2 - Rozdział 13

917 42 8
                                    

Igor:

Przyjechałem z nimi na komendę, bo nawet jakbym chciał to nie udałoby mi się zwiać. Jebańce by mnie złapali. Że też ktoś musiał mi podrzucić tą pieprzoną marihuanę. I co ja mam im powiedzieć? Panowie ktoś mi to podrzucił, bo nie zwróciłem sporego długu za dragi? O nie, nie, nie. Nie mam zamiaru się gorzej pogrążyć. Aż tak głupi nie jestem.


- I co Bugajczyk? Posiedzisz sobie pewnie ładnych parę lat - zaśmiał się grubszy policjant.

- Już ci kurwa mówiłem, że jestem czysty. Nie biorę tego gówna - syknąłem przez zaciśnięte zęby.

- Ej, ej, ej grzeczniej trochę. Nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na ty. Radzę ci uważać na słowa. - weszliśmy do pokoju przesłuchań, a chudszy mnie rozkuł.

- Zacznijmy od początku. Skąd wziąłeś tą marihuanę? - w środku cały gotowałem się ze złości, choć na zewnątrz starałem się tego nie pokazywać.

- Mówiłem już, że jestem niewinny!

- Nie krzycz na aspiranta Milanowskiego, tylko odpowiadaj jak się ciebie pyta! - blondyn chyba wkurzył się na maxa.

- Dobra Topolski, spokojnie zaraz wymięknie i zacznie gadać - okularnik myśli, że ja pęknę? Tu się grubo myli.

- Chcesz nam powiedzieć, że Mikołaj przyniósł ci przedświąteczny prezent pod choinkę? - Milanowski zaczął ze mnie drwić. Za chwilę nie wytrzymam i mu przypierdolę.

Przypomniałem sobie ten głupi sposób na uspokojenie się i zacząłem liczyć do dziesięciu.

- Szary by tego nie zrobił, on taki nie jest - mruknąłem pod nosem - Emil tym bardziej, uratował mi życie.

- Coś mówiłeś? - zapytali jednocześnie policjanci.

- Nie ważne - machnąłem lekceważąco ręką.

- Właśnie, że ważne - rzucił Topolski - Jeżeli chcesz dostać krótszy wyrok to radzę ci z nami współpracować.

- Co?

- Nie co, tylko słucham - poprawił mnie grubas.

- Ale to naprawdę nie ja! - wrzasnąłem bezradnie.

- Na pewno ci uwierzymy - powiedział zielonooki z sarkazmem.

- Zabrać go na tymczasowy areszt - okularnik otworzył drzwi i zawołał dwóch innych gliniarzy.

- Jaki areszt?

- Głuchy jesteś? Idziemy.

Chwycili mnie za ręce po czym wykręcili mi je i na nowo skuli.
Szliśmy przez jakieś długie korytarze, które - jeżeli się nie mylę - prowadzą do kilkunastu celi. Ja miałem być zamknięty w jednej z nich.

- Chwila. - olśniło mnie nagle - Mam prawo do jednego telefonu.

- Dobra, dzwoń - prychnął rudzielec gdy akurat mijaliśmy wspomniane urządzenie.

- Adrian? - szepnąłem tak cicho żeby nie mogli mnie usłyszeć.

- Igor? Jakim cudem dzwonisz? - zapytał ze zdziwieniem w głosie.

- Pozwolili mi wykonać jeden telefon. Pomyślałem, że najlepiej będzie jak ty odbierzesz.

- Załatwimy ci dobrego adwokata. Nie martw się - Borowski ma dar przekonywania, ale dar pocieszania nie jest u niego pomocny w niektórych sytuacjach.

- A jak się czuje Ewelina? - bardzo się o nią martwiłem i myślałem tylko o tym, że pewnie bardzo cierpi przez jakiegoś skurwiela, który znowu nam szkodzi.

- Yyy - mogłem sobie wyobrazić jak przenosi lewą dłoń na kark. - Trzeba kupić nowe lustro do łazienki.

- Dlaczego? - nie miałem pojęcia do czego zmierza mój przyjaciel.

- Twoja dziewczyna rozbiła je pięścią.

- Jak?

- Jak jak? Normalnie, nie wytrzymała i chciała się na czymś wyżyć, a, że lustro było blisko to padło na nie.

- Kończ już - gliniarz zaczął mnie poganiać.

- Adrian, muszę kończyć. Opiekuj się dziewczynami.

- Zadbam o wszystko. Do zobaczenia.

Rozłączyłem się i zostałem zaprowadzony do nędznej celi.

- Mogę chociaż prosić o jakiś zeszyt i długopis? - jak mówią nadzieja matką glupich, ale postanowiłem spróbować.

- Nie za dużo wymagasz? - zapytał z irytacją niski brunet.

- On przecież jest tym słynnym  ReTo. Musi coś pisać żeby przetrwać na scenie.

- Ehh,  masz - rudy dał mi to, o co prosiłem opuszczając z kolegą celę.

Czemu zawsze mnie spotyka coś takiego? Wiem, święty nie byłem i za dzieciaka za bardzo inteligencją nie świeciłem, ale gdy chcę się zmienić zawsze coś lub ktoś musi stać na przeszkodzie.  Chwyciłem zeszyt i w tej samej chwili przypomniał mi się fragment mojego tracka.

Czy wiesz jak to jest gdy chcesz, a nie możesz biec?
Gdy dusza razem z ciałem krzyczą sos?
Bez wyjść ewakuacyjnych, głową traga wrzask i krzyk.
Czy wiesz jak to jest, bo ja bardzo dobrze wiem.

Najbliższe dni, tygodnie, a może nawet miesiące nie zapowiadają się zbyt ciekawie...

Ten Jedyny / ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz