Rozdział 14

1.9K 104 19
                                    

Ewelina:

Tak jak powiedział lekarz mogłam wyjść trzy dni później. Właśnie się pakowałam gdy do sali wparował Igor.

- Stało się coś? - zapytałam.

- Mam propozycję - zaczął - musisz teraz przez tydzień odpoczywać więc wymyśliłem, że możemy pojechać do domku letniskowego i spędzić ten czas we czwórkę. - widać było, że liczy na pozytywną odpowiedź.

- Gdzie to jest? - mocowałam się właśnie z zamkiem. Szatyn widząc, że coś mi nie idzie podszedł, lekko mnie odsunął i zapiął rzecz uśmiechając się i odsłaniając przy tym rząd śnieżnobiałych zębów.

- W Szczecinie - odpowiedział.

Gdy to usłyszałam, usiadłam na łóżko zasłaniają twarz rękoma.

Po chwili poczułam jak mnie przytula.

- Dlaczego nie lubisz tego miasta? - był trochę zawiedziony.

- Stamtąd pochodzę - odparłam - Zanim jeszcze oddali mnie do domu dziecka to przeżywałam koszmar w domu. Ojciec mnie bił, a matka mu na to pozwalała. Raz uciekłam i potem ten skurwiel którego ojcem nie można nazwać zgwałcił mnie. Nie mogłam tego wytrzymać i chciałam skoczyć z mostu. W sumie to się nawet cieszyłam jak mnie oddali. - Na samo wspomnienie o moich " rodzicach" rozpłakałam się.

- Nie wiem co powiedzieć - Igorowi było przykro.

- To ja Cię przepraszam, że Ci nie powiedziałam - czułam, że to moja wina.

- Nie masz za co. Znalazłem podobny domek w Gdańsku - Igor ożywił się.

- Pokażesz mi? - przestałam chlipać, bo oferta w Gdańsku wydawała się  bardziej interesująca niż poprzednia.

Szatyn wyjął telefon z kieszeni i pokazał mi śliczny domek. Byłam zachwycona, a chłopak to zauważył.

- To co jedziemy? - biła od niego wielka energia.

-  Oczywiście, że tak! - krzyknęłam i rzuciłam się na brązowookiego.

- To chodź idziemy - chwycił mnie za rękę, a w drugą dłoń wziął moją torbę.

Odebraliśmy wypis i pojechaliśmy do domu omówić szczegóły wycieczki.

- To gdzie w końcu jedziemy? - Adrian dopytywał się pijąc piwo.

- Ewelina nie chciała jechać do Szczecina, ale bardzo się jej spodobał domek w Gdańsku. - Igor mnie wyprzedził.

- Ha! - krzyknął Adrian - a nie mówiłem?

Kamila zrobiła obrażoną minę.

- Założyli się o to gdzie jedziemy. Wygrał Adrian więc Kamila musi dzielić z nim pokój - szatyn spojrzał na przyjaciela z miną pedofila i zaczął śmiać się tak głośno, że pewnie wszyscy sąsiedzi go słyszeli.

- Czyli ja i ty mamy jeden pokój?- byłam troszkę zniesmaczona tą sytuacją

- Tak - odparł Igor dumny z siebie.

- A tak w ogóle to o której jedziemy? - Kamila niepewnie spojrzała na Adriana, a ten uśmiechnęł się do niej tak jak Igor wcześniej do niego.

Blondynka nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem.

- Jest 14:00, a my wyjeżdżamy za 4 godziny - krzyknął z łazienki szatyn.

- Że co?! - krzyknęłam jednocześnie z przyjaciółką.

- Przecież ja się spakować nie zdążę!  - dziewczyna zaczęła panikować.

- To już zacznij - powiedziałam szukając mojej walizki. Okazało się, że leżała pod łóżkiem.

- Chodź pomogę Ci - Adrian skierował się do jej pokoju.

Tyle razy z Igorem tu byli, że czują się jak u siebie.

Zaczęłam grzebać w szafie i wyciągać wszystko co muszę zabrać. Gdy na łóżku była już sterta rzeczy, zabrałam się za składanie ubrań.

- Ahh po co ci tego tyle? - Igor uważał, że tyle ubrań nie jest mi potrzebne.

- Muszę być przygotowana na każdą okazję i pogodę - zaśmiałam się.

Też się zaśmiał kręcąc głową i mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu.

- Co? - cały czas się na mnie gapił.

Poszedł na tyle blisko, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Chwycił mnie w talii i uśmiechnął się tak ślicznie jak w szpitalu.

- Nigdy nie widziałem tak pięknej dziewczyny - pogałskał mnie po policzku.

Staliśmy tak chwilę dopóki do pokoju nie wparował Adrian.

- Igor teraz jedziemy my się spakować. Ups - spojrzał na nas i zaczął śmiesznie ruszać brwiami.

- Puka się Borowski - powiedziałam starając się z niego nie śmiać. Szkoda, że nie widział swojej miny. Była bezcenna.

- A może mnie w domu nie nauczyli co? - to on pierwszy zaczął tarzać się po podłodze.

Zamknęliśmy mieszkanie, a  chłopacy wzięli nasze walizki.

- Boże po co wam tyle rzeczy - Adrian ledwo niósł moją walizkę. Nigdy nie zrozumiesz kobiety pomyślałam sobie wzdychając.

Wpakowali nasze bagaże do samochodu i skierowaliśmy się w stronę ich mieszkania.

Byłam u nich tylko raz ale gdy otworzyli drzwi mieli wyjątkowo czysto w środku. Igor załatwił wszystko przez telefon jak tu jechaliśmy. Kamila i Adrian ruszyli do pokoju chłopaka, a ja z Igorem poszłam do niego.

- Dobra to dawaj tą walizkę - powiedziałam otwierając jego szafę i szukając mu ubrań. Wyjęłam kilka i rzuciłam mu na łóżko.

- Tyle starczy czy jeszcze? - patrzyłam jak tworzy się z ubrań wielka góra.

- Starczy - odparł składając je.

Spakowałam mu jeszcze przybory toaletowe i był już gotowy.

Poszłam do pokoju Adriana sprawdzić czy i on się spakował. Ale to, co zobaczyłam doprowadziło mnie do łez ze śmiechu. Kamila siedziała na jego kolanach i kłóciła się z nim o spodnie. O taką błahostkę!

- Yhym - chrząknęłam głośno.

- Puka się Szostak - zacytował moje słowa.

- Mnie w przypadku do Ciebie Adrianku nauczyli ale drzwi były otwarte - zaśmiałam się.

- To co gotowi?  zapytał Igor z kuchni.

- Tak! - krzyknęliśmy.

Chłopak przygotował nam jeszcze kanapki na drogę i coś do picia. Zjedliśmy jeszcze kanapki przed wyjściem i wyszliśmy z mieszkania. Ja zamknęłam drzwi na klucz, a Adrian z Igorem zanieśli walizki do samochodu. Oddałam klucze szatynowi gdy byliśmy obok jego samochodu. Ten wyjął paczkę Chesterfieldów i poczęstował kolegę.

- A ja? - zrobiłam minę obrażonego dzieciaczka gdy nie dostanie czegoś od rodziców.

Sama wyjęłam mu tą paczkę i wzięłam papierosa odpalając go.
Nie paliłam chyba z miesiąc przez ten szpital.

- Nie pal - powiedział próbując zabrać mi używkę, ale ja odsunęłam się od niego żeby nie mógł tego zrobić.

Westchnął tylko patrząc na mnie tymi ślicznymi, brązowymi oczami. Wsiedliśmy do auta. Ja z Kamilą z tyłu, a chłopacy z przodu. Umowili się, że zmienią się w połowie drogi. Ruszyliśmy do naszego celu. Cieszyłam się bardzo, że spędzę ten tydzień z moimi przyjaciółmi ale jednocześnie miałam przeczucie, że coś lub ktoś zakłuci nam ten wyjazd.

Ten Jedyny / ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz