Część 49

24 2 0
                                    

Idę w stronę szafki pustym korytarzem, bo zaczęła się już lekcja, a ja spóźniłem się.Można rzec, że przeszedłem na inny czas.Szedłem późno spać, to wiąże się również z późnym wstawianiem. Niespodziewanie ktoś zawiesza mi się na szyi, a ja automatycznie próbuję się bronić i uderzam sylwetkę łokciem w brzuch i odrzucam.
-Cholera, Sam!- słyszę damski głos, kiedy się odwracam.Na ziemi leży niebieskooka blondynka, która podpiera się na łokciach.
-Co ty robisz?- pytam zaskoczony.
-Chciałam cię przytulić, ale najwyraźniej ty nie miałeś zamiaru odwzajemnić mojego gestu- odpowiada naburmuszona pod nosem.
-Zaskoczyłaś mnie- tłumaczę się i wystawiam swoją dłoń, żeby jej pomóc. Dziewczyna chwyta moją rękę, a ja pociągam ją do góry, tak że teraz stoi na przeciwko mnie.- Twoje obcasy są całe?- pytam, spoglądając na jej czarne botki.
-Nic im nie jest- wypowiada i lekko się uśmiecha.- Cieszę się, że już jesteś.Brakowało ciebie w szkole i też chciałam przeprosić za mojego ojca... Wiem, zachował się koszmarnie. Nie powinien tego robić, ale wiesz, że na twoim punkcie jest uczulony. Nie znosi cię, bo mówisz wszystko konkretnie, a nie owijasz w bawełnę. A do tego...
-Susan, przystopuj- przerywam jej, a ona zamyka usta, które są pomalowane krwistoczerwoną szminką. Wspomniałem, że nie lubię takich wyrazistych kolorów? Nie cierpię ich.- Wszystko okay- dodaję, idąc ponownie w stronę szafki.
-Ale na pewno?- dopytuje, dotrzymując mi kroku.
-Tak, jest spoko. A dlaczego nie jesteś na lekcji?
-Czekałam na ciebie. Chciałam cię przywitać. W ogóle przez te dwa tygodnie się nie odzywałeś, a na imprezie u ciebie prawie nie rozmawialiśmy.
-Sory, tak jakoś wyszło.- Wzruszam ramionami.- Musiałem trochę odpocząć od tego całego syfu- gestykuluję rękoma.
-Rozumiem. Ale wiesz, że możesz na mnie liczyć. Zależy mi na tobie- przypomina mi.
-Tak, tak wiem- odpowiadam znudzonym tonem, otwierając szafkę i wyciągam podręcznik na lekcję matematyki, której zresztą nienawidzę, bo nie wchodzi mi do głowy. Kiedy zasuwam plecak, rozlega się dzwonek, który oznajmia, że jest przerwa, a ja odchylam z ulgą, że nie będę już musiał gadać z Suzie.
-No to... spotkamy się na następnej przerwie?- pyta, kiedy zamykam szafkę.
-Zobaczę jeszcze- odpowiadam, zakładając plecak na ramię.- Na razie- dodaje, kiedy odchodzę.
***
-Masz.-Mark podaje mi kartkę na matmie.
-Co to jest?- szepczę i spoglądam na niego. Siedzi obok mnie w osobnej ławce.
-Wykaz- tłumaczy.
-Jaki znowu wykaz?- pytam zaskoczony.
-No ten, o który mnie prosiłeś- wywraca oczami.
-Co?- przymrużam oczami.
-Ale z ciebie debil- wzdycha poirytowany.- Dziewczyna...Oceny- wylicza, unosząc brew do góry.
-Aaa- odpowiadam, drapiąc się po karku.- No tak- przypominam sobie już. Przez tą całą sytuację i przerwę, całkowicie o tym zapomniałem.- Dzięki.- Uśmiecham się.
-Czy państwo z tył mają coś do powiedzenia?- zwraca się do nas starsza nauczycielka, a ja szybko chowam kartkę do kieszeni.
-Ależ nie- wypowiadam szybko, patrząc na nią.- Niech pani kontynuuje- dodaję.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz