Rozdział 21

1.1K 59 2
                                    

„Po zajęciach Bianka jeszcze umówiła się z Marcinem, że to ona przyjdzie zamiast Kamili i stwierdziła, że napisze do Jeremiego.

-Kochany Jeremi! Moim marzeniem jest, żebyś wrócił do Warszawy i spełnił moje marzenia! – napisała to wyraźnie dla żartów, ale w momencie dostała wiadomość..."

-Odwróć się – Bianka tylko cicho się do siebie zaśmiała, ale stwierdziła, że to zrobi. Kiedy odwróciła się ujrzała Jeremiego. I nagle wszystko przestało istnieć, szum ulicy ucichł, a ludzie znikli. Resztkami racjonalnego myślenia dziewczyna pilnowała, żeby nie wypuścić telefonu i szybko podbiegła do szesnastolatka i nic nie mówiąc wtuliła się w niego. Kiedy Bianka tak tuliła się do Jeremiego, ten zrozumiał, że właśnie w rękach trzyma cały swój świat...i nawet mu się to podoba. Dopiero, kiedy poczuł, że dziewczyna powoli się od niego odrywa i ociera oczy, spojrzał na jej śliczną twarz. Uśmiechniętą, wzruszoną, dumną.

-Wróciłeś...ale jak? – ciągle nie mogła uwierzyć, w to, co się dzieje.

-Wróciłem, stwierdziliśmy, że święta jednak warto spędzić w domu. – zaśmiał się chłopak.

-Cud świąteczny. – zaśmiała się przez łzy dziewczyna przypominając sobie słowa Kamili.

-No już, spokojnie. – otarł jej łzę. – Przepraszam Cię, że nic dla Ciebie nie mam, ale nie miałem czasu kupić i... - nie zdążył skończyć. Bianka zamknęła jego potok słów w jednym pocałunku. Pomimo tego, że dla obydwojga była to cudowna chwila, która mogłaby trwać wiecznie, w rzeczywistości zajęło im to tylko parę sekund.

-Fakt, że przyjechałeś – to jest prezent. – dziewczyna z uroczym uśmiechem podsumowała całą tą sytuację.

-Al...ale...jak?! – Jeremi nie mógł uwierzyć, w to co przed chwilą się stało. Kiedy tak oszołomiony patrzył na Biankę, ta tylko uroczo przygryzała wargę. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce, które podkreślały, i tak już piękne, kości policzkowe.

-No...normalnie, możemy się jutro spotkać w parku, bo muszę o czymś z Tobą porozmawiać, a teraz się trochę śpieszę? – tak naprawdę szesnastolatka nigdzie nie musiała iść, ale nie bardzo wiedziała, jak dalej pociągnąć rozmowę.

-Jasne! To...do zobaczenia! – rzucił na pożegnanie, kiedy Bianka już odchodziła. On jeszcze stał chwilę. Teraz faktycznie czuł, że może rozwinąć skrzydła i polecieć!

***

-Artur! – rzuciła zaskoczona Nikola, kiedy poczuła, że ktoś ją przytula...i miała rację.

-No to ja. – pocałował dziewczynę w policzek.

-Musimy porozmawiać. – powiedziała poważnie dziewczyna, na co czternastolatek zesztywniał.

-O nas? – zapytał niepewnie.

-Nie! – chłopak odetchnął z ulgą. - O Biance i Jeremim! Ty wiesz, że coś się dzieje, ja wiem, że coś się dzieje i trzeba tak zrobić, żeby ich złączyć, oni są dla siebie stworzeni!

-Spokojnie, wszystko mam już zaplanowane, a Ty mi w tym pomożesz, z resztą Jeremi sam mówił, że coś planuje, ale...

-Ale...? – dziewczyna nie mogła się doczekać.

-Ale znając mojego brata, to się wystraszy i nic nie zrobi, więc stwierdziłem, że musimy im urządzić coś ciekawego, między świętami, a Sylwestrem.

-Tak! Będzie cudnie! Już się nie mogę doczekać! Jakie to będzie słodkie!

-Oj, dobrze, chodź, teraz pospędzasz trochę czasu ze mną. – zaśmiał się Artur i pociągnął Nikolę ku wesołemu miasteczku.

Jeremi Sikorski - moje nowe życie [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz