2 - Rozdział 19

851 45 1
                                    

Ewelina:

Z jednej strony to jest trochę dziwne, a z drugiej jakby niepokojące. Te maile zapalają mi czerwoną lampkę w głowie.
Czemu ta osoba chce akurat mnie? Mam wrażenie, że tu chodzi o długi Igora. Oni wiedzą, że ja jestem jego piętą achillesową i chcąc wzbudzić w nim choć trochę strachu posługują się mną. Dzisiaj dostałam kolejnego maila. Już nie wiem, co mam o tym sądzić. Czytam go i po prostu ręce mi opadają.

Nieznany:

Hej piękna,

Podjęłaś już decyzję? Kogo wolisz? Mnie czy Igora Bugajczyka tego życiowego nieudacznika? Skarbie ja jestem bardzo niecierpliwy i chciałbym Cię już mieć dla siebie. Nienawidzę czekać. Już sobie wyobrażam jakie ładne mamy dzieci, piękny dom z  ogródkiem i jak wspaniale razem wyglądamy. Ty też to sobie wyobrażasz? To wszystko może stać się prawdą jeśli tego zapragniesz. Daję Ci miesiąc na podjęcie ostatecznej decyzji. Pamiętaj, wybierz mądrze.

      Już nie mogę się doczekać.

Gdy kończę, po prostu brakuje mi już sił. To jest takie bezsensowne. Biorę głęboki oddech i wysyłam to do Oskara. Wiem, że dzisiaj miał on iść ze swoim bratem Rafałem - najlepszym adwokatem w mieście - do Igora.

Przez kolejne godziny pracuję nad projektem. Nie mam dzisiaj do tego głowy, ale nie mogę sobie pozwolić na stracenie ani jednej chwili. Kiedy spoglądam na zegarek wskazuje on godzinę 16:00 i oznajmia, że zakończyłam pracę na dziś. Mamy październik*, a pogoda wciąż dopisuje. Myśląc dłuższą chwilkę, postanowiłam, że zadzwonię do Kamili z propozycją pójścia na zakupy.

Schodzę na dół gdzie znajduje się recepcja i mówię Lilianie, że wychodzę. Dziewczyna kiwa głową i uśmiecha się.

Wsiadam do samochodu i zapinam pas po czym uruchamiam silnik opuszczając parking firmy. Po wypadku kupiłam te urządzenie które wkłada się do ucha i dzięki niemu można rozmawiać przez telefon podczas jazdy.

- Suko co robisz? - mówię ze śmiechem gdy Kamila odbiera.

- Właśnie jadę do domu suko - ona również zaczyna się śmiać - Co chcesz?

- Za godzinę jedziemy na zakupy. I bez dyskusji. - próbuję udawać poważną, co w tej sytuacji wcale mi nie wychodzi.

- Dobrze mamo - blondynka odpowiada tłumiąc śmiech. - Nara.

- Nara - odpowiadam i rozłączam się.

Mija pół godziny i jestem w domu. Droga była dzisiaj dziwnie spokojna, co trochę mnie dziwi, bo zazwyczaj są korki.

Otwieram drzwi i czuję piękny zapach dochodzący z kuchni.

- Dzień dobry - wchodzę do pomieszczenia zastając tam Dianę i Maxa, którzy jak widać gotują obiad.

- O hej - szatynka podchodzi i przytula mnie, a jej chłopak robi to samo - jesteś głodna?

- Jak wilk - odpowiadam siadając przy stole. - Co tam u was? Wszystko w porządku?

- Tak, byłem dzisiaj z nią u ginekologa i na szczęście dziecku nic się nie stało.

- Tak się cieszę, że skończyło się to dobrze. Życzę wam szczęścia.

- Dziękujemy. Za tydzień się wyprowadzamy.

- Jak to? - zapytałam zdezorientowana - Opuszczacie Polskę?

- Narazie zostajemy w kraju, a potem zobaczymy co czas przyniesie.

Naprawdę przywiązałam się do nich przez te kilka tygodni. Nie sądziłam jednak, że jest to możliwe.

Kamila wróciła do domu dziesięć minut po mnie. Ona zjadła obiad, a następnie przygotowałyśmy się do wyjścia.

- Ty prowadź mi się nie chce - powiedziała zajmując miejsce pasażera, a ja tylko wzruszyłam ramionami włączając się do ruchu.

- Wiesz, Adrian ostatnio jakoś dziwnie się zachwouje - blondynka patrzyła przed siebie śledząc wzrokiem drogę - chodzi lekko zdenerwowany, ale gdy pytam czy wszystko ok, to mówi że nic się nie stało i mnie zbywa. Nie wiem co mam robić. - smutek w jej głosie był wyczuwalny.

- Zajmiemy się tym później, zapomnij na chwilę i zajmij się teraźniejszością.

                          ***

- Może ta? - wyszłam z przebieralni w długiej czerwonej suknii z dużym wycięciem na plecach - Co sądzisz?

- Dla ciebie jest wręcz idealna - odparła każąc mi.się obrócić wokół własnej osi. I wtedy go zobaczyłam. Stał za rogiem z kapturem na głowie i bezczelnie się na mnie patrzył.

- Ok? - dziewczyna pociągnęła mnie za ramię.

- T-tak - odpowiedziałam z zawachaniem - biorę ją - wskazałam na sukienkę dzięki czemu mogłyśmy iść już po szpilki na punkcie których Kamila ma obsesję.

- Kamila czuję czyjąś obecność - zaczęłam nerwowo zerkać do tyłu - To znowu on - wskazałam palcem na tego samego mężczyznę.

- Nikogo nie widzę - Zawadzka spojrzała tam gdzie ja - coś ci się przewidziało.

- Ale ja go widziałam! - krzyknęłam na całą galerię, a  ludzie spojrzeli na mnie jak na wariatkę.

- Chodź idziemy stąd - dziewczyna zaciągnęłam mnie do samochodu.

Szukając kluczyków natrafiłam na jakąś karteczkę.

Ta sukienka niesamowicie podkreśla twój tyłek.

Z zakłopotaniem wrzuciłam papier do kieszeni.

Zaczyna się piekło...


Ten Jedyny / ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz