Rozdział 39

877 52 0
                                    

„-Dobra, jak się nazywasz?

-Bianka...

-Źle, nie mówimy do siebie po imieniu, zrozumiano?

-Tak...

-Okay, będziesz...będziesz Księżniczką, tak się przyjęło i tak będzie, rozumiesz? – Bianka niepewnie kiwnęła głową. – Więc sztama. – dziewczyna podała nastolatce rękę na znak zgody, natomiast szesnastolatce nie pozostało nic innego jak odwzajemnić gest."

Nastolatkowie po lekcjach poszli do parku.

-To...co będziemy robić? – zapytała cicho skrępowana Bianka.

-A co się robi w parku? – rzuciła z pogardą nowo-poznana znajoma.

-No nie...nie wiem. – zakończyła pod nosem zdezorientowana. Kiedy weszli do parku i oblegli jedną z ławek, chłopcy wyciągnęli ze swoich plecaków piwo i wódkę, co nastolatkę mocno zszokowało.

-Pij, Księżniczko. – mówiąc to znajoma podała jej puszkę piwa.

-Ale...ja nie piję... - odmówiła nieśmiało.

-Tak, tak, jasne, przyjazd takiej osobistości trzeba uczcić! – zarechotał chłopak, przez co Bianka się trochę speszyła, nie czuła się dobrze w tym towarzystwie, ale wiedziała jednocześnie, że to już nie jest to samo życie, co w Warszawie. Wpatrywała się jeszcze chwilę w wieczko puszki i postanowiła, że zaryzykuje, łyk piwa jej nie zaszkodzi, a musi się tu jakoś odnaleźć.

-Nie jestem żadną Księżniczką. – rzuciła pewnie i wzięła głęboki łyk. Uczucie trunku przelewanego w organizmie był podobny do tego wypitego na Sylwestrze, ale jednak nie było to to samo.

-No, no Księżniczko, nie dławisz się, chyba już masz jakieś doświadczenie. – zarechotali znowu, na co Bianka triumfalnie na nich spojrzała i sama nie zauważyła, w jak szybkim tempie wypiła całe piwo.

***

-W dupie mam to, że nie chcesz się ze mną spotkać, musimy tam iść, czy tego chcesz czy nie, tkwimy w tym bagnie we dwoje.

-No dobra, spotkajmy się pod magazynem. – Jeremi się rozłączył, została mu tylko lekcja pianina, po której miał iść do szefa po odpowiednią gotówkę. Szedł z teczką, w której miał nuty po schodach i przez korytarz. Przeważnie o tej godzinie, albo wszyscy byli na dodatkowych zajęciach, albo czekali na nie, albo skończyli już lekcje i poszli do domu, uroki szkoły muzycznej. W momencie zatrzymała go dziewczyna z równoległej klasy, Emilka.

-Jeremi...co tam? – widać było, że dziewczyna chciała o coś zapytać, ale głupio jej było to rzucić tak prosto z mostu.

-Spoko, ale wiesz, teraz się trochę śpieszę, może przełożymy tą rozmowę na jutro? – zapytał.

-Okay. – odpowiedziała ze słabym uśmiechem, prośba chłopaka zbiła ją z tropu, ale nie chciała dawać tego po sobie znać.

-To super, to do zobaczenia! – rzucił i pobiegł pod swoją salę. Nauczycielka czekała już na niego.

***

Jeremi po zajęciach wybiegł ze szkoły, wsiadł w pierwszy-lepszy autobus i wysiadł nieopodal magazynu. Łukasz już na niego czekał.

-No! Myślałem, że nie przyjdziesz! – tak go powitał.

-Dobra, wiem, że dla żadnego z nas nie jest to najprzyjemniejsze spotkanie, ale trzeba to załatwić i koniec.

-No to chodź, a nie stój tak. –przewrócił oczami chłopak i ruszył, Jeremi chwilę później do niego dołączył. Kiedy weszli do magazynu, wyglądał jak zawsze.

Jeremi Sikorski - moje nowe życie [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz