2 - Rozdział 9

877 52 6
                                    

Igor pov.

Poczułem jak ktoś przyłożył mi broń do głowy, a potem usłyszałem tylko:

- To twój koniec Bugajczyk.

Spiąłem się, a całe ciało zaczęło mi drżeć ze strachu. W sekundę po czole zaczęły płynąć kropelki potu, a lęk który zapanował nade mną nie pozwolił mi wykonać żadnego nawet najmniejszego kroku. Ewelina zrobiła się blada jak ściana, a torby z zakupami wyleciały jej z rąk przez co produkty były rozsypane niemalże po całej podłodze. Stała i zamglonym wzrokiem wpatrywała się w jeden punkt, nie reagując nawet na słowa włamywacza.

- Rusz się dziwko! - wrzasnął i pociągnął kobietę za włosy, a z jej gardła wydobył się cichy pisk.

- Zostaw mnie! - próbowała wyrwać się z jego uścisku, ale na próżno.

- Uspokój się albo cię zabiję! - ryknął i tym razem odepchnął dziewczynę do tyłu. Uderzyła się głową w przewalony stolik do kawy i straciła przytomność.

Korzystając z chwili nieuwagi, odwróciłem się i wymierzyłem mocny cios w twarz nieznajomego. Broń wypadła mu z ręki, więc szybko ją chwyciłem. Nie mogłem rozpoznać kim jest ten facet, bo miał kominiarkę.

- Mów po co tu przyszedłeś! - wycelowałem w niego, ale nawet to nie pozwoliło przestać mu się śmiać.

- Oddaj mi tego gnata, bo sobie jeszcze krzywdę zrobisz. - prychnął udając to jak bardzo jest najlepszy w posługiwaniu się tym narzędziem.

Nie zwracałem uwagi na przestępcę, cały czas mierząc prosto w jego twarz.

- 250 tysięcy i znikamy z twojego życia raz na zawsze. -  rzucił chytrze.

- Chyba kurwa śnisz. NIE MAM TYLE - zaakcentowałem trzy ostatnie słowa, a koleś wybuchł śmiechem.

- Chuj mnie to obchodzi. Masz tyle zapłacić i koniec kropka.

- Spierdalaj. Nic nie dostaniesz - syknąłem z narastającą złością.

- Nie? W takim razie zabieram twoją panienkę. - podniósł się z podłogi i ruszył w kierunku nieprzytomnej dziewczyny.

- Zostaw ją! Nawet się do niej nie zbliżaj! - krzyknąłem i puściłem spust, a kula trafiła w sufit.

Mężczyzna podskoczył na dźwięk strzału i odwrócił się w moją stronę z ustami wykrzywionymi w szaleńczy uśmiech.

- Tak się sukinsynie bawić nie będziemy - powiedział wyjmując zza pleców drugą broń odpezpieczając  za razem magazynek.

- Rzuć to! - usłyszałem głos Adriana. - Rzuć to kurwa!

- Borowski? Co ty tu robisz? - zapytałem zdziwiony nie zmieniając położenia lufy.

- Nie interesuj się - odparł - A ty -wskazał na tego psychopatę - połóż mi broń pod nogi, albo zaśniesz na zawsze.

Nieznajomy widząc, że nie odpuścimy zrobił to, co kazał mu brunet.

- Jeszcze się policzymy Bugajczyk - syknął i opuścił mieszkanie Eweliny.

- Co to miało być? I czemu tu jest taki bajzel?

- Mnie się pytasz Adi? Wróciliśmy ze sklepu to Ewelina nie mogła do końca przekręcić klucza, a jak już jej się udało to zastaliśmy to - wskazałem ręką na bałagan - a potem ten gościu co uciekł przystawił mi gnata do skroni i chciał mnie zabić, kazał mi zapłacić 200 tysięcy. Powiedziałem, że tego nie zrobię, bo nie mam takiej kasy, to odparł, że zabierze moją dziewczynę.

Borowski stał z rozchylonymi ustami patrząc się na mnie jakbym to wszystko wymyślił.

- Trzeba ją zawieźć do szpitala. Krew leci jej z głowy i nie wiadomo jak głęboka jest rana.

Ostrożnie wziąłem brunetkę na ręce i zaniosłem ją do samochodu mojego przyjaciela.
Adrian jechał jak wariat. Prawie 180 km/h dzięki czemu do szpitala dojechaliśmy w pięć minut.

- Dziewczyna została ranna w głowę. Proszę jej pomóc - wysapałem do recepcjonistki.

- Proszę wypełnić papiery - pierdolone procedury pomyślałem.

- Nie mam czasu. - burknąłem do niskiej blondynki.

- Proszę zanieść ją na tamtą salę - w końcu pojawił się lekarz - i położyć na piąte łóżko.

Pędem ruszyłem do drzwi i zostawiłem Ewelinę tam gdzie kazał młody mężczyzna.

- Trzeba trochę poczekać proszę pana - powiedział i wszedł do środka zamykając mi drzwi przed nosem.

Usiadłem obok Adrian który zamglonym i tępym wzrokiem wpatrywał się w ścianę.

Jego słowa bardzo mnie zaniepokoiły.

- On wrócił. A jak jest On to jest i reszta...

Ten Jedyny / ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz