82

22 2 0
                                    

-Zabronię!- krzyczy, na co się krzywię. Nie lubię, gdy ktoś to robi.- Co ty robisz? Do reszty zwariowałeś?
-Wal się- odpowiadam, machając dłonią i odwracam się do niej plecami.Po co ona tu przyszła.Nie chcę jej widzieć.
-Zachowujesz się jak dziecko- twierdzi.
-Jestem dzieckiem bożym, więc to prawda- chichocze pod nosem i pije ponownie trunek.
-Samuel! Przestań do cholery to pić- wypowiada i znowu wyrywa mi.
-Ej, daj!- oburzam się i wyciągam w jej stronę rękę, ale ona wylewa zawartość.- Pojebało?- pytam, mrużąc oczy i lekko kołysząc się na piętach.
-Sam, idziemy do domu.
-Nigdzie nie idę- odpowiadam, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
-Nie dyskutuj.
-Nie- powtarzam i tym razem siadam na drodze. Nie chce z nią gadać. Z nikim nie chce. Jedynie czego mi potrzeba to spokoju i samotności. Mam dość ich wszystkich.
-Ja nie mam do ciebie siły- chwyta się a głowę.- Z takiego problemu robisz aferę?
-Złamał zasadę!- wykrzykuję zły.
-Jaką do cholery zasadę?!- pyta zdezorientowana.
-Nie podrywamy dziewczyn, które są z nami, a ty bardziej nie całujemy! Ja jego Monici czy Madison nie podrywam! Fiut z niego i tyle- odpowiadam, kładąc się na asfalcie i spoglądam w gwiazdy.
-Nie obrażaj się na cały świat.
-Zejdź mi z oczu. Niech przyjedzie teraz jakiś samochód i mnie potrąci...
-Samuel! Przestań!- krzyczy.
-Nie krzycz!- zatykam sobie uszy.
-Przestań użalać się i rozpaczać, bo świat ci się nie zawalił.
-Odejdź.
-Blaaack no- jęczy pod nosem niezadowolona.- Przeziębisz się. Nie masz bluzy, ale leżysz na asfalcie w nocy. To nie jest normalne.
-A kto powiedział, że jestem normalny? Wszystkich tracę. Ciebie też straciłem...
-Nie straciłeś...
-To nie to co kiedyś...
-To czemu zachowujesz się jak jakiś zazdrosny dupek, co? Robisz to i przez to wszystkich tracisz. Przez swoją zazdrość.
-To miałem pozwolić, żeby ją całował?!
-Przecież ci na niej nie zależy- odpowiada, a ja nie wiem co odpowiedzieć. Faktycznie nie zależy mi na niej? Boże, co się ze mną dzieje.
-Nie wiesz tego- wypowiadam, unosząc palec do góry.- Jest inna..- zaczynam nim kręcić-...wyjątkowa...sprawiła, że pomimo problemów można jakoś żyć...ułożona...jest tak niedoskonała, że ta niedoskonałość sprawia, że dla mnie idealna. Ale teraz jestem pijany, więc głupoty pierdole- śmieję się.
-Sam..
-Co?- pytam rozbawiony.
-Czy ty przypadkiem nie zakochałeś się niej?- pyta niepewnie, a ja milknę. Co ona powiedziała?
-Niee- zaprzeczam. Zaprzeczam wbrew sobie? Nie, to jakieś bzdury. Kocham tylko jedną kobietę.
-Na pewno?- dopytuje się.
-Chcesz coś wiedzieć?- spoglądam na nią i postanawiam wstać. Następnie podchodzę do niej i staje na przeciwko niej.Trochę się chwieję, ale nie przeszkadza mi to.- Kocham cię prawie dwa lata. Szkoda, że masz chłopaka. Jesteś szczęśliwa widzę to, ale...Zajmij się sobą. Powoli się godzę z tym, ale ciągle we mnie jest nadzieja, że nadejdzie taki dzień, kiedy będziemy razem- dodaje. Dziewczyna patrzy mi głęboko w oczy, a po chwili widzę jak przybliża swoją twarz do mojej, jednak odsuwam się.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz