Część 53

24 2 0
                                    

-Ej, Sam.- Ktoś szturcha mnie w ramię, ale nie reaguje.- Sam, do cholery- oznajmia zdenerwowany głos.
-Co?- pytam w końcu i spoglądam do góry. Przede mną stoi brunetka z niebieskimi oczami. Przygląda mi się z zaciekawieniem.- Co ty tu robisz? Jest po 22...-wypowiada.
-O to samo mógłbym się ciebie zapytać. Dlaczego chodzisz sama po parku o tak późnej porze?- pytam troskliwie.- Wiesz, że nie powinnaś. Wiąże się z tym wiele niebezpieczeństw. Począwszy od jakiś facetów...
-Ej, ej- uspokaja mnie.- O siebie się nie martwię. Raczej przejmuję się tobą- oznajmia, siadając obok mnie na ławce. Z powrotem opieram się i wyprostowane nogi krzyżuję.- Co się dzieje z tobą? Ostatnio jesteś taki dziwny...Jakby to nie ty.
-Nie masz się czym martwić.- Wzruszam ramionami.- Wszystko okay.
-A mi się właśnie nie wydaje. To nie to, co kiedyś. Gdzie się podział ten zabawny, pełen życia chłopak?
-Brook, ja się nie zmieniłem, to ty to zrobiłaś. Wszystko jest ważniejsze ode mnie. Brian to, Brain tamto- wypowiadam zły, zerkając na nią.- Nie spędzasz ze mną czasu, bo ważniejszy jest chłopak. Stałaś się niedostępna. A gdy już mamy tą chwilę dla siebie, to bujasz w obłokach, albo gadasz o nim ciągle, do cholery jasnej!- oznajmiam.
-Samuel, uspokój się!- wypowiada, wstając.-Jesteś zazdrosny?- pyta opryskliwie.
-Tak, jestem zazdrosny- mówię podniosłym tonem, wstając na przeciwko niej.- Kiedy jesteś ze mną nie musisz o nim gadać. To dupek, który i tak cię zrani. Nie wiesz, jaki on jest?
-To, że z nim jestem, to nie znaczy, że cię skreślam!- krzyczy.- Jesteś moim przyjacielem i nie chcę, żeby coś złego było pomiędzy nami.
-Brook, ty nie rozumiesz...-wypowiadam, chwytając się za głowę.- To wszystko mnie męczy i nie wiem, co już ze sobą zrobić...Z każdym dniem jest coraz gorzej, a gdy...
-O czym ty gadasz?- pyta, przymrużając oczy i poprawia torbę sportową, którą ma zawieszoną na ramieniu.
-Brooklyn, chcę ci powiedzieć, że ja...- zaczynam zestresowany.
-Czekaj- przerywa mi i wyciąga z kieszeni dzwoniący telefon.- Halo?- pyta do słuchawki, kiedy odbiera komórkę, a następnie obraca się do mnie plecami.
No cholera jasna! W takim momencie ktoś mi musi przerywać?! Już miałem mówić, jak bardzo ją kocham, a ktoś, kurwa dzwoni! Nie wierzę!
-Tak...Już idę...Nie musisz, bo jestem blisko...Okay, pa.- Kończy rozmowę i wkłada telefon do dresów.- Muszę już iść. To coś ważnego, czy może poczekać do jutra? Jestem trochę zmęczona.
-Nie ważne już- oznajmiam, wpatrując się w jej oczy. Księżyc oświetla jej postać, a ona odpowiada mi delikatnym uśmiechem.- Odprowadziłbym cię, ale jeszcze miałem zamiar biegać, ale chyba zrezygnuję z tego...Nie chcę, żebyś wracała teraz sama.
Siedzę tutaj w parku od pół godziny i wyczekuję na dziewczynę, która mnie bardzo intryguje. Chciałbym z nią porozmawiać, zapytać się o radę.
-Nie, nie musisz biegaj sobie dalej. Wyślę sms'a do Nat'a i będzie okay. I proszę cię Sam, nie gniewaj się na mnie. Jesteś dla mnie jak rodzony brat i załamałabym się, gdybym cię straciła- dodaje.

Dobrana Para?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz