Rozdział 27

1.3K 78 4
                                    

                     Ewelina pov.

Znowu ten pieprzony strzał. Bez zastanowienia pobiegłam w tamtą stronę. Stanęłam zszokowana. Ciało Emila leżało całe zakrwawione. Nie dawał najmniejszych oznak życia.
Ale zauważyłam też, że nie ma nigdzie ani Wojtka ani Daniela. Zapewne uciekli. No ale nie to było teraz najważniejsze. Liczyło się tylko to aby przeżył Emil.

- Igor, Adrian, Kamila! Szybko tutaj! - wydarłam się najgłośniej jak umiałam.

- O matko - Brunet zakrył twarz rękoma- on nie żyje - szepnął.

- Żyje, ale ma bardzo słabo wyczuwalny puls - Kamila dobrze wiedziała jak sprawdzić puls, ponieważ gdy była mała była najlepsza w szkole z pierwszej pomocy.

- Igor dzwoń po karetkę, może da się jeszcze go uratować! - zaczęłam panikować jak zwykle. Zawsze zachowywałam się tak gdy widziałam sytuacje podobne do tej dzisiejszej.

- Mam zadzwonić po karetkę? I co mam powiedzieć? Że wywoziliśmy nieprzytomne ciała i jeden facet ocknął się i zaatakował naszego kolegę? - szybko wyrzucał słowa z ust.

- Powiesz, że porwał go jakiś koleś i zawiózł do lasu, gdy zobaczył, że do kogoś dzwoni to strzelił do niego. Natychmiast przyjechałeś z przyjaciółmi, bo to z tobą on wcześniej rozmawiał. Na miejscu zastałeś go nieprzytomnego i ze słabym plusem. - rzuciłam szorstko w stronę Igora.

- To w sumie dobra wersja. Ok zadzwonię - już po chwili rozmawiał z jakąś osobą, która mówiła mu co ma robić.

Igor przełączył na głośnomówiący.

- Proszę sprawdzić czy poszkodowany oddycha- odezwał się głos w słuchawce.

- Nie - Odpowiedział chłopak.

- Proszę zacząć masaż serca. Wie pan jak to robić? - zapytała kobieta.

- Tak wiem - Igor zaczął uciskać klatkę piersiową Emila.

- Dziesięć minut temu wysłałam do państwa karetkę. Za chwilę powinna już być na miejscu. Proszę kontynuować masaż serca i nie przestawać do przyjazdu karetki. Ja już się rozłączam. Do widzenia

- Do widzenia - tak jak kazała mu kobieta, Igor nie przestawał dopóki nie przyjechała karetka.

Zabrali Kaweckiego do szpitala w Warszawie. Gdy tylko znaleźliśmy auto Igora które było nienaruszone od razu pojechaliśmy do szpitala.

- Jakim cudem to się stało? - szatyn zacisnął mocno dłonie na kierownicy kierując pytanie do swojego przyjaciela.

- Wyciągając jednego z bagażnika nie zauważyłem kiedy ten drugi się obudził i zaatakował Emila. Nie byłem w stanie nic zupełnie nic zrobić. - powiedział Adrian - zanim się spostrzegłem Wojtek chwycił Daniela i wpakował go do samochodu po czym odjechali. Stałem jak osłupiały. Nawet jak mnie zobaczyli to nic nie powiedzieli tylko od razu uciekli.

- Adrian spokojnie, to nie twoja wina. Przecież nie mogłeś przewidzieć tego, że któryś z nich się obudzi. Więc się nie obwiniaj ok? - Kamila próbowała go uspokoić co udało się jej z łatwością.

- Musimy dowiedzieć się co z nim jest - powiedziałam.

Jadąc do szpitala modliłam się o to by Emil przeżył. Nie mogłam go stracić. To mój najlepszy przyjaciel odkąd zaczęłam brać dragi. Gdy tylko Igor zaparkował samochód biegiem rzuciłam się do recepcji.

- Proszę mi powiedzieć gdzie leży Emil Kawecki? - zwróciłam się do starszej pani za ladą.

- Kim pani dla niego jest? - zapytała.

- Siostrą przyrodnią - skłamałam.

- Dobrze w takim razie pani brat trafił na salę operacyjną, ponieważ stracił bardzo dużo krwi i kula z postrzału utkwiła mu w brzuchu. Lekarze próbują ją usunąć. Nie wiadomo czy chłopak  przeżyje - powiedziała smutno.

Ten Jedyny / ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz