3 - Rozdział 8

677 31 10
                                    

- Zaczekaj! - krzyknął biegnąc za mną, kiedy wsiadałam do samochodu - cholera ja naprawdę nie wiem, co to jest!

- A jak inaczej to wytłumaczysz? Chciałam dać ci szansę, ale jak widać popełniłabym błąd!

- Chyba łapię - powiedział patrząc się przed siebie - to ta jebana suka próbuje mi zaszkodzić, kurwa! - walnął pięścią w ścianę, a na jego kostkach zaczęła zbierać się krew.

- Bicie ściany w niczym ci nie pomoże - zaczęłam mówić dalej - jeśli ktoś naprawdę chce ci zaszkodzić z niewiadomych powodów, to trzeba to sprawdzić. Musisz to rozwiązać. A teraz do widzenia, muszę trochę odpocząć, a mdłości jeszcze do końca nie ustąpiły.

- Stój! - chłopak złapał mnie za łokieć - kiedy masz następne badanie?

- Za miesiąc. Dlaczego pytasz? - rzuciłam zdezorientowana jego słowami.

- Mógłbym pójść z tobą? Przepraszam za to, że wyrzuciłem cię z domu, nie wiem, co mną kierowało. - chyba mówił szczerze. Wydawało się, że żałuje swoich czynów jak i słów, choć ja ciągle miałam wątpliwości, w głębi duszy czułam, że szatyn stara się jak może. Wyglądało to również tak, że cała ta sytuacja zaczęła go denerwować i przerastać od momentu w którym zjawiła się Basia.

- Nie wiem, Igor. Ja nie wiem, o czym mam teraz myśleć, to wszystko mnie przerasta, już nie daję rady.

- Naprawię to, obiecuję - powiedział, kiedy uruchomiłam silnik. W jego oczach widziałam smutek, a za razem żal, który sprawiał, że gdybym chwilę dłużej tam została bez zastanowienia rzuciłabym mu się w ramiona.

Chciałbym zapewne tak samo jak Bugajczyk, aby wszystko wróciło do normy, a czas pozwolił nam w końcu zaznać odrobiny szczęścia. Cały czas coś się psuje i mam już tego serdecznie dość. Ciągle ktoś się wpieprza, miesza w naszym życiu chcąc nim kierować i wyrywa nam z rąk ster, który zamiast w dobrą stronę skręca w tą gorszą. Nic nie jest już takie jak kiedyś. Nic już nie jest takie jak na początku naszej znajomości prawie dwa lata temu.

Wchodzę do mieszkania Filipa i pierwsze co robię to biegnę do łazienki, wymiotuję. Od 3,5 miesiąca  noszę w sobie dwójkę dzieci, co jeszcze nie do końca chyba do mnie dotarło, ale muszę się z tym pogodzić i wychować je najlepiej jak potrafię. Chwilę później sprawdzam już maile, które przesłał mi Oskar i umawiam go na kolejne spotkania biznesowe, a przez przypadek rzuca mi się w oczy mój szkicownik, który wystaje z torby sportowej.

Przeglądam projekty, a w tym samym czasie do głowy przychodzą mi kolejne pomysły.

- Udało mi się nagrać płytę, więc może uda mi się też kiedyś w świecie mody -  mruczę pod nosem prowadząc kolejną kreskę ołówkiem. Mimo tego, że u Oskara pracuję jako sekretarka, to często też niby przez przypadek  chłopak przegląda moje projekty  podpisując oczywiście moim nazwiskiem. Jeden przekazał nawet bardzo ważnemu klientowi, dzięki czemu mogę odnieść kolejny wielki sukces. Wolę projektować ubrania, ale większość szkiców jest zaszufladkowana, więc próbuję też swoich sił w projektowaniu budynków, co idzie mi całkiem nieźle.

Mijają minuty a wraz z nimi godziny,  a ja wciąż dopracowuję suknię, która w myślach wygląda niesamowicie. Zmęczenie daje o sobie w końcu znać przez co zasypiam na kanapie w salonie z ołówkiem w dłoni.

Igor:

- Po cholerę to wszystko robisz, co?! Dlaczego chcesz mi zniszczyć życie?! - drę się na dziewczynę, która z miną niewiniątka udaje, że nie ma o niczym pojęcia - tyle lat cię nie było i nagle sobie o mnie przypomniałaś?!

Ten Jedyny / ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz