Rozdział 8

2.3K 111 25
                                    

2 dni później...

Ewelina:

Okazało się, że rzeczywiście mam złamane żebro. Na szczęście jedno, a nie kilka. Od samego rana Igor biegał po całym pokoju pakując ciuchy, które mi przywiózł wcześniej.

- Na pewno już wszystko? - zapytał dopinając torbę.

- Tak wszystko - odpowiedziałam.

Gdy szatyn mnie spakował wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się w stronę recepcji aby odebrać mój wypis. Gdy miałam już papier w ręku wyszliśmy ze szpitala. Przed wejściem czekali na nas Kamila i Adrian. Przyznam szczerze, że bardzo się zaprzyjaźnili.

- Hej! - blondynka podbiegła do mnie i mnie przytuliła.

- Hej skarbie - powiedziałam odwzajemniając uścisk dziewczyny.

- Cześć Adi - podeszłam do chłopaka i go przytuliłam. On również mnie przytulił.

- To co? Jedziemy? - zapytał Bugajczyk.

Po chwili odjechaliśmy zostawiając szpital za sobą i kierując się w stronę mieszkania mojego i Kamili.
Odetchnęłam z ulgą gdy weszliśmy do domu. W końcu byłam w miejscu które dobrze znam. Zaniosłam torbę do mojego pokoju po czym wróciłam do kuchni do przyjaciół.

- Głodni? - zapytałam.

- Jeszcze jak -  powiedzieli chórem.

Zajrzałam do lodówki. Okazało się, że jest pusta.

- Trzeba iść po zakupy - odparłam grzebiąc jeszcze po szafkach.

- My możemy iść - powiedzieli Adrian z Kamilą.

- Ok, to kupcie to co chcecie, jak wrócicie to ja zacznę gotować.

- Zgoda - odparli i wyszli.

Poszłam wziąć jakieś świeże ciuchy. Padło na niebieskie leginsy i białą zwykłą koszulkę pasującą do mojej sylwetki.

- Igor, ja idę wziąć prysznic, za chwilę wrócę! - krzyknęłam do chłopaka z łazienki.

- Ok! - odkrzyknął.

Weszłam do wanny i odkręciłam wodę. Poczułam jak ciepła, przezroczysta ciecz spływa po moim ciele. Choć na chwilę mogłam zapomnieć o wydarzeniach sprzed kilku dni. Umyłam się żelem o zapachu lawendy, a włosy umyłam - jak zawsze - szamponem czekoladowym. Wyszłam i starannie się wytarłam, a następnie ubrałam się w przygotowane wcześniej rzeczy. Następnie wysuszyłam i rozczesałam włosy, po czym wróciłam do szatyna, który siedział w salonie. Usiadłam obok niego nic nie mówiąc.

- Jak żebro? - zapytał.

- Jeszcze boli, ale da się wytrzymać.

- Jesteśmy! - z korytarza słychać było głos Kamili.

Podeszła do aneksu kuchennego i zostawiła siatkę z zakupami, a za nią wszedł Adrian z kolejną siatką. Z ich zakupów wywnioskowałam, że mam zrobić tortillę. Wypakowałam składniki i zabrałam się do pracy. Pokroiłam wszystko, wymieszałam i zaczęłam smażyć pierś z kurczaka. Po skończonej czynności jeszcze raz wszystko wymieszałam i doprawiłam. Wypełniłam placki farszem i położyłam na talerze. Postawiłam na stół sosy, szklanki i sok.

- Gotowe! - krzyknęłam.

Po chwili moi towarzysze siedzieli i zajadali się posiłkiem.
Po skończonym posiłku pozmywałam naczynia i schowałam na miejsce.

- Będziemy się już zbierać - powiedział Igor.

- Szkoda - odparłam ze smutkiem.

- Ale pamiętajcie, że jesteście tu mile widziani i wpadajcie kiedy chcecie - na twarzy Kamili pojawił się uśmiech.

- Zapamiętamy - powiedzieli i wyszli.

- Ja pójdę się wykąpać! - krzyknęła blondynka ze swojego pokoju, po czym zniknęła w łazience.

Usiadłam na kanapie i zaczęłam rozmyślać o wszystkim. O mnie, o Igorze, o Adrianie, o Kamili. Dosłownie myślałam o wszystkim w tym samym czasie.
W pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.

- O czym tak myslisz? - obok mnie siedziała Kamila.

- Boże przestraszyłaś mnie! - aż podskoczyłam - tak sobie tylko dumam. A jak tam Adrian? Fajny jest? Poznaliście się już dobrze? - zapytałam podekscytowana.

- Adrian jest taki... yyyy jakby to powiedzieć... taki inny niż wszyscy, taki opiekuńczy i miły. Ma takie ładne oczy - blondyna rozmarzyła się

- Podoba ci się? - patrzyłam na nią czekając na odpowiedź.

- No trochę - dziewczyna się zarumieniła - cały czas mnie pocieszał jak... jak Cię porwali. Cały czas był przy mnie. Chyba mnie lubi. No ale tego dokładnie nie wiem. Nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek. - dokończyła.

- Czemu? - z jednej strony domyślałam się z jakiego powodu może nie być gotowa.

- Nie mogę pogodzić się z  tym, co stało się kilka lat temu. Boję się, że znowu ktoś mnie skrzywdzi.

- Spokojnie - powiedziałam - to już nie wróci - i delikatnie ją przytuliłam - zabawimy się? - zapytałam z uśmieszkiem.

- W jakim sensie? - Kamila popatrzyła na mnie oczami mokrymi od łez.

Podeszłam do półki z książkami i zza książek wyjęłam metalową skrzynkę zamykaną na kluczyk.
Otworzyłam ją i wyjęłam skręta machając nim przed blondyny.

- Ty chcesz go spalić?! Skąd Ty go masz?! - była zdziwiona - ja jutro idę do pracy nie mogę, a z resztą nie powinnyśmy.

- Chcesz iść do tej pracy? - zapytałam.

- Nie chcę. Nie czuję się na siłach żeby jutro tam iść - odparła.

- To na co czekasz? Dopiero 20:00 dzwoń do szefa i pytaj o urlop.

- Poczekaj - pobiegła do swojego pokoju. Nim się obejrzałam  z powrotem stała obok mnie.

- I co? - zapytałam.

- 2 tygodnie dostałam bez problemu! - krzyknęła uradowana.

- To co odpalamy? - ponownie pomachałam jej skrętem przed oczami.

- Idę po wódkę - zatrała ręce i przebiegła z butelką.

Odpaliłam zioło i się nim zaciągnęłam, potem podałam Kamili, która powtórzyła mój ruch. Spaliłyśmy chyba ze trzy czy cztery i poczułyśmy się zabawnie. Wypiłam chyba pół butelki wódki i zaczęłam pierdolić od rzeczy.

- A Ty wiesz co? - zaczęłam przeciągać zdanie.

- Co? - Kamila była na wpół przytomna.

- Ja chyba kocham Igora. Jeszcze dokładnie nie wiem, czy to te uczucie, ale ono rośnie - ledwo to powiedziałam.

- Dziewczyno ja mam tak samo! To co czujesz do Igora to ja chyba czuję do Adriana - zaczęła śmiać się jak pojebana. Chyba te ziółeczko jej poszkodziło.
Ja też zaczęłam się śmiać ale jeszcze głośniej niż ona.

Polałam nam po kieliszku i znowu zaczął się jakiś dziwny temat. Nawet nie wiedziałam kiedy urwał mi się film. Tak dobrze się bawiłam...

Ten Jedyny / ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz