100

26 2 0
                                    

Pomimo bólu, który opanowuje moje ciało, podnoszę się i zaczynam ponownie uciekać. Łzy spływają po moim policzku, a ja sama nie wiem gdzie podążam. Nie wiem kto mnie goni, ale zapewne nie ma dobrych celów. Boję się, naprawdę się boję. Chcę uciec i już nigdy tutaj nie wracać.
Niespodziewanie ponownie czuję, jak ktoś mnie łapie, a następnie porzuca na ziemie twarzą. Kolejnym krokiem jest obrócenie na plecy.
-Puść mnie!- zaczynam krzyczeć. Nie widzę twarzy mężczyzny, ponieważ ma założony kaptur na głowie. Nie mogę się bronić, bo nie mam siły. Czuję, jak napastnik zaczyna rwać moją bluzę.- Pomocy!- wykrzykuję i staram się kopać nogami, ale on przygniata je swoimi.- Puść mnie proszę!- powtarzam. Ja nie chcę tak skończyć. Nagle czuję jego duże dłonie na moim brzuchu, jego oddech na mojej szyi. Zamykam oczy z nadzieją, aby to wszystko szybko się skończyło. Nie jestem w stanie krzyczeć, czy płakać. Chcę, żeby to już minęło...
Samuel.
Biegnąc przez park, słyszę jakieś krzyki. Jest dobrze po północy i rzadko kiedy ktoś znajduje się o tej porze w tym miejscu, gdzie jestem. Ktoś woła o pomoc. Kobieta. Coś się dzieje, tylko nie wiem co. Zatrzymuję się na asfaltowej, bocznej drodze i zaczynam wokół się rozglądać. Nic nie widzę, a odgłosy ucichły. Możliwe, że mi się tylko przesłyszało, bo w południe ponownie sobie popiłem, a teraz są tego skutki. Zakładam ponownie kaptur i zaczynam biec.
-Pomocy!- słychać jak ktoś rozpaczliwie woła. Dobra, jednak ktoś na serio woła o pomoc.Przyśpieszam kroku i znowu rozglądam się wokół.- Puść mnie proszę!- dodaje po chwili. Nagle między drzewami zauważam dwie sylwetki, które leżą na ziemi. Ewidentnie widać, że góruje mężczyzna. Raczej nie są parą i nie przyszli tutaj się pieprzyć w lesie w nocy. Bez zastanowienia podbiegam do nich i z całych sił odciągam faceta, który po chwili leży plecami na ziemi, a ja na nim okrakiem, okładając go pięściami gdzie popadnie. Zadaje kilka mocnych ciosów i nim się orientuje napastnik nie próbuje się bronić. Kiedy mam zamiar zadać ostateczny cios, słyszę czyiś głos:
-Zostaw...- oznajmia rozpłakana. Spoglądam za ciebie i zauważam Victorię. Jej ubranie jest poszarpane, jak i włosy, a po jej policzkach spływają łzy. Bez słowa szybko wstaję i mocno ją przytulam, a ona zaczyna głośno szlochać w moją klatkę piersiową.
-Kochanie...- wypowiadam drżącym głosem. Boże, nie chcę wiedzieć, bo mogłoby się stać, gdybym akurat nie biegał w parku.
-Sam...
-Już dobrze...- stwierdzam cicho, głaszcząc ją po głowie. Nawet nie wiem kiedy sam zaczynam płakać. Ten mężczyzna chciał ją skrzywdzić. Chciał skrzywdzić moją Victorię. Chciał wykorzystać kobietę, na której mi zależy. Chciał zabrać to, co moje.
-Ja...
-Nie mów nic. Dzwonię po policję i zaraz będzie po wszystkim. Poczekaj- odrywam się o niej.- Dam ci bluzę- dodaję. Zauważam, że trzyma się za nadgarstek.- Co on ci zrobił?- pytam zdenerwowany.
-Chyba jest złamany- odpowiada, płacząc. Szybko ściągam bluzę i otulam ją nią, a następnie wyciągam telefon i dzwonię.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz