101

22 2 0
                                    

Czuję, jak ktoś szturcha mnie w ramie. Gwałtownie otwieram oczy. Przede mną stoi Brook i widać, że jest zmartwiona.
-Hej, jeszcze cię okradną- oznajmia dziewczyna i przysiada się obok na krześle. Poprawiam się na plastikowym siedzeniu i przecieram twarz dłońmi.- I jak?- pyta spokojnie.
-Jest na badaniach- odpowiadam zdenerwowany.
-Ej, będzie wszystko dobrze...- pociesza mnie brunetka i pociera delikatnie moje nagie ramie dłonią.
-Rozumiesz, jakby mnie tam nie było to...- zakrywam twarz dłonią.
-Ale byłeś, więc... Wszystko się ułoży.
-Nie, nie ułoży się. Brook, ja...
-Samuel, nie obwiniaj się o to- wypowiada dziewczyna.- Nie miałeś na nic wpływu. To był czysty przypadek, który zakończył się dla niej szczęśliwie.
-Gdybym się z nią pokłócił, wszystko byłoby w porządku i nie biegałaby w nocy!
-Przestań, do cholery!- syczy.- Nie obwiniaj się, tylko idź do niej, bo pewnie ona ciebie potrzebuje.
-Ona nie chce mnie znać- odpowiadam, spoglądając na nią.
-Nie pierdol głupot, tylko idź do niej.
-Victoria mnie zostawiła- wypowiadam, patrząc jej prosto w oczy.
-Jak to cię zostawiła?- pyta zaskoczona.- Ja...- nie wie co powiedzieć.- Myślę, że...
-Dobra, pójdę do niej. Może już będzie lepiej- stwierdzam w końcu, wstając.
-Iść z tobą?- pyta.
-Nie, poczekaj tu, dobra?
-Dobra.
Podążam korytarzem w stronę sali, gdzie leży dziewczyna. Godzinę temu zadzwoniłem do Brooklyn i opowiedziałem jej o wszystkim, co wydarzyło się wczorajszej nocy. Aktualnie jest koło szóstej rano. W szpitalu jest policja, która mnie zresztą przesłuchała. Już wiem, że mężczyzna na pewno trafi do aresztu, kiedy wyjdzie ze szpitala. Jak się okazało, nieźle mu przywaliłem i nie żałuję tego, ale jednak boję się konsekwencji za tak bardzo brutalne pobicie.
Kiedy jestem już pod salą, w której znajduje się dziewczyna, ostrożnie pociągam za klamkę i wchodzę do środka. Nie zastaję tutaj nikogo. Mimo tego zamykam drzwi i podchodzę do łóżka, które jest tylko jedno w sali.
-Victoria?- pytam, rozglądając po pomieszczeniu.- Jesteś tutaj?- pytam ponownie. Nagle słyszę głośny szloch, który dochodzi zza drzwi, które zapewne prowadzą do łazienki. Ponownie otwieram drzwi i zauważam na posadzce płaczącą dziewczynę z gipsem na lewej ręce. Podchodzę do niej powoli, a następnie kucam.
-Dlaczego płaczesz?- pytam spokojnie.- Już po wszystkim, jesteś bezpieczna...-oznajmiam cicho.
-Samuel...
-Proszę, nie płacz- proszę ją i chwytam jej prawą dłoń w swoje ręce oraz delikatnie ściskam.-Ej, spójrz na mnie- rozkazuję spokojnie, a ona spełnia moją prośbę.
-Mój ojciec się wybudził...- oznajmia, patrząc mi prosto w oczy. Nagle czuję niesamowitą ulgę, która spada mi z serca. Czyli go nie zabiłem.
-To dobrze, prawda? Szybko wróci do zdrowia. Przeproszę go... Zrobię wszystko, aby mi wybaczyła. Nie chcę cię stracić. Mi naprawdę na tobie zależy. Dopiero teraz to sobie uświadomiłem. Victoria, bo ja chyba się...
-Samuel, mój ojciec się obudził, a następnie godzinę później popełnij samobójstwo w szpitalnej łazience.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz