Rozdział 25

1K 55 5
                                    

„Po drodze wpadł do domu po telefon i choć rodzice zaczęli zadawać masę pytań typu: „Jak było?", „Dlaczego tak szybko?", „Co się stało?" odpowiedział tylko, że musi się przejść i znów zniknął za ścianą ulicznego mroku i zgiełku. Kiedy zobaczył ekran komórki, zauważył 13 niedobranych połączeń. Wszystkie od Bianki. Normalnie by oddzwonił, ale teraz jakby ją zobaczył to nie obiecywał by, że jej nic nie zrobi. Kiedy tak patrząc na godziny połączeń, wpadł prawie w jedną dziewczynę."

-Jeremi! Jak dobrze, że Cię widzę! – Kamila była uradowana tym zbiegiem okoliczności, czego nie można było powiedzieć o chłopaku.

-Hey...wiesz, jakoś nie mam ochoty z nikim gadać. – nastolatek chciał kulturalnie spławić koleżankę, pierwsza osoba, która się mu kojarzyła z dziewczyną była Bianka, do której miał teraz ogromny żal.

-Jasne, spoko, ale chciałabym Cię tylko o jedno zapytać... - nie czekając na pozwolenie, nastolatka od razu wypaliła pytanie. – Rozmawiałeś z Bianką?

-Nie. – „i nie mam zamiaru" dodał w myślach, bo nie chciał być niekulturalny wobec dziewczyny, bo ona akurat nic nie zrobiła.

-Bardzo Cię przepraszam, Bianka mnie prosiła, żebym do Ciebie zadzwoniła albo poszła, ale...zapomniałam. – ostatnie słowo powiedziała wyjątkowo cicho. Była zawstydzona swoim zachowaniem.

-Widzę, że próbowała się do mnie dodzwonić, ale...to i tak bez różnicy. – obojętnie.

-No właśnie nie! Wczoraj rozładował jej się telefon i nie miała Internetu w domu, a chciała Ci powiedzieć, że umówiła się z kolegą...

-Dzięki, nie musisz się tłumaczyć, już wszystko rozumiem. – od Jeremiego dosłownie emanowała złość. Już miał odchodzić, gdy Kamila chwyciła go za ramię. Jej dłoń była ciepła, co chłopak wyczuł nawet przez kurtkę.

-Umówiła się z kolegą, moim kolegą na ozdabianie sali gimnastycznej u nas w szkole. Chciała to odwołać dla Ciebie, ale wiedziała jak bardzo jest to dla mnie ważne i no...to moja wina. – po jej zmarzniętym policzku spłynęła samotna łza.

-Nie prawda, to nie Twoja wina. – nie wiadomo, czy mróz panujący na dworze, złość Jeremiego czy smutek Kamili spowodowały, że chłopak delikatnie najpierw okrył dłonią policzek, a chwilę później jego wargi dotknęły ust dziewczyny. W pierwszym momencie oboje byli zszokowani obrotem akcji, ale potem żadne już się tym nie przejmowało. Kamila straciła wszystkie zmysły i całe racjonalne myślenie, jakie w niej było. Dopiero po kilku minutach takiego stania i całowania się z idolem, zrozumiała, że całuje chłopaka, który podoba się jej przyjaciółce. Delikatnie się odsunęła. Z jednej strony chciałaby go ochrzanić, że normalnie o tej godzinie siedziałby na randce z Bianką, ale z drugiej mega jej się to podobało.

-Przepraszam. – odchrząknął Jeremi.

-Ja już może pójdę... - nawet w mroku nocy chłopak zauważył u nastolatki rumieniec, co go w sumie podniecało. – Aha...to nie Bianki wina. – i Kamila szybkim krokiem ruszyła dalej w alejkę. Jeremi tak stał, ciągle był zły na Biankę, ale ją kochał, a z drugiej strony podczas tego pocałunku poczuł też iskry do Kamili. W sumie to z nią dogadywał się lepiej, zawsze było się z czego pośmiać i nie stresował się przy niej tak bardzo, jak przy przyjaciółce. Tak podbudowany ruszył w stronę domu.

***

-Gotowe. – rzekł Marcin. Praca zajęła im dobre kilka godzin, ale się opłaciło. Sala wyglądała tak pięknie, obydwojgu udzielił się świąteczny klimat. W między czasie zamówili sobie jeszcze pizzę i naprawdę było miło.

Jeremi Sikorski - moje nowe życie [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz