Rozdział 14

1.2K 79 3
                                    

Po tygodniu siedzenia w domu, Bianka miała już dość i chciała jak najszybciej wrócić do szkoły, lecz kiedy nastał faktycznie ten dzień, wcale nie było tak łatwo. Nastolatka wstała, a bardziej zczołgała się z łóżka zmęczona, obolała i przymulona. Założyła ciemne jeansy, czarną koszulkę i za duży sweter. Po ubraniu się i porannej toalecie czas na śniadanie. Dziewczyna postanowiła zjeść kanapkę i pół jabłka, bo i tak na więcej nie miała ochoty. Przeważnie wychodziła do szkoły, kiedy Pan Czarnecki był w pracy, natomiast mama Bianki jeszcze smacznie spała. Dziewczyna cicho zamknęła drzwi i ruszyła w stronę szkoły. Była to końcówka października. Ta pora roku była jedną z ulubionych pór roku dziewczyny. Akurat w ten poranek w powietrzu utrzymywała się mgła i było dosyć chłodnawo, ale potem miało się już rozpogodzić. W drodze nastolatka postanowiła nastroić się pozytywnie i puściła sobie „To jest Twój czas" Jeremiego. Kiedy weszła do szkoły, zrozumiała co wróciło. Wredne docinki od strony Roksany, wyśmiewanie przez Łukasza i jego kumpli i te całe szmery na korytarzu. Bianka powolnym ruchem ruszyła w stronę szatni. I choć nie była to długa droga (trzeba było przejść przez jeden korytarz) dziewczyna od każdego kogo mijała, dostawała słowa współczucia i pytania o samopoczucie. W szatni było parę dziewczyn z jej klasy, które jak tylko przyszła, zamilkły, po czym natychmiast zaczęły pytać o zdrowie i jak to się stało. Nastolatka strasznie nie lubiła takich sytuacji, więc jak najszybciej zostawiła to co miała zostawić, wzięła to, co miała wziąć z szafki i wyszła szybko z szatni.

-„O co im wszystkim chodzi? Co im Kamila naopowiadała?" – zastanawiała się szesnastolatka i akurat w tym samym momencie zauważyła przyjaciółkę przy drzwiach wejściowych i już miała podejść, gdy zrozumiała, że dziewczyna nie jest sama. Był to chłopak, a konkretnie tak, tak, Jeremi.

-Okay, to my się jeszcze zgadamy, to do zobaczenia! – pożegnała się Kamila i weszła zadowolona do szkoły. Jeremi w momencie ulotnił się spod szkoły.

-Hey. – powitała Biankę przyjaciółka.

-O czym Wy tak cały czas rozmawiacie z Jeremim? – dziewczyna już nie mogła wytrzymać i na powitanie rzuciła właśnie takie zdanie.

-O co Ci chodzi?

-Mi o co chodzi?! Wam o co chodzi?! Cały czas tylko jakieś szepty i tajemnicze rozmowy! Za każdym razem, kiedy chce gdzieś z Tobą wyjść to nie, bo nie możesz, a potem się okazuje, że umówiłaś się z Jeremim! Wszędzie gdzie Ty tam i on! Albo mi powiesz prawdę, albo naprawdę się wkurzę. – Kamila strasznie nie lubiła takiego tonu przyjaciółki, kojarzył jej się tylko z najgorszym. Teraz chciałaby wszystko opowiedzieć dziewczynie, o całym planie, o tym co się dzieje w szkole, ale nie może. Obiecała, że nie powie.

-Bianka...bardzo chciałabym Ci powiedzieć... - zaczęła powoli.

-Aha, dobra, nie wysilaj się, rozumiem. Szkoda, że Ty zawsze możesz na mnie liczyć, ale ja na Ciebie nie. – i ta cisza, wręcz ogłuszająca. Kamila czuła, że zaraz zemdleje, natomiast Bianka bardzo szybko pożałowała tych słów.

-Kamila...znaczy się... - tym razem już spokojniej, ale przyjaciółka była już wściekła.

-Rozumiem, przepraszam, że ci w ogóle zabierałam czas. Cześć. – i odeszła. Do końca dnia już nie rozmawiały ze sobą, za każdym razem kiedy Bianka próbowała pogadać, przeprosić, Kamila albo dosyć wyraźnie ją zbywała, ale po prostu odchodziła, choć w środku czuła się równie okropnie jak przyjaciółka. Z jednej strony chciałaby wszystko powiedzieć, pogodzić się i porozmawiać tak jak wcześniej, a z drugiej nie mogła mówić no i była zła na dziewczynę, że powiedziała coś takiego. Miała kompletny mętlik w głowie.

Jeremi Sikorski - moje nowe życie [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz