Rozdział 35

927 53 1
                                    

„-Odsuń się, bo pożałujesz. – wygląd Jeremiego wcale nie był lepszy, poobdzierane knykcie, poharatana twarz i wszędzie siniaki.

-Nie odsunę się. – powiedział zdyszany.

-Dlaczego? Kim Ty w ogóle jesteś, że możesz tak nami zarządzać?! – chłopak zaczął na nowo się bulwersować.

-Jestem jej ojcem. – powiedział dobitnie."

Nastała chwila ciszy.

-Ale jak to?! – Jeremi zbaraniał.

-To co słyszałeś gówniarzu, więc...

-Nie mów tak do niego. – po raz pierwszy odezwała się Bianka.

-Ale... - tym razem szef wpadł w osłupienie.

-Nie mów tak do niego i odwiąż mnie! – nie musiała długo czekać, żeby jej nadgarstki i kostki zostały uwolnione. – I po drugie, nie jesteś moim ojcem. Na papierze to Ty sobie możesz być nawet Bogiem, ale nigdy nie nazwę Cię swoim ojcem, jesteś dla mnie nikim! Słyszysz? Nikim! – chłopak po raz pierwszy widział nastolatkę tak wkurzoną i zrozumiał, jakie piekło przechodziła i z resztą ciągle przechodzi.

-Bianko... - głos mężczyzny złagodniał, tak jakby chciał powiedzieć przeprosiny.

-Nie mów tak do mnie! Biłeś moją matkę! Biłeś mnie! Serio? Myślisz, że Ci to wybaczę?! Przez Ciebie moja matka nie żyje, ja trafiłam do domu dziecka, a Ty się cieszysz?! Bo masz kasę, co nie? Wóda tutaj pewnie leje się hektolitrami! Obiecywałam sobie, że jeśli nadarzy się taka okazja i będę mogła z Tobą pogadać, to powiem Ci, jak bardzo mnie skrzywdziłeś. Pomogli mi ludzie, którym kompletnie nie powinno zależeć na moim życiu, moi rodzice, opiekunki w przytułku, Jeremi, przyjaciele, a Ty jeszcze im niszczysz życie?! Nie wierzę, że dzięki komuś takiemu jak Ty żyję. Wolałabym już umrzeć. – dokończyła ze łzami w oczach i wybiegła z hali,

-Stój, ja to załatwię. – odpowiedział spokojnie, gdy Pola chciała biec za nią.

-Może Ci pomóc? – zapytał mężczyzna, ale od razu został zmierzony zabójczym wzrokiem chłopaka, więc zamilkł. Jeremi wybiegł na zewnątrz, ciągle wołając Biankę, jakby oczekiwał, że ta zaraz wbiegnie w jego ramiona. Tak też się nie stało, więc oparł się o barierkę, wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów. Palił od dłuższego czasu, ale nie tak często, żeby stwierdzić, że to nałóg. Stał tak, palił i patrzył w horyzont.

-„Co się teraz z nią stanie? Boję się o nią, ja znajdę inny sposób spłacenia długu, ale ona? Przecież on jej nie da żyć, jeszcze Remik...cholera, dobra, Jeremi, ogarnij dupę i weź się w garść, Bianka Cię teraz potrzebuje." – skarcił się w myślach, ale po chwili usłyszał cichy szloch za swoimi plecami. Odwrócił się i ujrzał zapłakaną szesnastolatkę.

-Bianka? – był to najgorszy widok jaki mógł zobaczyć. Widok wraka człowieka. Człowieka, którego tak bardzo kochał. Nie zdążył powiedzieć następnego potoku słów, które tkwiły mu w głowie, bo dziewczyna wtuliła się zapłakana w jego pierś. Nastolatek nie zdążył wyrzucić papierosa i tylko odsunął go na jak największą odległość od dziewczyny.

-Jak chcesz, to pal. – powiedziała cicho zmęczona dziewczyna.

-Myślałem, że nie lubisz papierosów, nie znam dziewczyny, która to lubi.

-Nie lubię palenia, ani papierosów, ale lubię zapach dymu. – uśmiechnęła się leniwie i ponownie wbiła swoją głowę w tors Jeremiego.

***

Bianka nieśmiało zapukała do drzwi własnego domu. W momencie otworzyła jej zmęczona kobieta. Gdy ujrzała nastolatkę wręcz rzuciła jej się w ramiona.

-Martwiłam się o Ciebie! – łkała. Jeremi, który przyszedł razem z dziewczyną, był szczęśliwy, że chociaż teraz przyjaciółka czuje się kochana. Z amoku myśli wyrwał go głos opiekunki. – Dziękuję Ci, Jeremi, że dzięki Tobie znowu mogę zobaczyć Biankę. Jesteś naprawdę niesamowitym chłopakiem.

-Nie ma za co, wyśpij się. – chłopak położył przyjacielsko dłoń na ramieniu nastolatki, na co ta się uśmiechnęła, a idol poszedł wzdłuż korytarza. Przed wejściem od bloku czekał na niego Łukasz. Nastolatek próbował go wyminąć bez słowa, ale ten pierwszy zaczął rozmowę.

-Ej.

-Czego chcesz?

-Jedziemy na jednym wózku, wiesz o tym. – nastolatek już wiedział, dokąd zmierza ta konwersacja.

-Wiem, ale to nie oznacza, że pozwolę Ci ją skrzywdzić. – chłopak wskazał ręką na drzwi wejściowe do domu.

-Oj proszę Cię, myślisz, że nadal Cię będzie uwielbiać, jak się dowie, dlaczego pracowałeś dla jej ojca? – to była przewaga Łukasza nad nim, Jeremi musiał tam pracować, żeby zapewnić w miarę dobry byt rodzinie, natomiast Łukasz sam się zgłosił.

-Wiesz? Myślę, że Bianka nie jest tak bezduszna jak Ty i nie jest takim egoistom i zrozumie to.

-Przekonamy się jutro.

-Co masz na myśli? – w momencie w oczach chłopaka pojawił się strach i obawa.

-Mówię tylko, że ciekawie jak zareaguje jak jej to powiem.

-I na serio podejrzewasz, że posłucha Ciebie?

-Tak, na serio tak myślę. – z każdym zdaniem chłopcy coraz bardziej na siebie warczeli i zbliżali do siebie, aż w końcu zaczęli się szarpać. Najpierw zaczęło się od szamotania za koszulki, potem jednak było coraz agresywniej.

-Jeremi! Łukasz! – już mieli się bić, ale w idealnym momencie na chodniku zauważyła ich Kamila i szybko do nich podbiegła. – Ogarnijcie się! Zachowujecie się jak dzieci! Ty Łukasz – won do domu i dwa razy nie powtórzę. – zabrzmiało to o dziwo dosyć groźnie, więc chłopak z zakrwawioną szczęką i potarganą koszulką ruszył kulejąc w ciemność ulicy. – A teraz o co chodzi?!

-O nic, nie pytaj, proszę. – Jeremi szybko splunął śliną, ale w świetle lampy ulicznej można było też zobaczyć krew.

-Dobrze...znalazłeś Biankę? – zapytała zaniepokojona zmieniając temat.

-Tak, jest już w domu, poprosiłem ją, żeby poszła spać, za dużo wrażeń jak dla niej jak na jeden dzień.

-To dobrze, a gdzie była? – chłopak zesztywniał.

-Ten...no...była...

-Jeremi, nie kręć, powiedz prawdę, wiesz dobrze, że prędzej czy później dowiem się tego od Bianki.

-No dobra...została porwana, jak się później okazało przez własnego ojca. – chłopak postanowił ominąć temat, skąd się dowiedział, gdzie przebywa.

-Jak to?! Jak się czuje? – zapytała zmartwiona.

-Dobrze, była strasznie zmęczona, więc poszła spać, spokojnie, jutro się z nią widzę i wtedy pogadamy.

-Okay, w takim razie papa. – pożegnała się Kamila i ruszyła dalej, Jeremi postanowił tak samo ruszyć w kierunku domu.

***

Bianka wstała około 9, po raz pierwszy tak wygodnie jej się spało, jeszcze z świadomością, że spała we własnym łóżku był najlepszy. Spojrzała na telefon. Jedna nowa wiadomość. Od Jeremiego.

„Dzień dobry Księżniczko, jak się spało? Chcesz się dzisiaj spotkać?"

Postanowiła w momencie odpisać.

„Oczywiście. Musisz mi wytłumaczyć parę rzeczy"

Odłożyła komórkę i rześko wstała z łóżka.


Jeremi Sikorski - moje nowe życie [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz