113

18 2 0
                                    

Samuel.
-Słyszałaś?- pytam dziewczyny, kiedy odrywam się od jej pełnych ust, które zresztą chciałbym cały czas całować.
-Ten pisk?- zadaje pytanie lekko zmieszana.
-Tak- odpowiadam, nadal wpatrując się w jej brązowe oczy.
-Tak i przepraszam. Nie powinnam cię całować, ani tego mówić. To było złe...- oznajmia, a ja zamiast odpowiedzieć, wpijam się ponownie w jej usta,. Pocałunek jest krótki, ale niedelikatny.
-Nie musisz dziękować- stwierdzam z zadziornym uśmiechem na twarzy.- Chodźmy zobaczyć co się stało, dobra?- pytam, chwytając ją za małą, zimną dłoń, a dziewczyna w między czasie przytaknęła głową, zgadzając się na moją propozycję.- Odprowadzę cię później do domu, ale najpierw pójdziemy coś zjeść, bo umieram z głodu.
-Ale nie idziemy do fast-food'a...
-Dobra, ale ja płacę.
-Czy to randka?- pyta roześmiana.
-Możesz nazywać, to jak chcesz. Randka, spotkanie, ale kiedyś wiem i tak, że będziemy razem, bo w końcu ulegniesz.
-Jesteś tego taki pewien?- spogląda na mnie z uśmiechem.
-Oczywiście. Pewność, to moje drugie imię- oznajmiam, próbując być oburzony. Wychodzimy z terenu szkoły i zaczynamy iść chodnikiem. Jednak podążając, zauważamy jak coś, albo ktoś leży, bo na moje oko mogę stwierdzić, że to człowiek. Niespodziewanie czuję, jak dziewczyna puszcza moją dłoń i zaczyna biec w stronę poszkodowanej osoby. Również szybko podbiegam, ale dwa metry wcześniej zatrzymuje się.
-Brook!- wykrzykuję zaskoczony i podchodzę, a następnie upadam na betonowe podłoże. Chwytam za ramiona i próbuje lekko potrząsnąć ją, mając nadzieje, że się obudzi.
-Zostaw ją!- krzyczy na mnie Victoria, a następnie odpycha mnie od niej.- Może być połamana, nie wolno dotykać!-krzyczy zdenerwowana. Schyla się nad nią i czeka. Czeka. Czeka i czeka. To czekanie jest męczarnią i mam wrażenie, że trwa to w nieskończoność, a tak naprawdę trwa kilka sekund.
-Dzwoń na pogotowie! Robię sztuczne oddychanie.
-Co?! Jak to sztuczne oddychanie!? Nie oddycha!?- krzyczę na nią, a w moich oczach zaczynają pojawiać się łzy.
-Samuel!- wykrzykuje, odsuwając szybko kurtkę dziewczyny. Następnie złącza swoje dłonie i zaczyna mocne uciskanie. Nie odrywając wzroku od kobiet, wyciągam telefon i cały zdenerwowany wybieram numer na pogotowie. Moje ręce zaczynają się trząść.
Ona musi żyć. Nie może umrzeć. Ma całe życie przed sobą. Jest silna i da radę.
Dodzwaniam się w końcu i zaczynam podawać adres drżącym głosem. Kobieta, które przyjęła zgłoszenie, oznajmiła, że już wysyła karetkę.
Blondynka prowadzi zaciętą walkę o życie owej brunetki. A ja stoję i ryczę, bo nie wiem co mogę zrobić. Nie chcę jej stracić. Nie mogę. Gdy to się stanie, znika ona, zniknę i ja.
Dziewczyna ponownie nachyla się na dziewczyną. Ona również jest zdenerwowana i płacze.
-Jest!- wykrzykuje uradowana i ociera łzy z policzków.- Samuel, będzie dobrze. Musi być dobrze. Zaraz będzie po wszystkim.
-Niech oni już tu będą!- oznajmiam, chowając twarz w dłonie i kucam przy leżącej dziewczynie, a następnie chwytam ją za rękę.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz