Część 73

20 1 0
                                    

-Może powinniśmy zaingerować? Jeszcze się pozabijają...- twierdzę.
-Czekaj..- wypowiada Nat, ponownie przykładając ucho do drewnianej powłoki.- Cicho...- oznajmia, robiąc dzióbek. Automatycznie w myślach przybijam sobie w czoło facepalm.
-Nie!- słychać zza drzwi.
-Dobra, wchodzę tam- wypowiadam pewny siebie, podchodząc do wejścia.
-Chcesz, żeby one do reszty ciebie pożarły?- zaczyna szybciej poruszać powiekami.
-Nie dramatyzuj- odpowiadam, otwierając drzwi do pokoju. Niespodziewanie wylatuje z niego jakiś przedmiot, który uderza Nathana w ramie. On to zawsze ma szczęście.- Dziewczyny...- zaczynam niepewnie.
-Wypierdalaj Black!- krzyczy wściekła Brook, zamykając mi przed nosem drzwi.
-Nigdy ci tego nie wybaczę...- odpowiada rudowłosa płaczem.
-Jeszcze będziesz mi dziękować za to.
-Boże, skąd ona wzięła ten ogromny słownik?- pyta Nathan, podnosząc książkę, która go uderzyła.
-Sam!- Drzwi się uchylają i wychodzi rozpłakana rudowłosa Malia.
-Co się stało? Dlaczego, do cholery się kłócicie?- pytam zdezorientowany.
-Zabierz mnie do Mark'a...- błaga mnie.- Proszę.
-Jasne- odpowiadam, przytulając ją do siebie.- Jesteś samochodem?
-Tak- odpowiada.
-Idź do auta, zaraz przyjdę- mówię do jej ucha i puszczam ją. Postanawiam zmierzyć się ze swoim koszmarem. Koszmarem, który jest dla mnie ważny i darzę uczuciem. Ten koszmar niestety ma na imię Brooklyn. Bez słowa wchodzę do jej pokoju i zamykam drzwi na klucz. Dziewczyna stojąca przy oknie, ze spuszczoną głową od razu się obraca i obdarowuje mnie pogardliwym spojrzeniem.
-Wynoś się- oznajmia stanowczo.
-Nigdzie nie idę- odpowiadam.
-Wynoś się do cholery!- krzyczy, podchodząc do mnie.
-Uspokój się!- podnoszę ton głosu i chwytam ją za nadgarstki.
-Zostaw mnie. Nie chcę cię znać! Nienawidzę cię!- oznajmia, kiedy pcham ją na ścianę i unoszę jej skrzyżowane ramiona nad jej głowę. Po policzkach brunetki zaczynają spływać łzy.
-Nie zostawię cię. Co się dzieje?- pytam.
-Wszystko się pieprzy- zaczyna kręcić głową na boki.- Nie chcę nikogo znać. Chcę zniknąć.
-Nie znikniesz- twierdzę.
-Jestem dla wszystkich obciążeniem. Nie chcę żyć. Jestem beznadziejna..
-Wszystko co mówisz jest kłamstwem. Dla mnie jesteś najlepsza i idealna- odpowiadam, przykładając swoje czoło do jej. Jej klatka niespokojnie się unosi, zresztą nie mogę zaprzeczyć, że moja utrzymuje normalny rytm. Jestem tak blisko jej. Moje serce, jak i tętno zaczynają wariować. A najgorsze jest to, że nie mogę nad tym zapanować. Jest tak blisko mnie. Czuję jej perfumy. Moje usta dzielą kilka centymetrów od jej. Marzyłem o tej chwili wieki.
-Pocałuj mnie...- oznajmia cicho.
Stop... Co ona powiedziała?! Mam ją pocałować? Czy to wszystko mi się śni?
Zamykam oczy i chwilę później otwieram. Ale nadal widzę, jak przytrzymuję płaczącą brunetkę przy ścianie.
Ta wymarzona chwila może się spełnić. Wystarczy tylko jeden ruch, a ja i ona zapomnimy o całym świecie. Będziemy wtedy tylko my. Nikt więcej. Świat dla nas może się zatrzymać. Marzyłem o tej cholernej chwili kilka lat.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz