Część 44

28 2 0
                                    

-Co tu się dzieje?!- do sali wchodzi w końcu zdenerwowany dyrektor. Siedzę na podłodze przy ścianie, opieram głowę o nią, a na krwawiącym nosie mam położony okład, który mi dała pielęgniarka.- Rany boskie!- chwyta się za głowę, kiedy zauważa krew na podłodze, a następnie jego wzrok wędruje na mnie.- Co tu się do cholery stało?- pyta, podchodząc do mnie, a chwilę później klęka.- Pokaż- oznajmia, a ja odrywam okład. Przykłada swoje dłoń do nosa, a ja pod wpływem jego dotyku, syczę z bólu.- Złamany- dodaje.- Wezwaliście karetkę? Rodziców?
-Karetka już jedzie, tak samo, jak mama Samuela- oznajmia pielęgniarka.-Trzymaj to przy tym nosie- wypowiada w moją stronę. Z ogromnym grymasem przykładam z powrotem.
-Dobrze- mówi zdenerwowany, drapiąc się po karku i chodząc po klasie.- Reszta niech wyjdzie- oznajmia do uczniów, na co odpowiadają mu jękiem niezadowolenia.- Bez jęków. Idźcie do pani Maris.
W końcu klasa posłusznie spełnia żądanie. Czemu ja czasem nie mogę ugryźć się w mój głupi język? Mówię, a potem myślę. Później są tego skutki.
-Mogę zostać z Samem?- pyta Nathan dyrektora.
-Tak, wyjaśnisz mi co się stało. Siadaj- pokazuje dłonią i odsuwa krzesło. Chłopak zajmuje miejsce i wygodnie się usadawia.- Więc, co wiesz?
-Zaczęło się od tego, że pan Argent- wskazuje ręką na nauczyciela, który siedzi zdenerwowany za biurkiem i gryzie długopis- dał złą ocenę Samowi. Znaczy się, ja od niego spisałem referat, a dostałem lepszą ocenę. Cieszę się z tego, ale z drugiej strony Sam się napracował, a jego praca jest naprawdę dobra. No i Samcio upomniał się o to, a pan profesor zlekceważył go. A wie dyrektor, jaki jest Sam.. Jego język jest nieciekawy. No i w końcu powiedział, że nieźle się pieprzył z córką nauczyciela...
-Nathan- upomina go.- Słownictwo!
-No to kochali się w niemoralny sposób- oznajmia. Boże, czasami jest z niego debil. Podium należy do niego.
-Możemy tą kwestię zostawić...- wypowiada zirytowany brunet.- I co dalej?
-No i wtedy pan Argent uderzył Sama, tak że, aż się cofnął. Po chwili zaczęła płynąć krew, a biedaczyna prawie by zemdlała, bo nie znosi widoku krwi.
-Długo jeszcze?- pytam, przerywając im.- Słabo mi...
-Bardzo?- dopytuje się pielęgniarka.
-Tak. W głowie zaczyna mi się kręcić- oznajmiam, powoli zamykając oczów.
-Ale miej oczy otwarte- oznajmia kobieta, a ja przytakuję głową, nie słuchając się jej.
-Ej, kretynie- czuję na swoim policzku dłoń.
-Ała!- wykrzykuję, a ból staje się jeszcze większy.
-Nie musi pani dziękować.
-Jackson! Siadaj!- wykrzykuje zdenerwowany mężczyzna w garniturze.- Argent, do mojego gabinetu- zwraca się do drugiego mężczyzny.
Słychać na korytarzu jakiś tłok.
Po chwili do sali wchodzą ratownicy w pomarańczowym stroju.
-To tutaj jest pobity chłopak?- pyta jeden z nich. Podnoszę dłoń do góry.- Uu..- wypowiada.- Krew się dobrze polała- oznajmia, kucając.
-A nadal się leje- odpowiadam.- Zróbcie coś, bo czuję, że umieram.
-Pokaż- oznajmia, a ja odrywam odkład.
-Widzę przemieszczenie przegrody. Porządnie oberwałeś, młody.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz