Część 22

51 2 1
                                    

Stoję obrócony plecami do domu babci. Wypalam zwykłego papierosa, którego wyciągnąłem z paczki, która znajduje się w moich dresowych spodniach. Spoglądam w swoje odbicie, które odbija się od tafli wody w oczku wodnym, które jest w ogrodzie kobiety. W między czasie wymieniam korespondencje z Susan.
Do Suzie: Nie no spoko. To jutro złapiemy się w szkole.
Od Suzie: Spoko. W takim razie dzięki. Spławisz tego gościa, a ja dam ci odpowiedzi do testu z histy:)
Do Suzie: Uwielbiam robić z tobą interesy. :D
Uśmiecham się pod nosem.
Od Suzie: Czysta przyjemność xp. A poza tym, w sobotę masz urodziny, więc może porwę cię gdzieś w sobotni lub piątkowy wieczór? Co ty na to Sam? :*
Do Suzie: Kusząca propozycja, ale nie wiem czy przypadkiem Nat z Mark'iem nie mają jakiś planów ze mną.
Od Suzie: Ciągle albo treningi albo twoi przyjaciele. A gdzie w tym wszystkim ja?:(
Do Suzie: Susan, ale przcież wiesz, że my już ze sobą nie jesteśmy.
Od Suzie: A może ja chcę, żebyśmy byli znowu parą? Samuel, przecież świetnie razem wyglądaliśmy w szkole i nie tylko. Jesteśmy popularni i musimy to wykorzystać. Nie chcę tylko przyjaźni!
-Boże...- mówię ood nosem, lekko zirytowany. Zaciągam się ponownie papierosem, a chwilę później wypuszczam szary dym z ust i zabieram się za pisanie sms'a.
Do Suzie: Suzie, zrozum, że ja...
-A co to za papierosek?- słyszę za sobą, a moje ręce w niespodziewanie zaczynają się trząść. Co w rezultacie jest, że mój kochany iPhone wpada do wody.
-No cholera jasna! -mówię zły na siebie.-Teraz jestem bez komputera i telefonu- odpowiadam, odwracając się do kobiety, nadal trzymając w dłoni szluga.
-Co to jest?- pyta, wskazując na papierosa, a ja czuję jak moje policzki robią się czerwone.
-Musiałem odreagować- odpowiadam w końcu, nie wiedząc, czy to był najlepszy pomysł.
-Dawaj mi to.-Wyrywa z ręki, a następnie wyrzuca.
-A-alee- jąkam się.-A dobra- oznajmiam, machając bezradnie ramionami, a później ściągam buty wraz ze skarpetkami.
-Co to było?- dopytuje się nadal zła.
-No papieros- mówię zawstydzony, podwijając nogawki czarnych, wąskich dresów.
-Chcesz mi tu umrzeć na raka? Wiesz, jak to może się skończyć?! Sam, opamiętaj się!- Rozkłada bezradnie ramiona, a chwilę później opuszcza je wzdłuż swojego tułowia.
-Babciu...- jęczę pod nosem. Nie mam ochoty wysłuchiwać zrzędzeń starszej kobiety. Będzie prawić mi tu morały,jakie to złe i nieodpowiedzialne. Że przez to umarł dziadek i takie tam.
-Samuel, co z tobą nie tak?- pyta.
Kręcę z irytacją głową i wchodzę do wody, żeby wyciągnąć ten cholerny telefon.
-Babciu, od zapalenia jednego papierosa jeszcze nikt nie umarł- twierdzę, szukając danej rzeczy.
-Alee...- zaczyna, ale nie kończy. Spoglądam na nią i widzę na jej twarzy smutek. Uraziłem ją.
-Przepraszam- mówię szybko. Jednak staruszka z farbowanymi na brązowo włosami odwraca się na pięcie i odchodzi.
-Babciu, wiesz, że to miałem na myśli- wypowiadam zrezygnowany, ale ona nadal milczy. Chwilę później widzę, jak wchodzi do domu przez drzwi tarasowe.

************************
Kochani piszcie jak wam się podoba :*

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz