Rozdział 23

1.2K 55 1
                                    

„-Cześć Artur, nie chcę Wam przeszkadzać, ale jest Jeremi? Próbuję się do niego dodzwonić, ale on nie odbiera. – oprócz sprawy mikołajkowej, dziewczyna jeszcze raz chciała mu podziękować za wczoraj.

-To Ty nie słyszałaś? Wczoraj co prawda wrócił do domu, ale potem miał straszne duszności i rodzice zabrali go do szpitala. Został na obserwacji, bo miał nie wydolność serca."

-Co?! – Bianka ledwo trzymała się na nogach.

-Nie wiadomo, kiedy go wypuszczą, ale on mówił, że aż tak źle się nie czuje. – kontynuował chłopak.

-Spoko...dzięki... - dokończyła nastolatka. W tym samym momencie pojawił się obok niej ojciec braci.

-Cześć Bianko, coś się stało? – spostrzeżenia mężczyzny były trafne, bo szesnastolatka była cała blada. – Zgaduję, że Artur Ci już mówił o tym, gdzie jest Jeremi, może chcesz, żebym Cię zawiózł?

-Mógłby Pan? – zapytała słabo dziewczyna ledwo trzymając się na nogach.

-Pewnie, w takim razie pozwól mi tylko zostawić rzeczy i pojedziemy.

***

Kiedy Bianka i pan Sikorski byli już na miejscu, tata Jeremiego zdążył tylko rzucić.

-Teraz jadę do sklepu, ale jak będę wracał, to mogę Cię podwieźć do domu.

-Nie trzeba. Dziękuję, do widzenia. – i wybiegła w biegu zamykając drzwi. Kiedy prawie ze łzami w oczach tłumaczyła pielęgniarce, kim jest, w końcu mogła wejść na salę. Po kilkuchwilowym uspokajaniu się weszła do pokoju, gdzie leżał Jeremi, znowu ścisnęło ją w gardle. Jej idol leżał na szpitalnym łóżku, okryty cienkim kawałkiem materiału imitującym kołdrę, podpięty do kroplówki. Oczy miał zamknięte, a aparatura, pod którą był podpięty działała nad wyraz spokojnie.

-Jeremi...? – zapytała słabo, jakby się krztusiła. Widok chłopaka, który na co dzień jest bardzo pozytywną osobą, leżącego w taki sposób w takim miejscu bladego był okropnie przytłaczający.

-Dzień dobry, Ty jesteś...? – po chwili do pomieszczenia wszedł lekarz.

-D-dzień dobry, jestem jego przyjaciółką.

-Rozumiem, spokojnie, proszę się nie martwić, niedawno zasnął, sen był mu potrzebny. – mężczyzna w białym kitlu uspokoił Biankę.

-Dziękuję, mogę...mogę tu posiedzieć?

-Ja nie widzę problemu. – odpowiedział porozumiewawczym uśmiechem i wyszedł. Dziewczyna podeszła bliżej łóżka idola, przysunęła sobie metalowe krzesło i zestresowana, lecz jednocześnie szczęśliwa, usiadła. Z jednej strony bardzo martwiła się o nastolatka, a z drugiej była szczęśliwa, że jednak nie jest to nic na tyle poważnego i że przynajmniej sen ma spokojny.

***

Kiedy Bianka przemyślała już wręcz wszystkie tematy krążące po jej głowie, akurat Jeremi się obudził.

-Bianka? – zapytał zaspany.

-Tak, przepraszam, ale kiedy dowiedziałam się, że leżysz w szpitalu musiałam przyjechać.

-Oj, jesteś kochana, ale to znaczy, że ile tu już siedzisz? – dopiero teraz dziewczyna usłyszała, że przyjaciel ma chrypę i zdarte gardło.

-Jakieś... - spojrzała na zegarek. – cztery godziny. – nogi jej już zdrętwiały i gdyby nie to, że Jeremi się obudził, to sama pewnie by zasnęła.

Jeremi Sikorski - moje nowe życie [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz