Rozdział 26

1.4K 76 2
                                    

                   Ewelina pov.

Jechaliśmy ciemną drogą z nieprzytomnym ciałem w bagażniku. Przerażało mnie to. Igor cały czas był skupiony na drodze, a ja wpatrywałam się przez szybę. Zastanawiałam się co mój chłopak chce zrobić z naszymi wrogami. W sumie gdybyśmy nie ukradli kiedyś wszyscy tej kokainy to może nie było by teraz tego zamieszania. Życie jest okrutne i nigdy nie idzie prostą drogą. Zawsze wybiera tą, która jest kręta. Opuściliśmy drogę główną i skręciliśmy do lasu. Wszystkie wspomnienia wróciły. Przez te wszystkie lata starałam się unikać lasów co mi się udawało aż do teraz. Ten mrok, ta ciemność dalej skrywały w sobie to co wydarzyło się kilka lat temu.

Wychodząc ze sklepu poczułam na sobie czyjś wzrok, ale gdy się odwróciłam nikogo za mną nie było. Ruszyłam szybkim krokiem do domu żeby wychowawczyni  z domu dziecka nie martwiła się o mnie. Szłam w ciszy dopóki nie usłyszałam, że ktoś mnie woła.

- E, lala zabawimy się ? - przede mną pojawił się młody brunet, który wyglądał góra na 20 lat. Widać było, że ledwo kontaktuje, bo nieźle się schlał

- Zostaw mnie i nie mów do mnie lala - odepchnęła go i zaczęłam niemalże biec.

- Ale to dopiero początek - jakiś inny koleś przytknął mi do ust małą szmatkę nasączoną jakąś substancją.

Starałam się wstrzymać oddech, bo dokładnie wiedziałam do czego ona służy. Lecz kilka sekund później zaczęło mi brakować tchu. Lekko rozchyliłam usta aby zaczerpnąć powietrza ale i tak wciągnęłam to coś. Zaczęło się momentalnie ściemniać, a ja traciłam siły. Nie wytrzymałam i łapczywie wciągnęłam powietrze, co było wielkim błędem...

Obudziłam się potem w lesie. Ciemnym, skrywającym wiele zbrodni lesie. Byłam przywiązana do drzewa.

Młody mężczyzna zaczął się do mnie dobierać bez wahania. Wykorzystał mnie. Czułam się wtedy taka  brudna. Chciałam umrzeć. Nie chciałam aby kiedykolwiek w życiu znowu spotkało mnie coś tak strasznego. Żadnej kobiecie tego nie życzę. Nagle poczułam jak kręci mi się w głowie i że widzę coraz słabiej. Chwilę później zemdlałam ...

Z moich głębokich myśli wyrwał mnie głos Igora.

- Skarbie słyszysz mnie? - chłopak od kilku sekund wpatrywał się w moje oczy - Ewelina?

- Co? Słucham? Coś się stało? - udało mi się cokolwiek z siebie wydusić.

- Przez całą drogę siedziałaś jakaś zamyślona, nawet na chwileczkę się do mnie nie odwróciłaś, a jeszcze zaczęłaś płakać. Czy ty czegoś się boisz? - zapytał z troską.

- Tak. Boję się lasów. - wychrypiałam ocierając mokre policzki od łez.

- Dlaczego? - Szatyn na poważnie zaczął się martwić.

- Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Trzeba zrobić coś z tymi ciałami. - odparłam głosem całkowicie wypranym z emocji.

- Dobrze - usłyszałam.

- Kurwa Bugajczyk rusz tą zasraną dupę i nam pomóż! - usłyszałam z oddali głos Adriana.

- Już idę! - Odkrzyknął chłopak.

- Zostajesz czy idziesz ze mną? - zapytał wysiadając.

- Idę - powiedziałam chwiejnym krokiem idąc w kierunku z którego słyszałam głos Borowskiego.

I znowu ten ogłuszający dźwięk potwornego strzału...

Ten Jedyny / ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz