Rozdział 42

780 55 9
                                    

„-Dziękuję, a teraz chodźmy, bo zaraz koncert! – otworzył drzwi, żeby przepuścić czternastolatkę.

-I nie zakrywaj tatuaży pod bluzami, bo są niesamowite, nie masz się czego wstydzić. – chłopaka zamurowało, a dziewczyna wyszła zadowolona i stanęła pod sceną."

Koncert był wspaniały! Pod koniec stało się coś niesamowitego! Natalia przyniosła tort, który wręczyła mu po występie. Po widowisku Jeremi ponownie podszedł do Natalii.

-Organizuję jutro imprezę urodzinową i może chciałabyś wpaść?

-Ja?! Tak! Tak! – pisnęła ze szczęścia dziewczyna.

-To super, wyślę Ci jeszcze wieczorem adres i mam nadzieję, że się pojawisz. – uśmiechnięci wpatrywali sobie chwilę w oczy.

-Jeremi! Tata przyjechał! – krzyknął Artur.

-Muszę iść, to do zobaczenia jutro. – pożegnał się miło i poszedł za bratem, natomiast czternastolatka stała jeszcze chwilę zadowolona.

*niedziela*

Bianka obudziła się zaspana. Spojrzała na ekran telefonu i zobaczyła jeden z najlepszych widoków XXI wieku: dwie kreski Wi-Fi i pełny sygnał. Postanowiła póki może korzystać, zobaczyć co w świecie Internetu szumi. Na Instagram'ie i Facebook'u szybko skończyły się nowe informacje, ale pozostał jeszcze Snapchat. A tam za równo w prywatnych wiadomościach, jak i na głównej spam. Na priv Snapy od Kamili, Natalii i Jeremiego. Zdjęcie od przyjaciółki szczególnie ją zainteresowało. Normalne tło, a na tym pytanie: „Jeremi robi dzisiaj imprezę urodzinową, mogę do Ciebie zadzwonić, żebyś z nim pogadała?", dziewczyna szybko odesłała Snapa, że nie da rady, kłamiąc że nie ma zasięgu.

-„Jeremi ma urodziny. Siedemnaste. Wypadałoby coś zrobić, tylko co?" – chwilę się tak zastanawiała. – „Mam." – ubrała się szybko w czarne rurki, koszulkę zespołu, którego od niedawna słuchała nałogowo i czarną bluzę. Do plecaka wrzuciła książkę, butelkę wody i na szybko zrobioną kanapkę. Pożegnała się z jeszcze śpiącą mamą, założyła czarne New Balance i wyszła. Po drodze puściła sobie na słuchawkach muzykę i pokierowała się w stronę schroniska.

***

-Tutaj mamy wszystkie psy, które chciałaby Pani zaadoptować? – zapytała wolontariuszka Bianki, gdy szły wzdłuż klatek z psami. Dziewczyny widziały po drodze klatki z psami w różnym wieku i rasie. Uwagę szesnastolatki przykuł jednak szczeniak owczarka niemieckiego, trzymał się z daleka od innych psów, ale pomimo tego był szczęśliwy.

-Czy mogłabym zaadoptować tego?

-Tak...ale musi Pani wiedzieć, że urodził się jako najsłabszy z miotu i jest bardzo podatny na choroby.

-Rozumiem, więc gdzie papiery? – zapytała wesoło, a szczeniak jakby zrozumiał, zaczął machać ogonem.

***

-Dobra maluchu, to teraz na pociąg do Twojego domu. – powiedziała dziewczyna do psa, który siedział zadowolony w koszyku na kocu. Oprócz koszyka, nastolatka kupiła też karmę dla szczeniąt i zabawkę. Razem ruszyli na stację kolejową. W ostatniej chwili zdążyli na pociąg, który jechał w kierunku Warszawy. Bianka zajęła w sumie dwa miejsca w jednym z przedziałów, natomiast psiak od razu wychylił radośnie głowę z kosza, na co szesnastolatka tylko się zaśmiała i zaczęła czytać książkę. „Obsydian" – jedna z lepszych książek, jaką czytała. Gdy wciągnęła się w akcję Daemon'a i Katy, prawie przegapiła swoje miejsce wysiadki.

-„Cholera, znowu? To nie jest mój dzień, mam nadzieję, że przynajmniej ten maluch zyska nowy dom, najwyżej wezmę go do domu." – myślała idąc w kierunku domu. Wiedziała, że impreza nie jest u niego w mieszkaniu, tylko w domu, w którym odbywał się Sylwester. W Warszawie była zupełnie inaczej niż w Zabrzu, było ponuro i zbierało się na deszcz, ale dziewczyna i tak ruszyła w kierunku domu.

***

-...niech żyje nam, a kto? Jeremi! – chłopak zdmuchnął świeczki na urodzinowym torcie, a wszyscy zaczęli wiwatować, a z czasem składać życzenia. Jeremi był ogromnie szczęśliwy, że może spędzać ten czas z bliskimi, ale brakowało mu jednej osoby: tak, dokładnie, Bianki. Kiedy w domu była radosna, rodzinno-przyjacielska atmosfera, ale nastolatek miał cichą nadzieję, że nagle do drzwi zapuka dziewczyna, taką jaką zapamiętał.

-Jeremi, jeszcze raz Ci dziękuję, że mnie zaprosiłeś, ciągle nie mogę w to uwierzyć! – podeszła do niego zapłakana Natalia.

-Ooo...nie płacz, to nic wielkiego, dziękuję, że mi powiedziałaś o Biance. – powiedział wtulony do dziewczyny. Tą słodką chwilę przerwał dzwonek do drzwi.

-Otworzę. – powiedział nastolatek i podszedł do drzwi. Z odruchu spojrzał w górę, ale nie zauważył nikogo, ale kiedy spojrzał na swoje stopy zobaczył koszyk, a w nim małego owczarka niemieckiego wesoło merdającego ogonem.

-Hey maluchu, co Ty tu robisz? Sam pewnie tu nie przydreptałeś, ale gdzie Twój właściciel. – Jeremi zauważył na szyi psa wstążkę z jakimś liścikiem. Treść jego brzmiała: „Zaopiekuj się mną! Wszystkiego najlepszego!". Chłopak rozejrzał się wokół domu.

-„Skoro niedawno był dzwonek, to właściciel nie mógł daleko odejść." – i faktycznie, ujrzał spokojnie idącą dziewczynę z kapturem na głowie i rękami w kieszeniach od bluzy. Chłopak czym prędzej wniósł koszyk do środka i pobiegł za dziewczyną. Nastolatka szybko go zobaczyła i zaczęła biec. Na nieszczęście siedemnastolatka, jego konkurentka była szybsza. Idol tylko dzięki długiej ręce złapał ją za otwarty plecak, przez co wypadła książka, ale dziewczyna nie zatrzymywała się i biegła dalej. Idol pochwycił książkę i wrócił na swoje przyjęcie urodzinowe.

***

Bianka zatrzymała się dopiero gdy weszła na peron. Gdy chciała zasunąć plecak, zobaczyła, że zgubiła książkę.

-„Cholera, trudno, było warto." – uśmiechnęła się do siebie, założyła słuchawki na uszy, wsiadła do pociągu i ruszyła w kierunku domu.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kochani! 42 rozdział za nami! Dziękuję za przeczytanie i zapraszam do komentowania!

*WIDZISZ = KOMENTUJESZ*

Uwielbiam Was,

Livia


Jeremi Sikorski - moje nowe życie [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz