Rozdział 56

896 57 12
                                    

"-Jeremi, kocham Cię i dziękuję, że jesteś. - wyszlochała wtulona w niego.
-Też Cię kocham. - odpowiedział pewnie przytulając ją jeszcze mocniej do siebie."
Siedzieli jeszcze trochę w ciszy wtuleni do siebie, gdy przerwał im sygnał dzwonka telefonu chłopaka.
-To tata. Mówi, że czeka już na nas za klubem. - powiedział czytając wiadomość.
-To ja już pójdę na pociąg. - westchnęła ciężko i wstała z ławki.
-Powinnaś zostać jeszcze, przynajmniej do jutra. - odpowiedział stanowczo łapiąc Biankę za dłonie. - Nalegam.
-Może mama się nie wkurzy... - zaczęła się zastanawiać, ale nie zdążyła zebrać wszystkich myśli, gdyż Jeremi już ciągnął ją w stronę auta.
***
Nastolatkowie byli w domu. Brunet właśnie szykował dla nich kolację - omlet.
-Jak się czujesz? - zapytał, gdy dziewczyna powoli piła zieloną herbatę. Spojrzała na chłopaka, który wydawał się być trochę zażenowany tym. Jeszcze nie oswoił się z aktualną sytuacją.
-Jest okay. - ich rozmowę przerwał telefon Bianki.
-Halo? No cześć. - powiedziała zadowolona, ale po tonie matki, od razu zrzedła jej mina.
-Gdzie Ty jesteś? Miałaś już być! Nawet nie wiesz, jak się o Ciebie martwię!
-Spokojnie, zostanę u Jeremiego jeszcze jedną noc i jutro z rana pójdę na pociąg.
-Mam nadzieję. - tymi słowami zakończyła się ich rozmowa. Nastolatka schowała twarz w dłoniach, a brunet w momencie przestał skupiać swoją uwagę na kolacji.
-Spokojnie, będzie dobrze, wystarczy uwierzyć w siebie i stanąć czołem z przeciwnościami losu. - przytulił ją. Kiedy szesnastolatka już się uspokoiła obydwoje usiedli do kolacji.
-Przepraszam Cię, trochę nie dopilnowałem tego naszego posiłku. - zaczął się uroczo śmiać ze swojej niezdarności, Bianka również dołączyła.
-Na pewno będzie smaczne. - podsumowała pewna i nie myliła się. Kiedy już skończyli jeść, dziewczyna wstała od stołu i ziewnęła.
-Idę się położyć, jestem zmęczona. - stwierdziła i ruszyła w kierunku schodów. W momencie szedł obok niej Jeremi, który chwilę temu skończył myć naczynia.
-Nic Ci nie potrzeba więcej? - zapytał z troską. Brązowooka popatrzyła na niego czule.
-Jesteś kochany, ale naprawdę, jedyne co mi teraz potrzeba to wygodne łóżko i ciepła pościel.
-No dobrze, idź się połóż, ja za chwilę przyjdę. - objął dłońmi twarz dziewczyny i ucałował ją w czoło. - Dobranoc. - nastolatka zniknęła w ciemnym pomieszczeniu, a brunet zszedł na dół. Oprócz wiadomości od fanów, miał też parę SMS-ów od Poli i innych znajomych. Stwierdził, że skoro Bianka i tak musi jutro wrócić do domu, to czemu po południu nie spotkać się z przyjaciółką? Potem odpisał na parę wiadomości od fanów i poszedł się położyć. Faktycznie, gdy wszedł do sypialni, dziewczyna już spała, więc tylko zgasił światło, cicho podszedł do łóżka i równie ostrożnie ułożył się obok nastolatki. Ta wręcz natychmiastowo odwróciła się do idola, a ten złapał ją za dłonie i tak zasnęli.
***
Gdy Bianka przebudziła się, na dworze było już jasno, ale wcześnie. Na jej gołych rękach pojawiła się gęsia skórka spowodowana porannym powietrzem. Wstała jeszcze zaspana i lekko przygnębiona faktem, że musi już wracać do domu. Zaczęła pakować po cichu rzeczy do plecaka, z którym przyjechała. Jeremi gdy tylko się obudził, zauważył, że obok niego nie ma nastolatki.
-Co się dzieje? Co robisz? - zapytał widząc Biankę wyciągającą ubrania z szafy. 
-Pakuję się. Za niecałe 2 godziny mam pociąg. - mówiąc to odłożyła ostatnie rzeczy niedaleko plecaka i stanęła przed dużym lustrem. Chciała udawać, że poprawia swój strój na dzisiaj, ale tak naprawdę przyglądała się sobie. Wyglądała okropnie, miała podkrążone oczy, a włosy rozczochrane. Spuściła głowę i zacisnęła powieki. Na samą myśl o powrocie do Zabrza robiło jej się niedobrze. Nagle poczuła za sobą czyjąś sylwetkę, której ręce objęły ją w pasie.
-Jesteś piękna. - wyszeptał jej do ucha Jeremi, na co ta mimowolnie się uśmiechnęła. Skierowała spojrzenie na odbicie w lustrze. Chłopak oparł delikatnie brodę na jej ramieniu i patrzył w ten sam punkt co ona. Dziewczyna znowu opuściła głowę, ale tym razem z jej oczu wyciekło mimowolnie i powoli kilka łez.
-Cisza, spraw by nikt przez chwilę Cię nie słyszał, by stanęła Twego życia klisza, właśnie dzisiaj, właśnie tu... - zaczął śpiewać piosenkarz bardzo cicho i delikatnie prosto do ucha brunetki.
-Słuchaj jak ustają myśli, zawierucha i jak cisza tak rzekomo głucha, dźwięczy w uszach, budzi duszę Twą. - przy drugiej części pierwszej zwrotki, Bianka przyłączyła się do śpiewania, a Jeremi szeroko się uśmiechnął. Uwielbiał słuchać dziewczyny jak mówi, ale gdy już śpiewała to był istny raj!
-Kocham Cię. - wyszeptał brunetce, patrząc jej prosto w oczy.
-Też Cię kocham. - odpowiedziała z uśmiechem, a piękna sytuacja zakończyła się pocałunkiem. W pewnym momencie jednak brązowooka oderwała się.
-Muszę się pośpieszyć. Obiecałam, że wrócę jak najszybciej. - odeszła i zaczęła się na nowo pakować kolejne ubrania.
-Zostań jeszcze na jeden dzień, skoro wiesz, że nie dasz rady jej tego powiedzieć.
-Łatwo Ci mówić, to jednak kobieta, która nie jest moją matką, adoptowała mnie i oczekuje ode mnie zachowania godnego arystokratów, a nie szesnastolatki w ciąży! - wybuchła kolejnym niepohamowanym szlochem. Jeremi podszedł do niej i przytulił. Nic nie mówił, bo wiedział, że to bliskości drugiej osoby Bianka potrzebowała. Po chwili, dziewczyna oznajmiła.
-Okay, zawieziesz mnie na dworzec?
-Jasne, tylko ubiorę koszulkę. - chłopak wyciągnął z szafy czarną koszulkę, która idealnie pasowała do szarych spodni dresowych. - Chodź. - powiedział i ruszył, a nastolatka za nim.
-Otwórz się na świat. - brunetka zaśmiała się, na co piosenkarz odwrócił się do niej i uśmiechnął z przekorem. Chwilę później byli już w aucie.
-Może jednak chcesz zostać...
-Nie, jedźmy, proszę. - brązowooka odpowiedziała stanowczo zaciskając znowu powieki, żeby tym razem nie pozwolić łzą wypłynąć. Nastolatek bardzo chciał pomóc dziewczynie, ale nie mógł, nie potrafił. 15 minut później byli już na jednym z peronów.
-Boję się. - przyznała zdenerwowana dziewczyna.
-Wierzę, ale pamiętaj, masz mnie. - przytrzymał jej rękę, kiedy zauważyli nadjeżdżający pociąg. Gdy maszyna się zatrzymała, Bianka puściła dłoń Jeremiego i powoli udała się w stronę wejścia. Chłopak szybko podbiegł do dziewczyny.
-Kocham Cię. - pocałował ją, miał nadzieję, że nie po raz ostatni.
-Ja Ciebie też. - odpowiedziała ze łzami w oczach i weszła do pociągu. Usiadła na siedzeniu najbliżej drzwi wejściowych i wraz z nastolatkiem, patrzyli na siebie dopóki nie ruszyła. 
***
Szesnastolatka nawet nie próbowała czytać czegokolwiek, bo wiedziała, że i tak nie skupi się na tym, wszystkie jej myśli kierowały się do pytania "co teraz będzie?", wiec tylko smutno patrzyła w szybę i przyglądała się widokom za oknem, albo powolnie spływającym kropli deszczu na szybie. Przyjechała do Zabrza około godziny 13 i już czuła, że nie będzie dobrze. Tu również panowała ulewa, taka jak przez całą drogę pociągiem. Wsiadła w taksówkę i pojechała w stronę jej miejsca zamieszkania.
***
Gdy weszła do budynku, momentalnie zrobiło jej się niedobrze, ale nie było to spowodowane jej aktualnym stanem zdrowia, tylko faktem, że musi to powiedzieć tej kobiecie. Ruszyła powoli po krętych schodach prowadzących na kolejne piętra kamienicy. Każdy stukot jej butów obijał się po całym budynku, przerywanym tylko kapaniem wody z nieszczelnych rur. Gdy pokonała już schody prowadzę na jej piętro, przedostatnie w całej kamienicy, obejrzała się jeszcze raz za siebie. Brakowało jej tej jednej osoby, która by ją teraz wsparła. Poprawiła sobie plecak na plecak i z westchnieniem zapukała do drzwi jej mieszkania. Szybko otworzyła jej matka. Obydwoje miały chłodny wyraz twarzy, a relacje między nimi były napięte. Dziewczyna bez słowa do mieszkania, ale czuła na plecach wzrok matki, gdy ta mierzyła ją wzrokiem. Rzuciła plecak na swoje łóżka i poszła do salonu. Chciała to już mieć jak najszybciej za sobą. Usiadła na fotelu, podczas gdy mama usiadła na kanapie.
-Co mi chcesz powiedzieć? - zapytała w końcu rodzicielka z lekko ironią, ale chłodem. Bianka wzięła głęboki wdech i powiedziała.
-Jestem w ciąży. - oparła się na fotelu czując jakby serce miało jej zaraz wyskoczyć z piersi.
-Brawo, myślałam, że bardziej będziesz doceniać szansę na lepsze życie, a nie będziesz mieć dziecka w wieku szesnastu lat, ale to tylko świadczy o Tobie, puściłaś się z jakimś i masz. - dziewczyna słuchała w milczeniu, ale po ostatnich słowach coś w niej pękło.
-Z nikim się nie puściłam, a nawet jeśli to trudno, to jest dziecko, zajmę się nim i wychowam.
-Widzę Matkę Teresę znalazłam, ale dobrze, skoro chcesz być  dorosła, to się tak zachowuj. Spakuj się, bo w tym domu już mieszkać nie będziesz. - stwierdziła chłodno i choć w środku, brunetkę zatkało, na zewnątrz jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, jakby była na to przygotowana. Wyszła do swojego pokoju, spakowała wszystkie swoje ubrania, zatrzymała się na jednej sukience. Czarna, w miarę krótka, ale nie za bardzo. To w niej zagrała swój pierwszy koncert, z Jeremim. Przez te trudne miesiące nawet nie miała czasu, ani nawet możliwości grać na fortepianie. Cisnęła materiałem do sportowej torby, do tego dorzuciła jeszcze parę rzeczy i zasunęła torbę. Wzięła jeszcze plecak i skierowała się w stronę drzwi wejściowych, gdzie czekała już na nią matka. Nie patrzyły sobie w oczy, ale czuły swoją obecność.
-Miło było. - stwierdziła na koniec beznamiętnie brunetka. Nawet już nie miała siły płakać, ale to w sumie w tym przypadku dobrze, bo kobieta nie poczuła przewagi. Bianka wyszła i zamknęła drzwi, schodami skierowała się na dół i wyszła z kamienicy, w której w głębi duszy nienawidziła.  Oparła się o ścianę. Jedynymi czynnościami jakie wtedy robił ro mruganie i oddychanie. Na deszczu przed wejściem do budynku stał mężczyzna tyłem do dziewczyna. Stał pod parasolem i patrzył w niebo.
-Jak to życie potrafi nam skopać. - zaśmiał się z ironią i skierował swoją twarz w stronę nastolatki. - Co prawda, nie mam żadnej kasy, żeby Ci coś dać, ale masz, odetchnij trochę. - wyciągnął ku niej paczkę papierosów, a brunetka wzięła jednego z nich. Facet podpalił jeden koniec tytoniowej ulgi, żeby Bianka mogła zapalić. Siedziała na tym mokrym betonie i paliła. Nie przeszkadzało jej, że cały plecak ma już prawie mokry, a sama też już była przemoczona. Wraz z mężczyzną nie odzywali się do siebie, tylko palili.
-Ja już muszę iść, powodzenia. - już miał odchodzić, gdy nagle zawrócił. - Masz, na te gorsze momenty. - podał jej paczkę, z której wcześniej wyciągnęła pojedynczego papierosa i odszedł w swoją stronę. Bianka dopaliły szybko papierosa i również wstała. Kiedy już była wręcz na samym dnie, nie zależało jej na niczym. Ruszyła w stronę mieszkania Piotrka, żeby dowiedzieć się prawdy. Szła pewna siebie, bo absolutnie nie miała nic do stracenia, a na niebie zaczęło się przejaśniać.
-----------------------------------
Kochani! Rozpisałam się trochę, ale jak Wam się podoba? 🙈
Widzę, że muszę Was mobilizować do komentowania, więc kiedy będzie 7 komentarzy, wtedy dopiero wrzucam nowy rozdział 😘
Piszcie co sądzicie o takim zwrocie akcji!
Uwielbiam Was ❤️
Livia

Jeremi Sikorski - moje nowe życie [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz