105

20 2 0
                                    

Przegadałem całą noc z Brook. Wiele mi uświadomiła, dużo mi pomogła, przez co jej szczerze dziękuję. Uświadomiła, że nie warto się poddawać, tylko o wszystko powalczyć. Jeśli straciłem Victorię, to muszę ją odzyskać. Po wczorajszej "niby" kłótni, chodziłem zły. Nienawidziłem jej za to, że wszystko skreśliła, ale bardziej nienawidziłem siebie. Pozwoliłem jej odejść. Pozwoliłem odjeść mojej Victorii.
W końcu zebrałem się do kupy i już o ósmej stałem na nogi. Poszedłem do najbliższej kwiaciarni, która znajdowała się niedaleko szpitala. Kupiłem bukiet czerwonych róż. Teraz podążam szpitalnym, wąskim korytarzem, który prowadzi do sali, w której znajduje się dziewczyna. Trochę się boję, że nie będzie chciała ze mną rozmawiać, ale ona nie musi odpowiadać. Ja mogę mówić, ona będzie słuchać. Tym razem zamieni się w Tajemniczą zmorę i będzie dobrze.
Zatrzymuję się przed drzwiami i biorę głęboki oddech.
No to czas ją przeprosić - wypowiadam w myślach.
Chwytam za klamkę i otwieram drzwi, a następnie wchodzę do pomieszczenia. Zastaję puste łóżko. Nie widzę żadnych rzeczy Victorii.
-Vicky?- pytam niespokojny. Zaczynam chodzić po sali, upewniając się, że jej nie ma. Następnie zerkam do łazienki, ale też dominuje w niej pustka.- Gdzie ona, do cholery się podziała?- pytam samego siebie. Wychodzę zły i kieruję się do recepcji. Kiedy jestem przy niej, pytam:
-Przepraszam, gdzie teraz znajduje się dziewczyna spod 347a?
-Imię i nazwisko- odpowiadam beznamiętnie.
-Victoria Moore- wypowiadam, a młoda kobieta zaczyna stukać palcami w komputerową klawiaturę.
-A kim pan jest?- pyta krótko ścięta brunetka, spoglądając na mnie.
-Chłopakiem.
-Imię i nazwisko?
-A po jaką cholerę mam podawać?- pytam opryskliwie, jednak kobieta posyła mi ostrzegawcze spojrzenie.- Samuel Black- odpowiadam, głośnie wzdychając i przewracając oczami.
-Z tego co wyczytuje, takie osoby jak Marie Moore i Samuel Black nie mogą widywać się pacjentką.
-Słucham?- pytam zaskoczony.- To są jakieś żarty!
-Przykro mi.
-Niee...- zaczynam kręcić głową.- Ja na takie coś się nie zgadzam. Gdzie ona się znajduje?
-Nie jestem upoważniona do przekazywania informacji.
-Niech pani mi powie, tylko o to proszę.
-Nie mogę. Proszę odejść. Blokuje pan kolejkę- wskazuje dłonią na osoby, które stoją za mną.
-Gówno mnie to obchodzi- oznajmiam wściekły, kładąc dłonie na blat.- Muszę się z nią zobaczyć.
-Niech pan dobrowolnie odjedzie, albo wezwę ochronę- odpowiada mi surowym tonem. Piorunuję ją wzrokiem, ale w końcu spełniam jej prośbę.
***
Minął tydzień od kiedy nie widziałem się z Victorią. Z rodzicami nie rozmawiam, z rodzeństwem, z którym się przyjaźnie, jak i Mark'iem, ograniczam kontakty i rozmowy do minimum. Można rzec, że jestem wrakiem człowieka. Nic mi się nie chce. Nie mam na nic ochoty.
Tęsknię. Tęsknię za nią jak cholera. Chcę ją w końcu zobaczyć, przytulić, przeprosić. Chcę, żeby w końcu mi wybaczyła, bo z każdym dniem jest coraz gorzej.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz