody by się z tobą zgodziły, inne nie. - powiedział w końcu - Mój ród nie znosi mugoli, a nie mugolaków co do zasady.
- A to nie twój przodek tworzył Nienaruszalną Dwudziestkę Ósemkę? - zapytał ciekawie Potter.
Theodor zgodził się.
- Rodziny czystej krwi mają swoją specjalną magię, pewną unikalną cechę przekazywaną z pokolenia na pokolenie. - odparł - Jeśli chcesz, by twoje dziecko było dobre w jakimś kierunku to możesz starać związać się z kimś z krwią danej rodziny.
Harry zmarszczył brwi.
- Ale przecież jeśli mugolak będzie dostatecznie długo wiązać się z ludźmi z magią to może zdobyć swoją magie rodzinną, tak podejrzewam. Wszyscy pierwsi ludzie posiadali pewną magię, która albo się rozwinęła, albo zgasła. W mugolakach ona jedynie się budzi, a nie powstaje, bo to niemożliwe.
Harry dzielnie uczył się z 'Realnych dziejów magii' i efektem było to, że powoli zaczynał doganiać swoich kolegów z czystokrwistych rodzin. Nott zaniemówił na chwilę, Blaise też miał mało mądrą minę
- Cóż... - wybełkotał Theodor - To prawda... chyba... Znaczy nie zastanawiałem się nad tym w ten sposób... Napiszę do dziadka, on powinien wiedzieć jak odpowiedzieć na twoje pytania.
Harry uniósł brew w niemym zapytaniu.
- Uważa, że jesteś całkiem interesujący. - powiedział jedynie wychodząc z dormitorium.
Potter westchnął. Jak najbardziej rozumiał niechęć do mugoli, nie rozumiał jednak niechęci do mugolaków.
- Przecież to wszystko jedynie prowadzi do chowu wsobnego... - wymamrotał - Bezsens...
I następna godzinę spędził na tłumaczeniu Zabiniemu genetyki i biologii. Potem zaczęli uczyć się obrony przed czarną magią ze skopiowanych notatek Hekate. Mogli robić to jedynie teoretycznie, ale zawsze było to coś przy niekompetencji Lockharta.
CZYTASZ
gods of magic • potter twins
FanfictionBliźniakom o imionach Harry i Hekate, dwójce pociech Lily oraz Jamesa Potterów od zawsze były pisane wielkie rzeczy. Harry, który rzekomo pokonał najpotężniejszego czarnoksiężnika wszech czasów, miał już swój mały moment sławy, potem jednak czekało...