Rozdział 27

1K 57 4
                                    

„Dom był ogromny! Wszędzie były porozwieszane balony i serpentyny. Całe pomieszczenie oświetlały tylko światła z kuli dyskotek będącej w rogu sali. Było tak magicznie! Do pewnego momentu...do momentu gdy zobaczyła Jeremiego."

Ich spojrzenia się spotkały. Bianka poczuła mimowolny ucisk w brzuchu.

*perspektywa Bianki*

Nie wierzę w to! Cholera! Na całą, wielką stolicę Jeremi akurat musiał przyjść tutaj na Sylwestra?! On sobie chyba żarty robi! Dobra...trzeba coś zrobić. Szybko odwróciłam wzrok, nie chciałam, żeby mnie rozpoznał, choć i tak wiem, że już to zrobił. Super, zajebiście po prostu, ostatni dzień w roku, i muszę go tak zakończyć? Naprawdę? Okay, spokojnie, uspokój się, trzy głębokie wdechy i idziemy dalej. Postanowiłam podejść do jakiegoś chłopaka, który wyglądał na zbliżony wiekowo do mojego. Super, jeszcze ten kubek. Popatrzyłam się bezwiednie na sok grejpfrutowy zmieszany z wódką i stwierdziłam, że i tak, ostatni dzień roku, muszę się jakoś rozluźnić, wzięłam dużego łyka i zaczęłam już lekko pijana rozmowę.

*perspektywa Jeremiego*

To Bianka?! O kurwa...gdybyście ją widzieli...ta granatowa sukienka do połowy opinająca jej wspaniałe ciało i czarne szpilki...zawsze jest piękna, ale teraz to mam ochotę tylko podejść do niej i wbić się w te jej pełne usta, spojrzeć w jej czekoladowe oczy i utopić palce w jej włosach...zaraz, co?! Nigdy tak nie myślałem, cholera...ogarnij się, pójść za nią czy stać dalej jak ten idiota, na imprezie, na którą nawet ochoty nie miałem przyjść, no ale Robert i Kuba chcieli przyjść, więc co miałem zrobić, zobaczymy, może będzie ciekawie*

*perspektywa narratora*

Impreza na razie mijała w spokoju, Bianka była coraz bardziej pijana z każdym kolejnym łykiem...znaczy się kubkiem.

-Hey, może trochę przystopujesz? – złapała w końcu dziewczynę za ramię przyjaciółka i choć się śmiała, to poważnie się martwiła.

-C-co? Ja? Nie! Wszystko w porządeczku! – nastolatka była już wyraźnie pijana.

-Jednak chodź, przejdziemy się... - lekkie szarpnięcie wystarczyło i przyjaciółki poszły w stronę wyjścia na ogród. Była już godzina 22, więc było trochę chłodno, ale alkohol płynący w żyłach Bianki, ignorował poczucie zimna.

-O co Ci chodzi? Nie rozumiem, przecież kazałaś mi się dobrze bawić. – powiedziała dziewczyna już bardziej trzeźwym, ale ciągle pijanym spojrzeniem.

-Racja, miałaś się dobrze bawić, ale masz 16 lat! Jesteś niepełnoletnia! Można się dobrze bawić bez alkoholu!

-Nie znasz się! Jak się bawić, to na całego! YOLO! Poza tym mam prawie 17, więc jestem już prawie dorosła. – odrzekła załamanym głosem z chrypą wytworzoną na skutek alkoholu.

-Prawie robi dużą różnicę! Ogarnij się! Chcesz dopiec Jeremiemu, spoko! Ale bez przesady!

-Skoro wiedziałaś, że on tu będzie, to po co mnie przywoziłaś?! – Bianka nie pozostawała dłużna, w okrzykach.

-Nie wiedziałam! Dobra...zresztą, rób co chcesz, tylko potem nie płacz! – Kamila pośpiesznym krokiem wrócił do budynku. Nie była zła na przyjaciółkę, choć sytuacja z przed momentu ją trochę wkurzyła, ale postanowiła uważać na dziewczynę. Bianka tymczasem stała sama w ogródku, obok niej z minuty na minutę przybywały i ubywały osoby, jedni wchodzili, drudzy wychodzili, parę osób zaliczyli też przysłowiowego „zgona". Dziewczyna postanowiła wrócić do pomieszczenia i usadowić się przy barze.

Jeremi Sikorski - moje nowe życie [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz