Część 12

55 4 2
                                    

-Przyniosłem...- oznajmia Ntahan, wchodząc do pokoju. Oświetla go tylko światło dochodzące z korytarza.
-Długo coś ci to zajęło- odpowiadam. Zdążyłem rozebrać dziewczynę, ubrać, śpi już dobre 15 minut, a on dopiero teraz przychodzi z herbatą.
-Nie wiedziałem ile łyżeczek herbaty mam dać...
-Czy ty nigdy nie robiłeś herbaty?- drwię z niego. Może nie jest mistrzem kulinarnym, ale żeby herbaty nie umieć zrobić, to trzeba być naprawdę debilem.- Nie macie saszetek?
-Wiesz, że mama razem z Brook, piją te ziołowe gówna na wagę.
-Dobra, nieważne, możesz teraz to wypić.
-Co ty. Wylewam to w cholerę- oznajmia, krzywiąc się i wychodzi z pomieszczenia.
Leże na łóżku, jeśli można tak rzec, bo głowę opieram o zagłówek. Dziewczyna położyła głowę na moim brzuchu i ramionami go obejmuje. Natomiast ja bawię się jej włosami i przyglądam się, jak słodko śpi.
-Zostaniesz?- pyta przyjaciel.
-Nie, pójdę już.
-Możesz zostać- uśmiecha się.- Wiem, że jej nie przelecisz. To małolata, która nic dla ciebie nie znaczy, więc możesz tu spać, niż na kanapie.W sumie też możemy pogadać i w ogóle...
-Właśnie- odpowiadam, ponownie przyglądając się postaci leżącej obok mnie.
Materac pod nami się ugina.
-Bo w ogóle, za tydzień masz urodziny i...
-I co?- pytam.
-Dobra nieważne, dowiesz się w swoim czasie- nagle oznajmia.- Szkoda, że dziś Brook jest chora, bo mieliśmy jechać na rowery w południe.
-Lepiej nie ryzykować.
-Też tak sądzę. Okay, ja idę spać, chociaż będę próbował- mówi, wstając.
-Nathan...- zatrzymuję go.
-Co?- pyta.
-Dlaczego akurat do mnie zadzwoniłeś, żebym ci pomógł?- pytam zaciekawiony.
-Ponieważ do ciebie mam największe zaufanie i wiem, że nigdy nie zostawisz mnie w potrzebie. Jesteś moim przyjacielem. Dobranoc.
***
Budzę się z wrażeniem, że leży na mnie coś ciężkiego. Powoli unoszę powieki do góry i zauważam na moim brzuchu brązowe kosmyki.
Czy ja z kimś spałem? Urwał mi się film?
Zaczynam się rozglądać.
No tak, pokój Brooklyn. Wczorajsza sytuacja. Noc.
-Siema kocie- wypowiada dziewczyna, spoglądając na mnie.
-Siema kocico- odpowiadam, na co dziewczyna zaczyna się śmiać i odwraca się na brzuch.- Jak się spało?
-Trochę tu ciasno- odpowiadam, udając niezadowolonego i zaczynam się rozpychać, przez co dziewczyna uderza głową w ścianę, ale zamiast płakać, zaczyna się głośno śmiać.
-Śmieszek z ciebie- dogryza.
-Taki poranki, to ja mogę mieć codziennie- odpowiadam, szeroko się uśmiechając.
-I lodzik na śniadanie?- unosi sugestywnie brwi.
-To obowiązkowo.
Mówiłem, że ona jest tak zboczona, że czasem mnie zawstydza? Teraz jest ten moment.
-A co to za rumieniec?- pyta, siadając na moim brzuchu i uderza dłonią w policzek.- Ktoś tu się zawstydził.
-No chciałabyś- oznajmiam oburzony.
-Oj nie oszukuj się- mówi rozbawiona.- Kobiety tak na ciebie działają.
-A co tu się dzieje?- słyszymy. Brook odwraca się, a ja delikatnie się ponoszę. Nathan.- Co to za ruchable? Dla mnie już zaproszenia nie ma?
-To kameralna impreza- śmieję się.
-Ja wam dam tutaj romanse- oznajmia i rzuca się na nas.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz