Część 72

23 1 0
                                    

Wróciłem do domu około 18. Ku mojemu zaskoczeniu, nikogo nie było w budynku. Postanowiłem zadzwonić do mamy. Dostałem nowy telefon od ojca na urodziny. To lepsze niż nic. Dowiedziałem się, że pojechali do rodziców taty. Jak dobrze, że miałem wyciszony telefon i nie słyszałem jak dzwoni. A było tych połączeń kilkanaście, bo wtedy kazałaby mi wrócić do domu i pojechać razem z nimi do dziadków. Dziadek w przeciwieństwie do swojej żony, jest bardzo surowy, stanowczy i umie manipulować ludźmi. W dzieciństwie nie przepadałem za nim, zresztą do teraz to się nie zmieniło. Umiem powstrzymać się przed dogryzieniem mu lub odpysknięciem. Nieraz dostałem za złe zachowanie i teraz potrafię się zachować. Moje zamyślenia wyrywa dzwoniący telefon. Ściągam ze szklanego stolika nogi i zaczynam szukać urządzenia, które wydaje denerwujące dźwięki. W końcu znajduję go pod poduszką i odbieram.
-Halo?- pytam do słuchawki, ponownie opierając się wygodnie o oparcie kanapy i ściszam trochę telewizor.
-Sam przychodź do mnie szybko- mówi podjarany Nat.
-Co się dzieje?- pytam zdziwiony. Znowu coś brał...
-Laski się kłócą. Zaraz może dojść do jakieś bójki!- wykrzykuje radośnie. Czy on jest normalny?
-Kto się kłóci?- pytam.
-Brook i Malia. Zaraz tu chyba dom rozwalą.- Śmieje się.- Ała- wydziera się.
-Co jest?- Boże, co się tam dzieje?
-Dostałem łyżką w łeb.
-To gdzie ty teraz jesteś?!
-Przed pokojem Brooklyn. Spoglądam ukradkiem przez uchylone drzwi i niesfornie łyżka wyleciała, która została rzucona przez moją siostrę - idiotkę. Nie pytaj, jak tam się znalazła- oznajmia. Nagle słychać trzask.
-Wojna, czy co?
-Zatrzasnęły drzwi i znowu krzyki. Przychodź szybko stary, będzie fan!- oznajmia i rozłącza się. Szybko wstaje, wyłączam telewizor, zakładam czarne vansy i wychodzę z domu, wcześniej zamykając drzwi na klucz. I udaje się do mieszkania przyjaciela, gdzie odbywa się istny armagedon.
Pokonuję odległość pomiędzy moim, a Nathan'a domem i wchodzę bez pukania do środka. Do moich uszu dochodzą głośne krzyki dziewczyn. Kieruję się na schody i zauważam na szczycie Nathana, który jest ewidentnie rozbawiony tą całą sytuacja.
-Jak mogłaś! Nienawidzę cię!- wykrzykuje, któraś z przyjaciółek.
-O co chodzi?- pytam.
-Cholera wie.- Wzrusza ramionami.- Przyszedłem do domu i były już krzyki.
-Zniszczyłaś mi wszystko!- oznajmia zapewne rudowłosa. Wchodzę pod schodach i chwilę później stoję już przy przyjacielu.
-A gdzie Mark?- pytam zaciekawiony Nathan'a.
-Nie wiem. Nie mogę się do niego dodzwonić- odpowiada.
-I miałaś go zamiar cały czas okłamywać?!- wykrzykuje Brook.- Suka z ciebie! Nie wierzę, że to zrobiłaś!
-Ty nie miałaś prawa tego nikomu oznajmiać! Byłaś moją przyjaciółką!- odpowiada.
Podchodzimy do drzwi i przysuwamy do wejścia głowy, ale szybko odskakujemy, bo coś w nie uderzyło.
-Grubo...- oznajmiam.
-Wynocha mi stąd! Nie chcę cię widzieć!- oznajmia Brook.
-Zapłacisz mi za to ty zdziro. Nie masz swojego życia?- odpowiada Malia.
-Pieprz się Way!

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz