Część 11

53 4 0
                                    

Dziewczyna minęła już plażę. Ani razu się nie zatrzymała. Ja też żadnego porywczego ruchu nie zrobiłem. Po prostu biegnę wolno za nią. Nagle słychać dźwięk dzwoniącego telefonu, który dochodzi z moich dresów.
Kurwa, kurwa, kurwa.
Przeklinam siebie w duchu. Boję się, że odwróci się w moją stronę, ale z drugiej strony...
Jednak Tajemnicza nawet się nie zatrzymuje. Biegnie przed siebie.
W biegu wyciągam telefon i go odblokowuje.
-Kretynie, jeśli mógłby, teraz miałbyś obitą mordę- oznajmiam.
-Musisz mi pomóc- oznajmia Nathan.
-Co się dzieje do cholery?! Śledzę pewną laskę, a ty w takim momencie dzwonisz.
-Nie baw się w żadnego detektywa, tylko szybko przychodź do mnie. Brooklyn wymiotuje, tak że już cały kibel jest obrzygany, a ja nie wiem, co robić. Dławi się włosami i ledwo trzyma się na nogach.
-Idioto!- szepczę- to chwyć za te włosy. Boże...- wzdycham ciężko, zatrzymując się.- Zaraz będę.
-Weź jakieś leki. Matka mnie zabije. Ty razem ze mną pójdziesz do grobu. Pomóż.
-Co jej się stało w ogóle?- pytam już spokojniej.- Dlaczego wymiotuje?
-Podobno zjadła coś nieświeżego. Jezu, przychodź, bo ona mi tu zaraz zdechnie- oznajmia i po chwili się rozłącza.
Chowam telefon do kieszeni i spoglądam przed siebie. Dziewczyna za którą biegłem, zniknęła.
-Cholera- mówię pod nosem zły.
***
-Jestem!- krzyczę, wchodząc do domu przyjaciela bez pukania. Wstąpiłem do domu i wziąłem jakieś zioła oraz leki przeciwbólowe. Mamy nie było już w salonie, więc chyba poszła spać.
-W łazience!- odkrzykuje Nathan, a ja szybko wbiegam po schodach, które znajdują się po lewej stronie. Zauważam w progu Nat'a.
-Co jest..?- pytam, wchodząc, ale zatrzymuję się w pół kroku. Przy muszli klozetowej siedzi Brooklyn, ze spuszczoną głową.- Boże...- rzucam rzeczy trzymane w ręku na ziemie i podchodzę do niej, a następnie chwytam za jej włosy.- Nathan, idioto, czemu nie związałeś włosów?- naskakuję na niego.
-No przez chwilę trzymałem, gdy rzygała...
-Przynieś jakąś gumkę- oznajmiam, przykucając obok niej.- Dasz radę wstać?- zawracam się do niebieskookiej brunetki.
-Umieram- mówi cicho i chwyta się za czoło.
-Jeszcze czas- odpowiadam.
-Masz- wypowiada chłopak, a ja podnoszę na niego wzrok. Podaje mi gumkę, a ja odbieram. Biorę w dłonie jej włosy i związuje w kucyka.
-Zrób herbatę, tylko jej nie słodź- każę mu, a on posłusznie przytakuje głową i wychodzi.- Co się stało?
-Nigdy więcej sushi i wina... Boli mnie wszystko...
-Dasz radę wstać? Przepłukać usta?
-Już to robiłam. Dlaczego mnie to spotyka? Od godziny tu już jestem- mówi ledwie słyszalnie.
-Wezmę cię na ręce, dobrze?- wypowiadam troskliwie, a ona przytakuje delikatnie głową. Odsuwa się lekko i zarzuca na moją szyję ramiona. Biorę ją jedną dłonią pod kolanami, a drugą umieszczam na plecach.
-Dziękuję Sam. Nat, to idiota.
-Już dobrze- śmieję się.
Kieruję się do jej pokoju. Następnie kładę ją na łóżku.
-Ściągnę ci ubranie, okay?- mówi, biorąc za materiał bluzki, którą chwilę później przekładam bardzo delikatnie przez ramiona i szyję.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz