Część 31

42 3 2
                                    

-Marzenia kotku- klepie mnie po ramieniu.-Idziemy do góry?
-Jakie mi tu składasz propozycję... Wybacz, ale gumek nie mam- wkładam ręce do spodni.
-Zawsze można bez. Najwyżej alimenty będziesz płacił.- Wzrusza ramionami.
-I założymy szczęśliwą rodzinkę i takie gadanie jeszcze.
-Otóż to- zgadza się ze mną i chwyta za rękę, na co reaguje moje ciało, bo przechodzi przez nie dreszcz. Wchodzimy po schodach, a następnie do jej pokoju.
-Ściągaj spodnie.- Nagle oznajmia, przez co moje oczy robią się jak spodki.
-Ale ja tylko żartowałem...-mówię zaskoczony.
-Nie mam zamiaru się z tobą pieprzyć, idioto- warczy i schyla się po coś do szafy, ukazując przy tym swoje pośladki odziane w czarne obcisłe spodenki.
-Więc, jak badania?- pytam, odrywając wzrok.
-Przytyłam- oznajmia, prostując się, a następnie odwraca się do mnie. Trzyma w ręku jakieś ubranie, złożone w kostkę.
-I co? Przecież dobrze wyglądasz.
-Nie rozumiesz.- Kreci głową.- Baletnica musi być szczupła, a nie taka gruba, jak ja.- Wskazuje na siebie.
-Jak ty jesteś gruba, to ja jestem twoim chłopakiem.
-Ha, ha, ha. Patrz- podwija koszulkę, przez co ukazuje swoje ciało.- Sam tłuszcz.
-Weź ty się jebnij patelnią- drwię.
-Może powinnam biegać z tobą?
-Jak chcesz- odpowiadam obojętnym tonem.
Biegaj, biegaj i jeszcze raz biegaj ze mną.
-Zastanowię się jeszcze. Mam zajęcia i nie wiem w sumie, czy będę mieć czas- dodaje po chwili.
-To powiedz mi, kiedy się zdecydujesz- odpowiadam i rzucam jej delikatny uśmiech.
-Spoko, a teraz zakładaj- rzuca mi rzecz.
-Po co mi to?- Spoglądam na nią z uniesioną brwią. Biorę do reki materiał i rozkładam go. Ukazują mi się wąskie, długie spodnie moro.- Sugerujesz mi, że się źle ubieram?- droczę się z nią.
-Nie..- zaprzecza.- Kupiłam je z Malią, gdy byłyśmy na zakupach dla Briana, ale on ma za dużą dupę na takie spodnie, a na Nat'a są za duże. Cala nadzieja w tobie.- śmieje się.
-Czuję się zaszczycony- oznajmiam, kładąc teatralnie dłoń na sercu.
-Dobra, ubierz je, a ja idę po coś słodkiego do jedzenia i coś do picia.
***
-No i świetnie- wypowiadam Brook, kiedy po raz kolejny obracam się wokół własnej, żeby za eksponować to, co mi podarowała.- Świetna dupcia- klepie mnie w pośladki, śmiejąc się.
-Wiadomo- mówię, robiąc dzióbek. Dziewczyna zbliża się do mnie i staje na palcach.
-Zrób jeszcze raz tak- prosi. Robię to z przyjemnością.
Co ona chce zrobić?
Niespodziewanie cmoka mnie szybko w usta. Nie byłem w stanie nawet zareagować, bo to było tylko muśnięcie.
-Jako prezent urodzinowy, bo nie będzie mnie na sobotniej imprezie.
-Szkoda- odpowiadam zmieszany.
-To idziemy coś obejrzeć?- proponuje, a ja przytakuję głową.
****
Pokonuję ulice w mroku, zastanawiając się nad swoim życiem. Czy ja dobrze robię? Czy chcę wykorzystać jakąś przypadkową dziewczynę, która nic nie jest mi winna tyko potrzebna do zrealizowania swoich celów? Wiem, że to złe... Ale mam dziwną, małą nadzieję, że w takiej osobie mogę znaleźć kogoś, kto mnie pokocha za wnętrze, a nie za to, co mam na zewnątrz.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz