92

21 2 0
                                    

-Nathan- wypowiadam do siebie, nadal spoglądając na swoje odbicie. Boże, dlaczego ja o nim wcześniej nie pomyślałem? Polubili się, więc to wszystko pójdzie jak po maśle.Powinienem go przeprosić za tą całą akcję i zaproponuję mu tą propozycję. Jest moim przyjacielem i powinien się zgodzić. Chcę, żeby Victoria miała chłopaka, z którym będzie dobrze się czuła, a wnioskując po ich wszystkich rozmowach, rozumieją się doskonale.
Szybko obmywam twarz i również w takim tempie ubieram przygotowane ubrania. Kiedy jestem gotowy, zbiegam na dół, w celu udania się do kuchni, ale zatrzymuje mnie dźwięk dzwonka do drzwi.Poprawiam biały T-shirt z nadrukiem i ruszam w stronę wyjścia. Przekręcam klucz i otwieram. Moim oczom ukazuje się Brook, razem z Susan i Nathanem. Dziewczyny są ubrane w legginsy i niebieskie podkoszulki, Nathan jak to on, w krótkie jeansowe spodenki i biały T-shirt. Wszyscy na głowie mają czapki z daszkiem oraz zawieszone plecaki na barkach.
-Co wy tu robicie?- pytam.
-A może takie "cześć kochani"?- sugeruje blondynka.
-Zbieraj się. Jedziemy na wycieczkę- oznajmia Nathan.
-Ludzie, jest niedziela, godzina 11, a ja jeszcze śniadania nie jadłem.
-Samuel, nie marudź. Bierz dupsko i zapieprzaj do garażu po rower- wypowiada Brooklyn.
-Gdzie jedziemy?- pytam zaciekawiony.- Może wejdziecie do środka?
-Zbieraj się no- jęczy brunetka.
-Dobra, no dobra- stwierdzam radosny i uderzam w daszek czapki dziewczyny, co w rezultacie jest, że spada jej na nos. Zostawiam im otwarte drzwi, a sam szybkim krokiem udaję się do kuchni, gdzie siedzi mała Ashley.
-Gdzie mama?- pytam, otwierając lodówkę.
-W gabinecie- odpowiada, nie odrywając wzroku od kartki, na której coś rysuje. Biorę do ręki butelkę mleka i idę do gabinetu rodzicielki, pijąc z gwinta białą ciesz.
-Mamo...- zaczynam niepewnie, a ona unosi na mnie wzrok znad papierów.W sumie wygląda na normalną, po tym jak wypiła dwie butelki wina.
-Co się stało?- pyta, poprawiając czarne okulary, które zakłada do papierkowej roboty.
-Mogę z Brook, Susan i Nathanem jechać na wycieczkę?
-Chyba coś wczoraj mówiłam...- stwierdza, wracając do pracy.
-Wiem, ale proszę...Przez tydzień będę odbierać Ashley ze szkoły..
-Samuel, kara to kara.
-Wezmę ze sobą Victorię. Nic mi nie będzie. Nie będę pił.
-Sam..-wzdycha ciężko.
-Proszę?- Uśmiecham się do niej. Ponownie spogląda na mnie.
-Dwa tygodnie- oznajmia.
-Okay! To dzięki!- wykrzykuję.
***
-Czy was pojebało, wybierając tą górę?- pytam, mocno dysząc. Kondycja coś mi ostatnio spadła. Chyba jednak fajki dały o sobie znać.
-Kochanie, dasz radę.- Śmieje się Susan. Na słowo "kochanie" moje usta wykrzywiają się w grymas.
-Jeszcze tylko połowa- dodaje radośnie brunetka.
-Już z wami nie jadę nigdzie- dodaję.
-Potem będziesz nam dziękował ćwoku- wypowiada Nathan, który jest na samym początku.Zapieprza do góry, a ja wlokę się jak ślimak.
-Nosić będziesz króla- dogryzam się.
-Zapomniałeś, że to ja królem jestem! Więc szykuj ramiona dla swojej Julii, Romeo.
-Idź żryj gruz, a potem się zabij.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz