115

16 2 0
                                    

Nim się orientuję, dziewczyna wymija mnie i szybkim krokiem zmierza w stronę wyjścia. Bez jakiegokolwiek zastanowienia ruszam za nią. Idąc, zauważam przez okno, że pada deszcz.
-Świetnie- mruczę pod nosem i wymijam osoby, które stają mi na drodze. Nie będę krzyczał, żeby się zatrzymała, bo już wystarczający mam przypał w tym szpitalu i nie chcę większego.
-Sam, gdzie ty tak pędzisz?- słyszę, a następnie czuję pociągnięcie za ramie, co w rezultacie mnie zatrzymuje. Nathan patrzy na mnie z przymrużonymi powiekami.
-Nat, śpieszę się.
-Widziałem Vicky.- Ah tak, każdy może tak mówić do niej, ale mi zabroniła.- Pokłóciliście się?- pyta spokojnie, nadal trzymając swoją dłoń na moim ramieniu.
-Może tak, może nie. To nie twoja sprawa- odpowiadam opryskliwie.
-Co się z tobą dzieje? Zachowujesz się, jak jakiś idiota...
-Bo nim podobno jestem, a teraz się odwal, bo się śpieszę- wypowiadam, ruszając ponownie przed siebie.
Przez przyjaciela teraz nie wiem, gdzie mogę znaleźć ową blondynkę. Nagle wszyscy chcą ze mną gadać, kiedy ja tego po prostu nie chcę, a potem są tego skutki. Otwieram duże, szklane drzwi. Po wyjściu uderza mnie fala trochę chłodnego powietrza. Automatycznie zaciskam szczękę i otulam się ramionami. Leje jak z cebra, co szczerze mi się nie podoba, bo w deszczu muszę pokonać sporą odległość między budynkiem, a przystankiem, na którym znajduje się dziewczyna. Mrużę oczy i zaczynam biec do blondynki.
-Dla kogo ja się poświęcam...- wypowiadam do siebie. Cały przemoknięty staję na przeciwko dziewczyny, która też zresztą nie jest sucha. Podnosi wzrok znad smartphona na mnie i patrzy zaskoczona.- Nadal żałujesz?- pytam poważnie.
-J-ja-a- zaczyna się jąkać i chyba nie wie co powiedzieć, bo chwyta się nerwowo za głowę.
-Czy ktoś, komu nie zależy biegnie za tobą, przez ten cholerny deszcz w samej koszulce, marznie, aby cię przeprosi i wyznać ci jeszcze raz miłość? Chce powiedzieć, jak bardzo mu zależy i oznajmić, jakim jest idiotą i dupkiem?
-To nieistotne...- kręci głową na bokiem.
-Jeśli będzie trzeba, będę błagał na kolanach...
-Nawet się nie wygłupiaj- oznajmia stanowczo, chowając telefon do kieszeni spodni, a z twarzy następnie odgarnia zakręcone blond kosmyki. Robię coś dla mnie niespodziewanego i upadam na przeciwko niej na jedno kolano oraz chwytam jej dłoń.
-Ja Samuel Markus Black, przeprasza ową Victorię Marie Moore, za swoje karygodne zachowanie w stosunku ciebie. Obiecuję, że się poprawię, jeśli dasz mi szansę. Będę starał się, aby wszystko było jak najlepiej i chcę sprawić, żebyś była jeszcze bardziej szczęśliwa niż dotychczas. Nie spodziewałbym się nigdy po sobie, że mogę pokochać taką dziewczynę,jak ty, co jest naprawdę dziwne, jak dla mnie. Jesteś przeciwieństwem mojego wymarzonego ideału, co sprawia, że jesteś inna, oczywiście w dobrym znaczeniu, ale stajesz się wizytówką mojej osoby. Naprawdę cię kocham i szczerze przepraszam. Chciałem zapytać o to w innych okolicznościach, ale...- przerywam na chwilę.- Będziesz ze mną?

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz