Część 61

23 2 0
                                    

-Co to jest do cholery?- krzyczę na nią i chwytam za nadgarstki.
-Puść- próbuje się wyrwać, jednak ja jej na to nie pozwalam.
-Dlaczego to robisz?- pytam, patrząc na nią intensywnie.
-Niby co? Puść mnie.Chcę iść.
-Nigdzie nie idziesz- oznajmiam cicho. Jestem zły.Dlaczego ona się samookalecza? Wiem z własnego doświadczenia, że to jest cholernie złe.- Powiesz mi?
-Nic nie robię...-oznajmia.
-Taa. Powiesz mi może, że to kot zrobić, co?- drwię.
-Umówiłam się z Michaelem..
-Nie. Nie puszczę cię. Denerwujesz mnie tym, że to robisz. Po co? Po co chcesz mieć te blizny?
-Ty nic nie zrozumiesz! Zostaw mnie!- wykrzykuje. Wyrywa się, ale ja nie daje za wygraną. Szybko łapię ją w pasie.
-To daj mi zrozumieć.
-Nie chcę, żebyś wiedział o mnie coś osobistego.Nie znam cię i nie zamierzam zwierzać się z jakichkolwiek problemów. Nie jesteś osobą, którą mogę zaufać- oznajmia chłodno, a jej ciało całe się spina.- To tylko pokaz, a nie wyznawanie uczuć, więc daruj sobie.
-Chcę tylko, żebyś wszystko wygarnęła z siebie. Wiem, co mówię. Zrobi ci się lżej na sercu. Będzie ci się łatwiej żyć.
-Nie rozumiesz tego, że ja nie chce żyć?- wypowiada i nagle wybucha głośnym płaczem. Jestem w szoku. Nie wiedziałem... Ona chce się zabić do cholery? Boże...Ten świat jest taki pojebany.
Nawet nie wiem kiedy blondynka mi uciekła.Jednak wiem, że nie mogę tego tak zostawić bez jakiegokolwiek rozwiązania. Chcąc czy nie, wyciągnę ją z tego bagna. Mówią, że jestem egoistycznym dupkiem, który nie umie nikomu pomóc, ale ty razem udowodnię co potrafię i wtedy będzie mi dziękować.
***
Oznajmiłem trenerowi, że nie idę na trening. Na ściemniałem, że jadę do lekarza. Oczywiście nie był zadowolony z tego faktu. Miałem długą przerwę i jeszcze to. Jeszcze wyrzuci mnie z drużny, to już w ogóle będzie katastrofa. Stoję przy bramie, która prowadzi do szkoły, palę papierosa i czekam na Victorię.
-Hej- słyszę. Odwracam się i zauważam Susan. Momentalnie mój humor robi się jeszcze gorszy. Czego ona chce? Ja naprawdę mam jej dość.
-Cześć- odpowiadam od niechcenia i zaciągam się ponownie szlugiem.
-Czyli znalazłeś sobie nową zdobycz.
-Nie bawię się starymi zabawkami- oznajmiam chamsko, żeby w końcu się odczepiła.
-Wiesz- wypowiada spokojnie, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu.- Stare zabawki i tak są najlepsze- uśmiecha się.- Nie wiem co ty w niej widzisz i chyba nie zrozumiem. Ani ładna, ani nie wiem... Nijaka- wzrusza ramionami.
-Ty zapewne pani świata, tak? Suzie, daj mi spokój. Nie chce z tobą gadać. Nie widzisz tego? To już denerwujące jest.
-Ciągle tak gadasz, a i tak wracasz. Więc sobie oszczędź te gadanie.
-Ty oszczędź mój czas- rzucam jej uśmiech kpiny.W końcu zauważam Victorię, która wychodzi ze szkoły. Ale nie idzie sama do kurwy nędzy! Za rękę trzyma ją jakiś chłopak, który jest wysoki, ma czarne włosy oraz tego samego koloru na nosie ma założone czarne okulary z grubą oprawką.
Oszukała mnie? Ma kogoś? Nie, ja tak łatwo nie dam się zbyć. Jeśli sobie coś postanowię, realizuje to. Nawet po trupach.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz