Rozdział 4

2.6K 131 6
                                    

Obudziłam się czując coś miękkiego pod głową. Spałam na brzuchu szatyna. Spojrzałam na godzinę - 6:30. Wstałam powoli aby nie obudzić Igora i poszłam wziąć prysznic. Potem ubrałam się w zwykłe szare leginsy i białą koszulkę z napisem New Bad Line. Następnie poprawiłam makijaż i rozczesałam włosy. Wróciłam do kuchni żeby przygotować śniadanie całej naszej czwórce. Postanowiłam zrobić naleśniki z twarogiem, truskawkami, czekoladą i bitą śmietaną. Rozlewając ciasto na naleśniki poczułam jak czyjeś ręce wędrują po mojej talii.

- Jak się spało?  - zapytałam szatyna wykładając naleśniki z patelnii.

- Całkiem dobrze. Adrian jeszcze śpi?- zapytał sprawdzając czy jego kolega nie podsłuchuje.

- Tak, a co? - chyba chciał porozmawiać.

- Kamila też brała? Robiłyście to przez rodziców? - zaczął dopytywać.

- Tak to wszystko przez nich. Nie mogłyśmy poradzić sobie z tym psychicznie. - wydukałam.

- Ale już nie bierzesz? - wymamrotał z nadzieją w głosie.

- No coś ty, skończyłam z tym - powiedziałam.

Zawijając truskawki i twaróg usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Kogo niesie o tej porze? - szatyn już chciał iść sprawdzić, ale go wyprzedziłam.

- Poczekaj, ja pójdę - poszłam i otworzyłam drzwi, ale nikogo nie było. Rozglądnęłam się po klatce, ale nic nie zauważyłam. Spuściłam wzrok i wtedy dostrzegłam kopertę. Wzięłam ją i wróciłam do szatyna.

- I co nikogo nie było ? - zapytał.

- Nie, znalazłam tylko to. - i podałam mu kopertę. - boję się ją otworzyć. - Bugajczyk otworzył list i zaczął go czytać. Po chwili zobaczyłam jak jego szczęka zaciska się ze złości. Zgniótł list i rzucił go na podłogę.

- Igor, co tam pisało? - lekko nim potrząsnełam, bo nie reagował.

- Sama zobacz - powiedział. Czułam jak jego złość rośnie.

Podniosłam kratkę z podłogi, rozprostowałam ją i zaczęłam czytać.

Twoja koleżanka już wie, co to znaczy dostać wpierdol. Na jutro 3 g kokainy albo ciebie czeka to samo.O 22:30 na starych blokowiskach.

Boże to znowu Karol. Tym razem chce żebym dostarczyła mu narkotyki, ale skąd ja mam je do chuja wziąć?!

Z zamyślań wyrwał mnie Igor.

- Chyba nie zamierzasz mu tego przynieść? - jego złość lekko opadła.

- No co ty, nie pójdę tam nie mam odwagi - odparłam. Chociaż w mojej głowie zaczął rodzić się plan. W tej chwili  do kuchni weszli Adrian I Kamila.
                 
- Wstały nasze śpiochy - powiedziałam podając im śniadanie.

- Dzięki jestem mega głodny - powiedział Adrian z pełną buzią.

- Co to jest za list? - spytała blondynka zaczynając go czytać - co to kurwa jest?! Czemu mi nie powiedziałaś, że on zaczął cię ścigać wcześniej?! - była bardzo zdenerwowana gdy skończyła czytać.

- Kamila, ja nie chciałam cię zamartwiać, miałaś dużo pracy na głowie... - próbowałam wytłumaczyć się przyjaciółce.

- Ale ty jesteś głupia! - krzyknęła - przecież tyle razy ci mówiłam, że możesz na mnie liczyć - podeszła i przytuliła mnie.

- Pokaż mi ten list - powiedział Adrian. Gdy go przeczytał jego reakcja była taka sama jak Kamili. - ty też w tym siedziałaś? - zapytał spokojnie.

- Niestety tak - odparłam przeżuwają kawałek naleśnika.

- Dobra przestańmy przez chwilę o tym gadać i zjedzmy śniadanie - odezwał się Igor.

- A tak w ogóle to ja się nie przedstawiłem. Adrian jestem - powiedział chłopak z uśmiechem.

- Ja Kamila - powiedziała blondynka.

- Może obejrzymy jakiś film? - zaprponowałam.

- Chętnie,  tylko muszę się odświeżyć - odparł Igor - pojadę do domu i za chwilę wrócę.

- Przywieziesz mi jakieś spodnie i koszulkę? - krzyknął Adrian.

- Jasne -  odparł  Igor i po chwili zniknął za drzwiami. Po 15 minutach był z powrotem.

Borowski poszedł wziąć prysznic, a my poszliśmy do salonu poszukać filmu.

- Zaraz przyjdę - powiedziałam i udałam się do swojego pokoju. Przypomniało mi się, że mam jeszcze numer do dilera, który pierwszy raz sprzedał mi narkotyki. Słyszałam, że też teraz mieszka w Piastowie i tu diluje. Postanowiłam, że do niego zadzwonię.

Jeden sygnał... drugi... trzeci... odebrał.

- Halo, Emil? - powiedziałam do słuchawki.

- Ewelina, cześć co chcesz? - usłyszałam dobrze znany mi głos.

- Trzy gramy koki. Dasz radę załatwić mi na dzisiaj? - wychrypiałam.

- Jasne słonko dla ciebie zawsze, ale ty przecież brać przestałaś - odparł zdziwiony.

- Nie pytaj, tylko powiedz gdzie i o której. - wysyczałam.

- O 16:00 na moście - powiedział.

- Ok - rozłączyłam się i wróciłam do salonu.

Nim się obejrzałam była już 15:30 a my oglądaliśmy drugi film.

- Idę się przejść - powiedziałam wychodząc.

- Ok - usłyszałam głosy z salonu.

Wyszłam z mieszkania i ruszyłam w stronę umówionego miejsca. Gdy dotarłam na miejsce Emila jeszcze nie było. Miał pojawić się za 10 minut.

- Hej - usłyszałam.

- Hej - odpowiedziałam. Chłopak podszedł i mnie przytulił. Był dla mnie jak przyjaciel i zawsze miał do mnie szacunek.  - masz? - zapytałam.

- Jasne - odpowiedział i wsunął mi dyskretnie towar do kieszeni. Ja dałam mu pieniądze - mnie tu nie było - powiedział uśmiechając się.

- Pewnie, że nie - odwzajemniłam uśmiech i każde z nas udało się w swoją stronę.

Przechodząc obok krzaków, które rosły kawałeczek od mostu uslyszałam szelest, a po chwili dostałam czymś ciężkim w głowę. Przed oczami pojawiła mi się ciemność....

Ten Jedyny / ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz