2 - Rozdział 12

950 45 13
                                    

                   Ewelina pov.

- Jak to została porwana?! Przecież ona jest w ciąży, może jej się coś stać! - moja wiadomość ewidentnie wstrząsnęła Maxem, bo zaczął panikować.

- Wiem, że jest to dla ciebie trudne do zaakceptowania, ale też nie mogę się z tym pogodzić. W ciągu tych kilkunastu dni bardzo ją polubiłam, a do tego jeszcze Igor... - w moich oczach pojawiły się świeże łzy.

- Co z nim? - zapytał nieco spokojniej przechodząc na temat mojego chłopaka.

- Został aresztowany jakieś dwie godziny temu - wychrypiałam siadając przy stole w kuchni.

- Jak to? Za co? - panika Trevora zamieniła się w zainteresowanie.

- Gdy wybrał się z Adrianem do spożywczego to ten drugi upuścił klucze, a potem znalazł je pod wycieraczką. Ktoś podrzucił Igorowi marihuanę i podkablował go policji. - nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.

- Nie sądziłem, że tak można postąpić z wrogiem - odparł nieco zamyślony. - Nie będę cię już męczył. Mam wasz adres, jak przylecę w czwartek to porozmawiamy ok?

- Dobrze, tylko chociaż ty uważaj na siebie.

- Będę uważał. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Chłopak rozłączył się, a ja wzięłam głęboki wdech dostarczając moim płucom potrzebną dawkę tlenu.

- Wszystko w porządku? - Na twarzy Adriana malowała się troska. - Jakoś blado wyglądasz.

- Jestem po prostu zmęczona dzisiejszym dniem. Pójdę się umyć i położę się spać. - opuściłam salon chłopaków i skierowałam się do łazienki.

Przekręciłam kluczyk w drzwiach, po czym rozebrałam się i umyłam żelem zabranym z mieszkania. Osuszyłam ciało miękkim ręcznikiem Igora, a chwilę później miałam na sobie jego koszulkę kurwa fajeczki oraz moje zwykłe szare dresy.
Cały czas moje myśli krążyły wokół tego feralnego wydarzenia. Mając przed oczami skutego szatyna, nie wytrzymałam i rozbeczałam się jak małe dziecko. Chcąc jakoś wyładować swoją złość zwinęłam dłoń w pięść i z całej siły uderzyłam nią w lustro. Szkło rozleciało się na milion kawałków, a ja nie zwracałam uwagi na to, że takim sposobem rozwaliłam sobie rękę.

- Ewelina? Wszystko w porządku? - Kamila zaczęła dobijać się do drzwi.

- Nic nie jest dobrze! - załkałam przez łzy.

- Otwórz drzwi! - tym razem odezwał się Adrian.

Z trudem podniosłam się z podłogi i na kolanach doczołgałam się do drewnianej powłoki przekręcając kluczyk.

- Coś ty zrobiła dziewczyno!? - brunet wpadł do łazienki próbując pomóc mi wstać.

- Ja już nie mam siły na nic. Nie chcę żyć. - szepnęłam tępo patrząc się przed siebie.

- Nawet nie waż się tak mówić! - Blondynka podniosła ton, czego nie robiła zbyt często, tylko w naprawdę wymagających tego sytuacjach.

- Ale nie widzisz, że Igor ma przeze mnie same kłopoty? - usiadłam ponownie przy stole, wyciągając rękę w stronę Adriana.

- Słucham? -  chłopak spojrzał na mnie jak na opętaną. - To są błędy jego przeszłości. Ty nie jesteś jego kłopotem, a wręcz przeciwnie. Dzięki tobie odzyskał wiarę w życie i szczęście. Nigdy więcej tak nie mów.

- Przepraszam - mruknęłam pod nosem.

- Nie masz za co mnie przepraszać, tylko obiecaj, że już nigdy nie będziesz pieprzyć od rzeczy. - uśmiechnął się ciepło i zaczął przemywać moje zakrwawione kostki.

- Telefon ci dzwoni - niebieskooka wyrwała mnie z krainy wyobraźni.

- Numer prywatny? - powiedziałam szczerze zaskoczona.

Nacisnęłam zieloną słuchawkę, ale nikt nie odzywał się przez długą minutę.

- Halo? - powatrzałam w kółko co zaczynało być już trochę irytujące - halo?!

Nie usłyszałam już żadnego słowa, a nieznajoma osoba rozłączyła się. Nim zdążyłam odłożyć urządzenie na kuchenny blat, ono rozdzwoniło się po raz kolejny.

- Czego kurwa?! - wrzasnęłam wkurwiona, a gdy znowu nikt się nie odezwał, rozłączyłam się.

- Co to miało być? - Kamila stała jak słup przypatrując mi się z uwagą.

- Nie mam zielonego pojęcia. Jakiemuś nastolatkowi zachciało bawić się pewnie w głuche telefony - stwierdziłam jednocześnie próbując brzmieć przekonująco.

- Oj coś ci nie wierzę - rzucił Borowski z sarkazmem - miałaś kiedyś podobną sytuację?

Spojrzałam znacząco na Zawadzką głośno wciągając powietrze.

- Tak - powiedziałam drżącym głosem. - Dawno temu, minęło już chyba ze trzy lata.

- Może ktoś chce ci ponownie zaszkodzić? - zapytał z powagą brunet.

- Tego nie mogę ci już powiedzieć.

- Skończone - Adrian przykleił ostatni plaster.

- Dzięki.

- Otworzę - wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi.

Przez lekką szparkę przy podłodze została wsunięta mała karteczka.

  Nie myśl, że wszystko będzie dobrze.                                          Nie kończę tak szybko z  najgorszymi wrogami.

Nic nie pomożesz marnymi słówkami, to zawsze ja rządze najczarniejszymi grami.


Ten Jedyny / ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz