Rozdział 38

900 52 1
                                    

„-Chciałeś tego co masz. Nigdy mnie już nie zobaczysz. – odparła cicho.

-Naprawdę myślisz, że to już koniec? Chyba jednak nie zdążyłaś mnie poznać. – odpowiedział równie cicho, a na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech, gdy dziewczyna wbiła swój zapłakany wzrok w jego błękitne oczy.

-Jeśli nie chcesz jeszcze jechać...

-Nie, nie, jedźmy już. – nastolatka otrząsnęła głową i wsiadła do auta. Samochód ruszył. Za najbliższym zakrętem Biance zniknął z oczu obraz przyjaciół."

Kiedy wyjechały na autostradę nastolatce mimowolnie spłynęło kilka łez.

-Kochanie, poradzimy sobie, obiecuję, nasze nowe mieszkanie jest naprawdę ładne i będziesz mieć blisko szkołę, wiem, będzie ciężko Ci się przyzwyczaić, ale jesteś już dużą dziewczynką. – poklepała ją po nodze mama.

-Wiem, ale to boli. Bardzo boli. – otarła szybko łzy, ale mało to dało, bo do oczu zaczęły napływać kolejne.

-Znajdziesz innych przyjaciół. – zapewniała ją.

-Ale ja tego nie chcę i skończmy już ten temat. – urwała chłodno Bianka.

***

Około 22 były na miejscu. Zabrze przypominało wyglądem Warszawę, ale dziewczyna wiedziała, że to nie to samo.

-Dzień dobry Paniom, kłaniam się w pas. – takim sposobem przedstawił się właściciel mieszkania. Nastolatka nienawidziła takich ludzi – nieszczerych, z przyklejonym uśmiechem i już wiedziała, że to zdanie będzie jak całe życie tutaj – beznadziejne.

-Witam Państwa, dziękuję za tak szybkie rozpatrzenie mojej propozycji. – mama Bianki starała się zachować spokój i nie okazywać zdenerwowania.

-To my dziękujemy, wraz z małżonką potrzebowaliśmy szybko nabywcy naszego mieszkania. – dopiero teraz Bianka zauważyła drobną, szczupłą kobietę o równie sztucznym uśmiechu i okropnej do granic możliwości sukience w kwieciste wzory. Ogólnie obydwoje wyglądali jakby zatrzymali się w latach 60. XX wieku: ona miała średniej długości włosy z wywiniętymi na zewnątrz końcówkami, jemu zaś ulizane ciemne włosy idealnie pasowały do pucołowatej twarzy. – A to klucze, oprowadzilibyśmy Panie po mieszkaniu, ale trochę się śpieszymy, będziemy jeszcze oczywiście w kontakcie, do widzenia! – i zanim się spostrzegły, małżeństwo wsiedli już do samochodu i odjechali.

-To może najpierw zobaczymy jak to wygląda? – zaproponowała rodzicielka i wyciągnęła z bagażnika dwie walizki. Tylko tyle zostało z poprzedniego miejsca zamieszkania. Dziewczyna weszła z opiekunką na górę. Pierwszym szokiem był wygląd wewnętrzny bloku, w opisie było zupełnie co innego, ale Pani Czarnecka byłą dobrej myśli. Była dopóki nie zobaczyła mieszkania. Na Internecie wyczytała, że jest to mieszkanie praktycznie w stanie nienaruszonym, odnowione i bez szwanku, natomiast gdy zobaczyła je na żywo, zrozumiała dlaczego właściciele tak szybko się „zmyli". Ściany były poobdzierane, brudne, zniszczone, sufit przeciekał, co tworzyło pleśń w rogach pokojów, nie mówiąc o tym, że wszystko było tak brudne, zakurzone i lepkie, że szkoda słów.

-Serio? Wybierałaś to mieszkanie z zamkniętymi oczami? – zapytała Bianka. Ciągle nie mogła w to uwierzyć, że nagle z dosyć dobrego życia, stabilnego i szczęśliwego, wpadła do jakiejś meliny.

-W opisie było trochę inaczej... - odpowiedziała na niewielkim wdechu matka, sama nie mogła się pogodzić z tym, co widzi przed sobą. Nastolatka postawiła walizkę w holu i podeszła do okna. Widok z niego rozciągał się na szarą kamienice i pozostałą część miasta. Ich nowego domu.

Jeremi Sikorski - moje nowe życie [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz